I tak się trudno rozstać... - seria z domkami Agaty Przybyłek

 

Czy macie serie, do których lubicie wracać?
Przyznaję, że osobiście rzadko wracam do już raz przeczytanych książek. Niemniej zdarza mi się. Są to zazwyczaj powieści, które w jakiś sposób mnie urzekły, pojawiły się na mojej czytelniczej ścieżce w momencie, w którym akurat potrzebowałam danej historii. Podobnie było z serią „domkową” Agaty Przybyłek. Pamiętam jak dziś, kiedy autorka poinformowała na swoim profilu, że powstanie nowa seria, bardzo subtelna i kobieca, choć niepozbawiona życiowych problemów. I tym sposobem rozpoczęła się podróż, która trwała do niedawna. Do momentu, kiedy przewróciłam ostatnią stronę w najnowszym tomie. Ciężko było mi wskazać moje ulubioną części, bo faktycznie nie dość, że ta seria wydaje mi się, jak to kiedyś określiłam, najbardziej „Przybyłkowa”, to każda z nich miała w sobie to coś, co potwierdzało, że i ja odnajduję się w nakreślonych ręką autorki historiach, jak przysłowiowa ryba w wodzie. Ale udało się i na zdjęciu możecie zobaczyć dwie książki, dwie różne opowieści, które zapadły mi najbardziej w pamięć i zajęły tym samym wyjątkowe miejsce w moim czytelniczym sercu.

„Pójdę za tobą wszędzie” kupiła mnie przede wszystkim wątkiem pięknej miłości. Agata Przybyłek porusza w niej temat straty i to straty w różnym tego słowa znaczeniu. Mamy stratę ukochanej „drugiej połówki”, po której odejściu życie straciło prawdziwy blask. Dojrzała miłość, której reprezentantami są Kazimierz i Wanda rozczula. Dla mnie to przykład uczucia, którego nie jest w stanie zakończyć nawet śmierć jednego z małżonków. I choć Wanda pojawiała się jedynie we wspomnieniach męża, to jej postać była bardzo wyczuwalna. Jej dobre rady, życiowe doświadczenia, a nawet zapach, z jakim kojarzą ją najbliżsi, były ratunkiem dla tych, którzy zostali. Dla życiowych rozbitków, którzy właśnie próbowali „zacumować” przy nowej przystani.
W „Gdybym cię nie spotkała” autorka zaskoczyła mnie opowieścią o Chanie. Kobiecie, która wzięła na swoje barki prowadzenie ochronki dla sierot w czasach II wojny światowej, była symboliczną przedstawicielką, jedną z wielu osób, które w tych trudnych czasach potrafiły zachować resztki człowieczeństwa i poświęcić swoje prywatne życie oraz bezpieczeństwo dla innych, bardziej potrzebujących. Wielka odwaga i serce, jakie Chana ofiarowała sierotom, sterty zacerowanych skarpet, walka o codzienny byt, leki, jedzenie oraz strach związany z sąsiadującymi z siedzibą ochronki Niemcami — wszystko to sprawiało, że wręcz bałam się, co przyniesie ze sobą, kolejna przewrócona strona.

Jeśli nie mieliście okazji przeczytać żadnej z powieści należącej do „domkowej” serii, to ja serdecznie Wam polecam. Można je czytać niezależnie i jestem przekonana, że wraz z każdą poznaną historią będziecie mieli apetyt na więcej.
 
Wpis powstał we współpracy z wydawnictwem Czwarta Strona.
https://www.facebook.com/czwartastrona/
 

Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana