"Narzeczone Chopina" - Mag­da­ Knedler

 
[...] Fryderyk był wyjątkowy i miał w sobie coś takiego, co od razu kazało człowiekowi myśleć, że drugiego jak on nie ma".  
Jaki był naprawdę? Czy zwierzenia jego "narzeczonych" dały odpowiedź na to pytanie?

Tęsknił, uwodził, porzucał. Czy geniusz potrafi kochać?
Fryderyk Chopin – blady, chudy, z charakterystycznym nosem, ale ma w sobie coś, co sprawia, że kobiety nie mogą mu się oprzeć. Skandalizująca George Sand, uwodzicielska Maria Wodzińska, młodziutka śpiewaczka Konstancja Gładkowska i bogata Jane Stirling. Każda szaleńczo w nim zakochana. Każda oddałaby za niego serce.
To dla niego sprzątałam i prałam, chodziłam na pola po kwiaty ślazu i macierzankę, to dla niego przygotowywałam napary i poiłam go nimi, znosząc jego narzekania i wymówki. George Sand
Kocham go za te ułomności i słabości, za upadki, za niezręczności, za – rzadką, ale jednak – nieczułość. Jane Stirling
Taką samą wstążkę jemu dałam, kiedy wyjeżdżał.
Ale o tej wstążce mniej się opowiada niż o listach od innej. Z tamtą miał się żenić. Konstancja Gładkowska
Wyszłam za hrabiego. A Fryderyk? On się jedynie oświadczył, tęsknił, został odrzucony i cierpiał. Wstyd przyznać, ale nawet mi się trochę śmiać chciało. Maria Wodzińska
Pasjonująca powieść o poplątanych ścieżkach miłości, płomiennych namiętnościach, salonowych plotkach i uczuciach, które nie dają o sobie zapomnieć.
Cztery niezwykłe kobiety i jeden mężczyzna, Fryderyk Chopin. Za co go kochały? A on – kogo kochał naprawdę? 
Kiedy sięgałam po „Narzeczone Chopina” spodziewałam się powieści w „Knedlerowym” stylu. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy dostałam książkę napisaną nieco inaczej niż chociażby „Szepty z wyspy samotności”. Pierwsze novum, które pojawiło się już na pierwszych stronach, to humor, subtelny, niby nieśmiały, a jednak był. Potem autorka oddała głos kobietom Chopina, dając czytelnikowi możliwość wysłuchania" ich monologu. Z tego swobodnego potoku słów krystalizował się obraz każdej z nich. Konstancja Gładkowska, Maria Wodzińska, George Sand, Jane Stirling – każda inna, a jednak z każdą z nich łączyła pianistę jakaś relacja. Czy którąkolwiek z nich kochał naprawdę…?
Pierwszoplanowa narracja sprawia, że mamy wrażenie, że „narzeczone” artysty to właśnie nam – czytelnikom opowiadają historię swojego życia. Ich życia przed, po a nade wszystko za czasów Chopina”. Bez wstydu opowiadają o najbardziej intymnych momentach, swoich uczuciach, nadziejach, obawach, strachu oraz namiętnościach. Bo o ile uczucie Chopina do każdej z nich jest postawione w pewnym sensie w wątpliwość, to jednak każda z kobiet kochała go na swój sposób. Łączyła je z nim niewidzialna nić zrozumienia, nawet jeśli była to tylko miłość platoniczna.
W nowej powieści Knedler nie stawia pomnika znanemu pianiście. Pozwala czytelnikowi wyłuskać obraz Chopina z fragmentów monologów jego „narzeczonych”, które składają się na jego postać Choć tak naprawdę nie mamy pewności, czy widziany ich oczami był w rzeczywistości właśnie takim człowiekiem, jakiego go zapamiętały. Z całą pewnością był niezwykle uzdolniony, niemniej zbyt wrażliwy, by „przetrwać na świecie przez dłuższy czas”. Emanujący niezwykłą energią, kimś, kto ożywiał ludzi i przestrzeń, która go otaczała. Samotny pomimo tłumu, a jednocześnie złakniony uczucia i zrozumienia go jako artysty oraz osoby odbierającej codzienność przez pryzmat muzyki. Człowiek, który niewątpliwie chciał kochać, a jednak wciąż mam w głowie pytanie, czy tak naprawdę dane mu było doświadczyć takiego uczucia, jakiego pragnął?


Podsumowując:

„Narzeczone Chopina” to książka, która oddaje głos kobietom będącym w jego najbliższym otoczeniu. Ich monologi, z których wyłania się jego obraz, tym, którzy do tej pory widzieli w nim jedynie uzdolnionego pianistę i kompozytora, ujawnią jego zupełnie inną, bardziej ludzką twarz, daleką od ideału i całej tej muzycznej otoczki. I choć książka jest interpretacją własną autorki opartą na listach, sztambuchu oraz zapiskach Chopina, to wybrzmiewa z niej swoistego rodzaju prawda, która sprawia, że pianista staje się nam bliższy. W tych wszystkich wspomnieniach staramy się odnaleźć jeszcze jeden obraz – obraz prawdziwej miłości, którą, jak pokazuje lektura nowej powieści Magdy Knedler, nie jest tak łatwo jednoznacznie zdefiniować.

Książkę można zamówić tutaj: KLIK

Wpis powstał we współpracy z Wydawnictwem MANDO.

 



Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana