"W domu na święta" - Barbara Kwinta


(…) przynajmniej część życiowych katastrof jest po coś.
Zimowy poranek. Magda Dzika budzi się obok mecenasa Focha. Za oknem pada śnieg, a z kuchni dobiega zapach świeżej kawy. Scena z planu nowej, świątecznej komedii romantycznej? Nie tym razem.

Nim kawa na dobre zaparzy się w filiżance, a Kraków udekoruje ulice świątecznymi girlandami, Magda trafi w sam środek życiowej śnieżycy. Znowu! Z dnia na dzień zostaje bez dachu nad głową. Żona Focha niczym Grinch ogłasza, że rozwodu nie będzie. Lena chce wylecieć na kontrakt modelingowi do Japonii. Bolo z odludka zmienia się w popularnego gamera, a Franek? Franek chciałby mieć wreszcie swój własny pokój. Dla siebie i …wymyślonego przyjaciela.
Co zrobić, gdy oprócz białego puchu sypie się cały świat? Z pomocą przybywa babcia Foch, sołtyska Jadzia, załoga fabryki bombek i ksiądz Rudolf. Staną na rzęsach, by cała rodzina była razem, w domu, na święta. Choćby mieli go zbudować sami. Z piernika.

Dom. Co właściwie znaczy to słowo? Czy to miejsce, w którym powinny odpoczywać myśli, choć niekiedy błąkają się po nim jak przeciągi w starym korytarzu? Czy to bezpieczna przystań, w której można zapomnieć o troskach dnia codziennego? Czy można zmieniać go wielokrotnie i wciąż mieć poczucie, że stoi na stabilnych fundamentach, kiedy otaczają nas kolejne, wciąż nowe ściany? Bo czymże jest dom – czy to nie ludzie, którzy go tworzą? Bliscy, których obecność jest najbardziej komfortową przestrzenią, w której można się schronić.
Barbara Kwinta serwuje nam powieść świąteczną, która ma w sobie tak dużą dawkę humoru, czasami i sarkazmu, że uśmiech wypełza na naszą twarz niemal co chwilę. Autorka bawi się konwencją bożonarodzeniowych historii, wplatając weń perypetie rodziny, która jest poniekąd patchworkowa, a z drugiej zaś strony, zupełnie zwyczajna. I to właśnie w tym mariażu zabawnych scen oraz tych na wskroś życiowych tkwi siła „W domu na święta”.
Kiedy ma się pod opieką trójkę gremlinów, to znaczy małoletnich vel dzieci, to nie jest to łatwe zadanie. Zwłaszcza jeśli każde z nich zmaga się z trudnościami, próbuje odnaleźć się w nowej sytuacji, bowiem ta trójka wiele przeszła. Barbara Kwinta bierze na tapet losy rodziny, która musi wpisywać się w panujące reguły, by móc pozostać razem. A nie jest to proste, kiedy nagle mają zostać bez dachu nad głową i muszą stawić czoła bezdusznym procedurom. Czy mimo to Dzicy znajdą swój nowy dom? Czy Magda zdoła pogodzić rolę matki-siostry i głowy rodziny, by zdążyć z domem na święta?
Nowa powieść Barbary Kwinty to historia, która jak dla mnie ma trochę vibe filmu o Kevinie. Jest urocza, ale niepozbawiona inteligentnego humoru. Porusza, choć i bawi, nawet w sytuacjach podbramkowych, kiedy wielu by się załamało, a Magda walczy. Bo musi. Bo nie chce zawieść swoich „gremlinów”, nawet jeśli musiałaby w tym wszystkim zrezygnować z własnego szczęścia. Autorka pod komediową otoczką skrywa opowieść o trudach rodzicielstwa, nawet jeśli „nabytego”, o bezsilności, która czasami przytłacza, ale także o ludzkiej życzliwości, która rozkłada nad nami parasol bezpieczeństwa, kiedy kolejny raz wpadliśmy w życiową… zaspę.
Podsumowując:

„W domu na święta” to świąteczna powieść, która idealnie łączy sprawy ważne i poważne z humorem i dystansem do otaczającego nas świata. To opowieść o domu, który nie jest tożsamy wyłącznie z czterema ścianami, ale z miejscem, które daje poczucie bezpieczeństwa i bliskość ukochanych osób. Autorka kreśli historię, w której święta pokazane są z czułością, bez patosu, blichtru i zbędnej słodyczy. One po prostu są okazją do celebrowania chwil w gronie rodzinnym oraz do radości z tego, że udało się to, co niemożliwe. To również opowieść o gotowości na wszystko w imię miłości, nawet jeśli trzeba byłoby zbudować upragniony dom… z piernika.

Książkę można zamówić tutaj: KLIK


[post sponsorowany przez Wydawnictwo LIRA]

Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana