"Kobieta w deszczu" - Dorota Milli [PRZEDPREMIEROWO]
[...] czasem to nie my ponosimy winę za naszą kruchą psychikę i problemy. Największy wpływ na kształtowanie naszych zaburzeń mają wychowanie i rodzice, bo nie wszystkie trudności są kwestią dziedziczenia".
Klimatyczny Kołobrzeg i historia, która udowadnia, że dobre dni jeszcze przed nami, a wszystko, co złe, można przezwyciężyć, zostawiając za sobą.
Julia wątpi we wszystko, zwłaszcza w siebie, przez chaos myśli nie panuje nad uczuciami. Martwi się, że dzieje się z nią coś niedobrego. Zastanawia się, czy miłość rani, czy jest lekarstwem na całe zło. Narzeczony oddala się od niej, związek przechodzi kryzys, a ona zgłasza się po pomoc.
Żywiołowa Eryka, z mężem i dwoma synami, czuje, że jej życie przypomina jazdę bez trzymanki. Nie jest w stanie zaakceptować zmian, nie radzi sobie z emocjami. Wybiera gabinet doktora Zakrzewskiego, ale na miejscu spotyka kobietę.
Gdy wydaje się, że wszystko zawodzi i nie możemy poradzić sobie ze sobą, najlepszym wyjściem jest zapisać się na terapię. Trzy kobiety, trzy pokolenia, które mierzą się ze swoimi problemami, a każda z innej perspektywy patrzy na świat. Czy mogą sobie wzajemnie pomóc?
Czasami los stawia na naszej drodze ludzi, którzy diametralnie zmieniają nasze życie. Osoby, które są dla nas zupełnie obce, a które potrafią wyciągnąć do nas pomocną dłoń. Tak po prostu. Doceniamy to zwłaszcza w tych momentach, kiedy dociera do nas, że ludzie, którzy byli dla nas najbliżsi, oddalają się od nas, a co więcej – niszczą nasze poczucie własnej wartości. Kiedy nasza codzienność zaczyna przypominać koszmar i tak się składa, że winą zostajemy obarczeni my sami, są tacy, co potrafią sobie z tym poradzić, a inni potrzebują fachowej pomocy, aby wyjść z życiowego impasu i zawalczyć o siebie.
Miałam okazję przeczytać wcześniej kilka powieści Doroty Milli i w zasadzie mogłabym powiedzieć, że wiedziałam, czego się spodziewać, kiedy sięgałam po „Kobietę w deszczu”. Autorka przekonała mnie do siebie świetnie napisanymi obyczajówkami, które były najczęściej pogodne, lekkie w odbiorze, które wywoływały uśmiech na mojej twarzy. I mając to na uwadze, muszę napisać, że zostałam totalnie zaskoczona, bowiem najnowsza książka, choć nadal ma w sobie ww. cechy, to niesie ze sobą coś więcej. I to „coś” to nowa twarz autorki, której do tej pory nie znałam. Dorota Milli otwiera przed nami drzwi gabinetu psychoterapeutycznego, snując opowieść o trzech różnych kobietach. Aletta, która po śmierci swego mentora przejmuje w spadku praktykę, jest profesjonalistką, która wierzy przede wszystkim w swoją intuicję i na pierwszym miejscu stawia dobro pacjentów. Nawet jeśli miałaby w imię tego dobra, nagiąć czasami swoje zasady. Kiedy w jej gabinecie pojawia się Julia oraz Eryka, kobieta nie spodziewa się, że zmienią one jej życie. Zarówno to zawodowe, jak i osobiste.
Dorota Milli stworzyła niezwykle ciekawą opowieść o stabilnym i mocno rozbudowanym fundamencie psychologicznym. Składają się na niego nie tylko historie kolejnych pacjentów, którym stara się pomóc Aletta, ale także trzy wnikliwie przeanalizowane i nakreślone z dużą wrażliwością portrety psychologiczne kobiet, które znalazły się na różnym etapie, a jednocześnie zakręcie życia. Każda z nich próbuje odnaleźć się w tej sytuacji, zdając się niejako na pomoc zupełnie obcych osób. I o ile dwie z nich oddały się w ręce fachowca, tak o fachowcu można było momentami powiedzieć, że czasami i szewc bez butów chodzi. Autorka snuje opowieść, dzięki której czytelnik ma okazję dogłębnie poznać meandry psychiki, zwłaszcza dwóch pacjentek Aletty. Kolejne fakty, jakie wychodzą na światło dzienne w wyniku pracy psychoterapeutki, szokują, a jednocześnie zmuszają do refleksji nad tym, co sami możemy odkryć w ich życiorysach. Uważam bowiem, że choć oczywiście nie każdy z nas, ale domniemywam, że wśród osób czytających „Kobietę w deszczu”, mogą znaleźć się takie, które mają na swoim koncie podobne doświadczenia jak Eryka, a już na pewno Julia. Co więcej, mogą nawet nie zdawać sobie z nich sprawy… Nie chcę w tym miejscu zdradzać Wam, jakie diagnozy ostatecznie postawiła Aletta, gdyż uważam, że możliwość zgłębiania wiedzy, jaką autorka z dużą dbałością o sferę psychologiczną, zamknęła w swej powieści, to clou całej historii. Sami się przekonajcie.
Komentarze
Prześlij komentarz