"Poławiacze dusz" - Hanni Münzer

(...) wspomnienie słodkiego zapachu kwiatu pozostanie na zawsze, nawet gdy cudowne naczynie życia przestanie istnieć".

Już sama okładka przyciągnęła moją uwagę. Czy w ślad za nią otrzymałam równie intrygującą treść?

"Poławiacze dusz" rozpoczynają czteroksiąg, w którym czytelnicy zakochają się jak w poprzednich książkach Hanni Münzer.
Sekrety Kościoła i jezuitów, morderstwa, porwania i spiski, uwodzicielscy policjanci i szpieg oraz wielka namiętność. A wszystko pod słonecznym niebem Włoch.
W trakcie prac remontowych w willi norymberskiego przedsiębiorcy znaleziono skarb znany z rodzinnych legend. Pod nieobecność gospodarza zajmuje się nim jego brat, biskup Bambergu, ale wkrótce zostaje zamordowany w tajemniczych okolicznościach.
Tymczasem w Rzymie śmiertelnie chory generał jezuitów powierza misję związaną z równie sensacyjnym odkryciem sprzed lat młodemu zakonnikowi Lukasowi, bratankowi zamordowanego biskupa… Generałowi nie jest jednak dane umrzeć śmiercią naturalną. Kiedy policja ujawnia ciało, podejrzenie pada na Lukasa, ostatniego rozmówcę denata.
Widocznie komuś bardzo zależy, by sekrety, które mogą spowodować wstrząs w zakonie, Kościele i całym chrześcijaństwie nie zostały ujawnione. Życie Lukasa, jego bliźniaczej siostry Lucie oraz dawnej miłości, dziennikarki Rabei jest w niebezpieczeństwie, i wtedy przebrzmiała namiętność wybucha z nową siłą.

Sięgając po książkę Hanni Münzer nie do końca wiedziałam czego się spodziewać. Sądząc po opisie miał to być thriller. Jednak będąc już po lekturze stwierdzam, że "Poławiacze dusz" to miks gatunkowy balansujący na granicy kryminału, thrillera, romansu oraz może trochę  obyczajówki okraszonej motywem historycznym. Od samego początku byłam mocno zaintrygowana tym, jakie sekrety zawierają dokumenty z przeszłości, na które "polują" bohaterowie i ich przeciwnicy, którzy stale deptali im po piętach. 

Autorka nie tylko skupiła się na stworzeniu wciągającej i trzymającej w napięciu powieści, ale także na zainteresowaniu czytelnika historią kościoła. I choć ta część książki jest fundamentem całej opowieści, to w moim odczuciu część przygodowa i romansowa gra tutaj pierwsze skrzypce. Miłość, która nie rdzewieje, pomimo złożonych ślubów zakonnych i trudnych przeżyć. Dwójka byłych kochanków cały czas lawirująca między uczuciem, a powinnością, między wiarą, a pożądaniem. Myślę, że to wewnętrzne rozdarcie i niepewność, w jakiej autorka trzyma czytelnika cały czas, dodają powieści dodatkowego smaczku. 

Mnie osobiście najbardziej jednak zaintrygował wątek przygodowy. Tajemnicze morderstwa, chęć odkrycia kto za nimi stoi, dlaczego tak bardzo nienawidzi kościoła i co leży u podstaw misternie utkanej, a jednocześnie brutalnej i bezkompromisowej intrygi, która zbiera krwawe żniwo - to wszystko sprawiło, że fabuła pochłonęła mnie bez reszty. Zakończenie złamało moje serce, ale nie zdradzę Wam dlaczego, sami się przekonajcie.


Podsumowując:

Moje pierwsze spotkanie z autorką oceniam pozytywnie. Dzięki jej powieści dostałam prawdziwą mieszankę wybuchową, która zaspokoiła moje wszystkie gatunkowe upodobania. To idealna powieść dla tych, którzy lubią książki przygodowe, w których nie brakuje romantycznych uniesień, ale także tajemnic, które czasem nie powinny wyjść na światło dziennie. Nie zabrakło w niej także humoru, który stanowi nieodłączny element dialogów żeńskich postaci. "Poławiacze dusz" rozpoczynają czteroksiąg - ja na pewno skuszę się na kolejny tom.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Insignis.

https://www.facebook.com/Wydawnictwo.Insignis/



 

Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana