"Kucharka z Castamar" - Fernando J. Múñez [PRZEDPREMIEROWO]
[...] życie zmusza każdego do sterowania własnym statkiem, by uświadomić mu, że i tak jest skazany na dryfowanie po wzburzonym morzu egzystencji".
Powieść o życiu w XVIII wieku - musiałam ją poznać!
Dostatnie życie Clary Belmonte przerywa tragiczna śmierć jej ojca. Zrozpaczona i pozbawiona protekcji młoda dziewczyna zostaje rzucona we wrogi świat.
W XVIII-wiecznej Kastylii życiem kobiet rządzą namiętności mężczyzn. Nawet arystokratki padają ofiarami ich bezlitosnych gier, a los wymaga od kobiet niewiarygodnej siły.
Ale Clara ma wyjątkowy talent. Jest pasją jest kuchnia, a dania, które gotuje, zniewalają zmysły. Gdy dziewczyna zostaje zatrudniona jako pomoc kuchenna w posiadłości Castamar, wie, że to dla niej szansa, by zawalczyć o siebie.
Tymczasem serce księcia Castamar od dawna czeka, by ktoś je obudził. Odkąd mężczyzna stracił ukochaną żonę, pokryło się lodem, a on sam, pogrążony w apatii, prawie nie opuszcza swych pokoi.
Gdy książę Diego po raz pierwszy próbuje dań swojej kucharki, budzą się jego uśpione zmysły. Również w sercu Clary ów tajemniczy mężczyzna wyzwala ciepło, którego nigdy dotąd nie zaznała. I na które nie może sobie pozwolić.
Do czego doprowadzi subtelna gra gestów i spojrzeń, która wkrótce się między nimi rozpocznie?
Obecność pięknej kucharki burzy pozorny spokój Castamar. Posiadłość stopniowo zamienia się w kłębowisko intryg, zdrad i sekretów. A to tylko preludium do śmiertelnie niebezpiecznej burzy, która wkrótce ma się przez nią przetoczyć.
Czy Clara zdoła się ocalić, gdy znajdzie się w sercu wydarzeń?
Co się stanie, gdy między nią a księciem zrodzi się uczucie, od którego nie ma odwrotu?
Od pierwszych stron lektury „Kucharki z Castamar” czułam, że ta książka bardzo mi się spodoba. Możecie to nazwać czytelniczą intuicją lub wyczulonym na takie "powieściowe smaczki" nosem. Tak czy inaczej - nie pomyliłam się. Czytając, miałam wrażenie, że przenoszę się na plan filmowy wprost do XVIII-wiecznej Kastylii. Oczami wyobraźni widziałam Castamar, korytarze i ogrody posiadłości i wreszcie ją – kuchnię, która odgrywa w tej powieści kluczową rolę. To właśnie do kuchni trafia Clara Belmonte, która po tragicznej śmierci śmierć ojca, zostaje pozbawiona protekcji i zostaje rzucona na pożarcie konwenansom i budzącej postrach służby doñi Ursuli. Tak rozpoczyna się ta pełna napięcia, emocji i namiętności opowieść, która jest wspaniałą czytelniczą przygodą. Fernando J. Múñez stworzył fascynujący świat intryg, pełny podłych ludzi, którzy wykorzystają każdą okazję, aby dokonać zemsty. Barwnie przedstawił tło społeczno-obyczajowe, wiernie oddając realia epoki. To wszystko okrasił niezwykle aromatycznymi przyprawami i zapachami, które unoszą się z kuchni Castamar.
„Kucharka z Castamar” to powieść o miłości, tej utraconej, tej, o którą trzeba walczyć, ale i o takiej, która nigdy nie ma szansy się ziścić, stającą w szranki z konwenansami, które bywają bezlitosne. To także opowieść o kobiecej sile, determinacji i niezwykłej, jak na tamte czasy, pasji, która stała się początkiem drogi, która prowadziła prosto do ludzkich serc i... żołądków. W książce Múñeza spotkamy całą plejadę ciekawych postaci, tych pierwszo i drugoplanowych, których perypetie jeszcze bardziej podsycają naszą ciekawość i głód, nie tyle ten wywołany przez opisywane w powieści potrawy, ile przede wszystkim łaknienie wiedzy na temat tego, co będzie dalej. Na szczególną uwagę zasługuje wątek rasizmu, który został tutaj ciekawie pokazany. W tej powieści autor zaprasza nas do wejścia do labiryntu pełnego fabularnych zakamarków i tak naprawdę nie możemy być do końca pewni, czy nie trafimy na ślepy zaułek, gdyż akcja momentami przynosi naprawdę zaskakujące rozwiązania. Przyznaję, że nie próbowałam rozwikłać wielu sekretów, które zostały w nią wplecione. Po prostu dałam się autorowi poprowadzić niczym po mitycznej nici Ariadny aż do finału, który całkowicie mnie usatysfakcjonował i uczynił zadość moim oczekiwaniom.
„Kucharka z Castamar” to powieść o miłości, tej utraconej, tej, o którą trzeba walczyć, ale i o takiej, która nigdy nie ma szansy się ziścić, stającą w szranki z konwenansami, które bywają bezlitosne. To także opowieść o kobiecej sile, determinacji i niezwykłej, jak na tamte czasy, pasji, która stała się początkiem drogi, która prowadziła prosto do ludzkich serc i... żołądków. W książce Múñeza spotkamy całą plejadę ciekawych postaci, tych pierwszo i drugoplanowych, których perypetie jeszcze bardziej podsycają naszą ciekawość i głód, nie tyle ten wywołany przez opisywane w powieści potrawy, ile przede wszystkim łaknienie wiedzy na temat tego, co będzie dalej. Na szczególną uwagę zasługuje wątek rasizmu, który został tutaj ciekawie pokazany. W tej powieści autor zaprasza nas do wejścia do labiryntu pełnego fabularnych zakamarków i tak naprawdę nie możemy być do końca pewni, czy nie trafimy na ślepy zaułek, gdyż akcja momentami przynosi naprawdę zaskakujące rozwiązania. Przyznaję, że nie próbowałam rozwikłać wielu sekretów, które zostały w nią wplecione. Po prostu dałam się autorowi poprowadzić niczym po mitycznej nici Ariadny aż do finału, który całkowicie mnie usatysfakcjonował i uczynił zadość moim oczekiwaniom.
Czy jest mi żal, że lektura tej powieści już za mną? Trochę tak. A to tylko dlatego, że najchętniej sięgnęłabym po nią ponownie i zanurzyła się jeszcze raz w świecie wykreowanym przez Múñeza. To była bowiem niezwykle pasjonująca opowieść, pełna zwrotów akcji, intryg, czającego się wszędzie zła i ludzi pałających chęcią zemsty. Niemniej to miłość odgrywa w niej pierwszoplanową rolę. Świetnie nakreślone tło społeczno-obyczajowe stanowi dodatkowy atut, dzięki któremu wsiąkamy w tę opowieść bez reszty. Idealna pozycja dla miłośników powieści historycznych z wątkiem uczuciowym oraz smakoszy, zarówno tych kulinarnych, jak i wielbicieli wybornych uczt literackich. To powieść, że palce lizać. Polecam!
Komentarze
Prześlij komentarz