"Pierwsza gwiazdka" - Natalia Sońska


(…) I choć dla wielu święta były przede wszystkim trudnym, wymagającym czasem, nierzadko czasem żałoby, jeszcze dotkliwszej samotności czy po prostu przetrwaniem w niełatwych relacjach, to zawsze dało się znaleźć w nich choć iskierkę nadziei na lepsze jutro. Tę pierwszą gwiazdkę, być może będącą początkiem czegoś nowego.

Święta w domu babci Stefci zawsze były pełne magii. Ale czy bez niej wciąż mogą takie być?

Zosia nie spodziewała się, że to właśnie ona odziedziczy stary dom na Mazurach. Drewniany, zniszczony, pełen wspomnień – stał się nagle częścią nie tylko jej przeszłości, ale i przyszłości. Chciała wrócić tylko na chwilę, by jeszcze raz posłuchać ciszy w kuchni, poczuć zapach starych mebli i przez moment znów być blisko ukochanej babci. A jednak została… bo jak odejść z miejsca, które mówi do ciebie szeptem ukochanej osoby?
Babcia Stefcia zostawiła bowiem coś jeszcze. Słowa ukryte w listach – pełne czułości, miłości i wspomnień, które prowadzą Zosię i jej męża przez decyzje, tęsknotę i codzienność, w której trzeba odbudować nie tylko dom, ale i ich samych.
Gdy w powietrzu zaczyna unosić się zapach przyprawy korzennej i karmelizowanego cukru, kuchenny blat usłany jest mąką, a dom wypełnia radosne oczekiwanie na pierwszą gwiazdkę, nie dają o sobie też zapomnieć rodzinne kłótnie, niewypowiedziane żale i stare rany, które zbyt długo czekały na opatrzenie.
Czy miłość kończy się na pożegnaniu, a rodzina to nie tylko ci, którzy są obok? A święta… święta naprawdę muszą być perfekcyjne, żeby były idealne?

Boże Narodzenie. Dla jednych czas intensywnych przygotowań, których ukoronowaniem jest wigilijna kolacja, dla innych zaś przerwa w pracy i totalna beztroska, która napawa optymizmem na ten wyjątkowy okres w roku. W niektórych domach do przygotowań przed świętami przywiązuje się wielką wagę, wszak wszystko musi być perfekcyjne. Tylko czy rzeczywiście jest to warte stresu, kłótni, kiedy coś nie idzie po naszej myśli? Czy nie jest prawdą, że w czasie Bożego Narodzenia nie jest ważne, czy jest idealnie, byleby byli obok ci, których kochamy?
Na książki świąteczne autorstwa Natalii Sońskiej zawsze czekam. Mają one w sobie tak wiele ciepła, że nie tylko, niemal dosłownie, ich lektura potrafi nas rozgrzać od środka, ale jednocześnie dostarcza nam ona mnóstwa emocji, od radości do wzruszeń, a także przypomina o tym, co ważne. Nie inaczej rzecz się ma z „Pierwszą gwiazdką”, która niejednokrotnie mnie poruszyła.
Kiedy chcemy urządzić święta w nowym domu, zawsze jesteśmy dużo bardziej przejęci. Zwłaszcza jeśli mają w nich uczestniczyć wszyscy członkowie rodziny, którzy, delikatnie mówiąc – różnią się od siebie i potrafią pokazać „charakterek”. Tak wyglądało to w przypadku bohaterów powieści Natalii Sońskiej, którzy nie dosyć, że postanowili rzucić wszystko, by zamieszkać w starym domu po babci Zosi, to jeszcze, dosyć spontanicznie, zdecydowali się na organizację wigilii dla swoich bliskich. Mając na uwadze zrzędliwą teściową oraz niedoróbki związane z remontem wiekowego domu, czy to na pewno był dobry pomysł?
W najnowszej książce Natalia Sońska skupia naszą uwagę na tym, co w świętach naprawdę ważne, a o czym tak często zapominamy, pochłonięci pragnieniem, by wszystko wypadło perfekcyjnie. Jakby to właśnie idealny porządek, doskonałe potrawy i starannie dobrane ozdoby mogły zagwarantować nam prawdziwe szczęście i magię Bożego Narodzenia. Autorka, z ciepłem i humorem, przypomina, że w pogoni za doskonałością łatwo zagubić sens tego wyjątkowego czasu. Bo przecież święta nie rozgrywają się na świątecznym stole, ale w naszych sercach. Odbijają się w bliskości, w rozmowach, w prostych gestach. Sońska uświadamia, jak niewiele potrzeba, by zatracić radość oczekiwania, gdy skupiamy się na szczegółach związanych z tym, czy barszcz będzie wystarczająco klarowny, a śledzie „takie, jak trzeba”. Tymczasem prawdziwe Boże Narodzenie to nie perfekcja, lecz dom pełen ludzi, wspomnień i ciepła tych, których kochamy. To właśnie w tej zwyczajnej bliskości kryje się magia, o której zbyt często zapominamy, starając się, by święta były „idealne”.
To, co mnie najbardziej poruszyło, to wątek więzi z nieżyjącą, ale wciąż obecną babcią. Jej dom to nie tylko cztery ściany, ale także miejsce, które skrywa wiele czułych wspomnień, przesiąkniętych szczęściem chwil, które bohaterka chciałaby nie tyle odtworzyć, ile kontynuować jako własną tradycję. Ułatwiają jej to zapewne zostawione przez staruszkę listy, które trafiają dokładnie tam, gdzie trafić powinny. Stają się wsparciem i swego rodzaju drogowskazem, który pozwala Zosi dostrzec, to co ważne, poradzić sobie ze stratą i emocjami, które czasami ciężko okiełznać. Ten wątek jest dla mnie niezwykle ujmujący, bowiem pokazuje, że nasi bliscy, nawet jeśli nie ma ich wśród nas, zawsze będą obecni w naszych sercach i wspomnieniach, które możemy kolekcjonować jak najcenniejsze prezenty.
Podsumowując:

„Pierwsza gwiazdka” to klimatyczna opowieść, która uświadamia, że czasem musimy coś stracić, by odnaleźć to, co naprawdę ważne, To nie tylko historia o świętach, ale uniwersalna powieść, która pokazuje, że w życiu nie zawsze warto za czymś gonić, dążyć do perfekcji, bo tak naprawdę najważniejsza w nim jest obecność bliskich nam osób. A Boże Narodzenie? Ono może być idealne, nawet jeśli idealne nie jest. Nawet jeśli ze stołu znikają nagle tajemniczo śledzie, barszcz ląduje na podłodze, a sernik jest… z rodzynkami. Ciepła, momentami poruszająca opowieść, która otula i rozgrzewa tam gdzieś od środka, od strony serducha.

Książkę można zamówić tutaj: KLIK


[post sponsorowany przez Wydawnictwo Czwarta Strona]



Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana