"Zielone pastwiska" - Kasia Bulicz-Kasprzak [PATRONAT MEDIALNY]
– Miłość więcej warta niż żywa woda. – Ze wszystkiego na świecie prawdziwa miłość najwartościowsza".
Bardzo czekałam na powrót do Tynczyna. Jak wypadły moje ponowne odwiedziny?
Po raz kolejny odwiedzamy Tynczyn, wieś nad brzegiem Huczwy, by poznać dalszy ciąg opowieści inspirowanej prawdziwymi wydarzeniami.
Gdy wielki świat martwi się krachem na nowojorskiej giełdzie i olimpiadą w Los Angeles, Tynczyn mówi o ślubie Dołegówny z Dyziem Adamczukiem.
Gdy Polska żyje przewrotem majowym, wyborami "brzeskimi" i konstytucją kwietniową, ludzie w Tynczynie wciąż się spierają, czy Jadźka Adamczukowa ukradła krowę Kornelowiczowej czy też nie.
Czyżby tutejsi chłopi nie wiedzieli, co się dzieje na świecie? Oczywiście, że wiedzą, wszak czytają gazety. Ważniejsze jednak są dla nich własne sprawy. Trzeba dzieci nakarmić, pole zaorać, len zebrać, fasolę wyłuskać, a tu pogoda marna, drożyzna postępuje, zarobiony pieniądz z dnia na dzień traci wartość. Kto by się przejmował wyborami w Niemczech, gdy do garnka nie ma co włożyć?
Okazuje się jednak, że historia ma większy wpływ na losy zwykłych szarych obywateli, niż im się to wydaje. Kto by pomyślał, że zamach na Pierackiego w Warszawie rozpocznie lawinę zdarzeń, które wstrząsną Tynczynem i na zawsze pozostaną w pamięci jego mieszkańców.
Nikt nie żyje na marginesie historii, bo, jak powiedziała Teofila Lipczewska: "Cała ta historia to ogromny gmach wzniesiony z milionów ludzkich żyć”.
W najnowszej powieści Kasia Bulicz-Kasprzak nawiązała także do historii, nie pozbawiając opowieści wątków politycznych, które można wyłowić przede wszystkim z dialogów. Autorka skupiła się na pokazaniu rozterek lokalnej społeczności, której przyszło zmierzyć się z trudem przetrwania, ale także z sytuacją w kraju. I choć pierwszeństwo mają codzienne obowiązki związane z gospodarką, to nastroje polityczne bohaterów można wyczytać między wierszami: „Chłopi po raz kolejny zobaczyli, że czy pod carskim butem, czy w niepodległym kraju, nie ma takiej władzy, która się o nich zatroszczy. Zdani byli sami na siebie”.
W „Zielonych pastwiskach” nie zabrakło także miłości. Jedni mieli szczęście ją odnaleźć, innym przyjdzie żyć w aranżowanych małżeństwach, jeszcze inni będą wzdychać i żyć niespełnionym uczuciem, które sprawi, że ciężko będzie dostrzec inną miłość, która jest na wyciągnięcie ręki. Kolejne spotkanie z postaciami wykreowanymi przez autorkę z całą pewnością wywołało u mnie wiele emocji. Z rozczuleniem patrzyłam na poczynania znanej z poprzednich części Pomiechowskiej, która, choć mocno posunięta w latach, wciąż będzie walczyła o miano najlepiej poinformowanej kobiety we wsi. Moją uwagę zwrócił także mrukliwy, stroniący od ludzi Kajtek. Sama nie wiem, dlaczego wzbudził moją sympatię. Być może przyczyniła się do tego jego natura myśliciela i bystrego obserwatora otaczającej go rzeczywistości.
Podsumowując:
Książkę możecie zamówić tutaj: KLIK
Wpis powstał we współpracy z Wydawnictwem Prószyński i S-ka.
Komentarze
Prześlij komentarz