"Ballada o lutniku" - Wiktor Paskow [PRZEDPREMIEROWO]

 

Zawsze będą biedni i bogaci. I zawsze biedny będzie ofiarą bogatego, bogaty będzie mu deptał godność, będzie go uciskał aż do końca".

Czasem trafiają w nasze ręce książki, które pozostawiają w nas trwały ślad. Tak było i tym razem. Co stanowi o wyjątkowości powieści Paskowa?

Czy przedmioty mają pamięć? Jeśli tak, jakie wspomnienia przechowują skrzypce, którym wybitnie uzdolniony lutnik szeptał intymne wyznania?

Heniga poznajemy przez pryzmat wspomnień dojrzewającego chłopca. Magiczna osobowość mistrza wypełnia cały świat Wiktora. W warsztacie starego lutnika powstają nie tylko skrzypce – to także schronienie przed mrocznym światem stalinizmu w Bułgarii. Droga Wiktora do dorosłości prowadzi przez niełatwe spotkania z przemijaniem i śmiercią, z niezrozumieniem i sąsiadami z kamienicy, którzy przywodzą na myśl bohaterów prozy Eleny Ferrante.

Gdyby potraktować tę powieść jedynie powierzchownie, to napisać wystarczyłoby, że jest to opowieść o niezwykłej przyjaźni między małych chłopcem a starym mistrzem. Niezwykłej nie tylko z racji dzielącej ich różnicy wieku, ale także pewnego zrozumienia, powinowactwa dusz i podobieństw... A jednak wchodząc głębiej w "Balladę o lutniku" zaczynamy dostrzegać coraz więcej i więcej... 

Początkowo historia nakreślona ręką Paskowa smuci. Autor pokazuje bowiem bez upiększania rzeczywistość stalinowskiej Bułgarii, pełnej biedy, brzydoty, ludzkiej tragedii i niezrozumienia. Mimo to udaje nam się wyłuskać między wierszami pokłady dobra i... bogactwa, które tutaj ma wymiar niematerialny i pochodzi prosto z wnętrza. Bo o bogactwie dobrego serca, duszy oraz wrażliwości na świat i drugiego człowieka, mowa. Towarze można powiedzieć luksusowym, zważywszy na znieczulicę, jaka panuje wokół. Nawet wśród ludzi, którzy byli nam kiedyś najbliżsi. Którzy brali, ale nie potrafili dawać... 

Autor stwarza wizję, która traktuje o dojrzewaniu. Cała opowieść jest pokazana z punktu widzenia małego chłopca, który wielu rzeczy nie rozumie, a jednocześnie potrafi dostrzec to, co dla dorosłych jest niedostrzegalne. A może celowo nie widzą tego, co wydaje im się nieistotne? Ważne, żeby był kredens, możliwość posiadania narzędzi mistrza, które mogą pchnąć karierę na lepsze tory, skrzypce, które muszą być idealne, bo mają specjalne przeznaczenie. Paskow zrobił coś, co sprawiło, że ta niepozorna objętościowo książka nabrała magicznego wymiaru. Nadał przedmiotom znaczenie. W jego historii stanowią one symbole, które czasem dzielą i stają się przekleństwem, a czasem pozwalają uwierzyć, że jest się bliżej... Boga. 

Podsumowując:

"Ballada o lutniku" to refleksyjna, kameralna opowieść o dojrzewaniu, przemijaniu oraz wewnętrznym bogactwie. Pełna dźwięków ukrytych w przedmiotach, w starym drewnie, w akompaniamencie narzędzi w rękach mistrza. O wyjątkowości tych pozornie niewyjątkowych, którzy potrafią dostrzec sercem to, co niewidoczne dla oczu. Piękna i smutna w swym wydźwięku, a jednak dająca nadzieję, że bogactwo nie zależy od rzeczy materialnych, ale od wewnętrznego piękna i otwartości na drugiego człowieka. Polecam!
 

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Poznańskiemu. 


 

 

 

Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana