"Gdy zasypie śnieg" - Agata Przybyłek
Może czasami warto otworzyć się na nowości, zamiast uparcie trwać przy swoich nawykach i wygodnym życiu?".
Czy międzypokoleniowy babski wypad okaże się sukcesem, czy zakończy połamaniem nart lub… serca?
W życiu każdego z nas przychodzi ten moment, gdy trzeba zrobić trochę miejsca na… miłość!
Marta woli być sama, niż tkwić w związku, który mógłby okazać się pomyłką. Całą energię poświęca swojej firmie, więc znalezienie miłości na pewno jej nie grozi…
Gdy w prezencie od ukochanej babci dostaje voucher na pobyt w pensjonacie pod Tatrami, jest sceptyczna. Nie zdecydowałaby się na urlop tuż po świętach, lecz nie chce sprawić przykrości Janinie. Żywiołowa i towarzyska emerytka nie może doczekać się wyjazdu – jak mawia, życie jest za krótkie, żeby tylko siedzieć i patrzeć, jak inni dobrze się bawią. Czy to jednak powód, by tak często pakować się w kłopoty? Marta musi mieć na nią oko, szczególnie że już pierwszego dnia pobytu w górach babcia znajduje adoratora.
Nie tylko Janina zawrze nowe znajomości pośród zaśnieżonych stoków, przy kubku pysznego grzanego wina. Czy ten międzypokoleniowy babski wypad okaże się sukcesem, czy zakończy połamaniem nart lub… serca?
Marta woli być sama, niż tkwić w związku, który mógłby okazać się pomyłką. Całą energię poświęca swojej firmie, więc znalezienie miłości na pewno jej nie grozi…
Gdy w prezencie od ukochanej babci dostaje voucher na pobyt w pensjonacie pod Tatrami, jest sceptyczna. Nie zdecydowałaby się na urlop tuż po świętach, lecz nie chce sprawić przykrości Janinie. Żywiołowa i towarzyska emerytka nie może doczekać się wyjazdu – jak mawia, życie jest za krótkie, żeby tylko siedzieć i patrzeć, jak inni dobrze się bawią. Czy to jednak powód, by tak często pakować się w kłopoty? Marta musi mieć na nią oko, szczególnie że już pierwszego dnia pobytu w górach babcia znajduje adoratora.
Nie tylko Janina zawrze nowe znajomości pośród zaśnieżonych stoków, przy kubku pysznego grzanego wina. Czy ten międzypokoleniowy babski wypad okaże się sukcesem, czy zakończy połamaniem nart lub… serca?
Powieść Agaty Przybyłek określiłabym mianem zimowej, bo choć występuje w niej wątek Bożego Narodzenia, to jednak pobyt wnuczki i babci w pensjonacie pod Tatrami, jest tutaj kluczowy. A także relacja między dwoma paniami, która wywołała we mnie tęsknotę za tym, czego sama tak naprawdę nigdy nie doświadczyłam… Zazdrościłam głównej bohaterce tej możliwości rozmów, spędzania czasu z seniorką rodu. Zawsze pragnęłam takiej więzi z moją babcią, z którą oczywiście czułam się zżyta, ale różne okoliczności pozbawiły mnie szansy na taką relację, jak w „Gdy zasypie śnieg”.
Agata Przybyłek wykreowała bohaterki na zasadzie kontrastu. Są dosłownie jak ogień i woda. Janina żywiołowa, pełna energii i sił witalnych, mimo wieku. Natomiast Marta wycofana i w pierwszym kontakcie nieco antypatyczna. Tę różnicę było widać również w dialogach z udziałem obu Pań. Te ze starszą z nich w roli głównej bawiły, czasem rozczulały; te, w których jedną z rozmówczyń była młodsza z kobiet, nie wzbudziły mojej sympatii, podobnie jak bohaterka, którą momentami miałam ochotę potrząsnąć i spytać: co robisz ze swoim życiem, kobieto?! Myślę, że to był celowy zamysł autorki, aby po pierwsze - stawić czoła krzywdzącym stereotypom, które często szufladkują osoby, które rozpoczęły jesień swojego życia. Pokazała, że nie zawsze musi ona oznaczać ciepłe kapcie i izolację w czterech ścianach własnego domu. Bo bez względu na wiek mają one prawo do tego, aby żyć pełną piersią, cieszyć się, kochać, a nawet… nauczyć się jeździć na nartach. Po drugie, tworząc postać Marty autorka uzmysłowiła, jak zdradliwy jest pracoholizm w młodym wieku. Bo o ile własny biznes i jego prowadzenie, są ważne, wymagają wielu poświęceń i zaangażowania, o tyle bardzo łatwo się w tym wszystkim pogubić i stracić umiejętność zachowania równowagi między zawodową a osobistą sferą życia. A z pokłosiem nietrafionych decyzji i ucieczką w świat obowiązków, będziemy musieli zmierzyć się tylko my. I jestem przekonana, że nie będzie to przyjemna konfrontacja.
Agata Przybyłek wykreowała bohaterki na zasadzie kontrastu. Są dosłownie jak ogień i woda. Janina żywiołowa, pełna energii i sił witalnych, mimo wieku. Natomiast Marta wycofana i w pierwszym kontakcie nieco antypatyczna. Tę różnicę było widać również w dialogach z udziałem obu Pań. Te ze starszą z nich w roli głównej bawiły, czasem rozczulały; te, w których jedną z rozmówczyń była młodsza z kobiet, nie wzbudziły mojej sympatii, podobnie jak bohaterka, którą momentami miałam ochotę potrząsnąć i spytać: co robisz ze swoim życiem, kobieto?! Myślę, że to był celowy zamysł autorki, aby po pierwsze - stawić czoła krzywdzącym stereotypom, które często szufladkują osoby, które rozpoczęły jesień swojego życia. Pokazała, że nie zawsze musi ona oznaczać ciepłe kapcie i izolację w czterech ścianach własnego domu. Bo bez względu na wiek mają one prawo do tego, aby żyć pełną piersią, cieszyć się, kochać, a nawet… nauczyć się jeździć na nartach. Po drugie, tworząc postać Marty autorka uzmysłowiła, jak zdradliwy jest pracoholizm w młodym wieku. Bo o ile własny biznes i jego prowadzenie, są ważne, wymagają wielu poświęceń i zaangażowania, o tyle bardzo łatwo się w tym wszystkim pogubić i stracić umiejętność zachowania równowagi między zawodową a osobistą sferą życia. A z pokłosiem nietrafionych decyzji i ucieczką w świat obowiązków, będziemy musieli zmierzyć się tylko my. I jestem przekonana, że nie będzie to przyjemna konfrontacja.
Podsumowując:
Pokuszę się o stwierdzenie, że tytułowy śnieg ma w powieści Agaty Przybyłek kluczowe znaczenie. Nie tylko jest sprawcą niezwykłego klimatu powieści, przez co sami chętnie rzucilibyśmy wszystko, aby wyjechać i poszaleć na białym puchu lub rozkoszować się smakiem grzańca. Jest także symbolem zimna, lecz tego w sercu i w życiu, którego doświadczyła Marta. Zbyt zapatrzona w pracę, zbyt wystraszona opcją stworzenia związku, „zahibernowała się”, zamiast pójść w ślady babci i czerpać z życia garściami, nawet jeśli wiązałoby się to z popełnianiem błędów. Agata Przybyłek stworzyła lekką opowieść, niepozbawioną szczypty goryczy, która uświadamia, że nie warto iść przez życie, niczym przysłowiowy koń w dorożce, nie patrząc na możliwości, które serwuje nam los. Bo może przyjść moment, w którym spostrzeżemy, że na pewne rzeczy jest już za późno… A to, w co inwestowaliśmy przez całe życie, nie jest w stanie zapewnić nam prawdziwego szczęścia.
Pokuszę się o stwierdzenie, że tytułowy śnieg ma w powieści Agaty Przybyłek kluczowe znaczenie. Nie tylko jest sprawcą niezwykłego klimatu powieści, przez co sami chętnie rzucilibyśmy wszystko, aby wyjechać i poszaleć na białym puchu lub rozkoszować się smakiem grzańca. Jest także symbolem zimna, lecz tego w sercu i w życiu, którego doświadczyła Marta. Zbyt zapatrzona w pracę, zbyt wystraszona opcją stworzenia związku, „zahibernowała się”, zamiast pójść w ślady babci i czerpać z życia garściami, nawet jeśli wiązałoby się to z popełnianiem błędów. Agata Przybyłek stworzyła lekką opowieść, niepozbawioną szczypty goryczy, która uświadamia, że nie warto iść przez życie, niczym przysłowiowy koń w dorożce, nie patrząc na możliwości, które serwuje nam los. Bo może przyjść moment, w którym spostrzeżemy, że na pewne rzeczy jest już za późno… A to, w co inwestowaliśmy przez całe życie, nie jest w stanie zapewnić nam prawdziwego szczęścia.
Komentarze
Prześlij komentarz