"Autobusy pełne pustych miejsc" - Zuzanna Gajewska

Każdego dnia spotykamy ludzi, którym śmierć odebrała bliskich, a żałoba ma tyle barw, ile jest osób doświadczających straty. I każdy ma swój sposób na radzenie sobie z nią.
Helena spędza dużo czasu, jeżdżąc komunikacją miejską.
Jeździ z pracy do domu, z domu do pracy. Z jednego końca Gdańska na drugi. Dokądś i bez celu. Jeździ, wpatrując się we współpasażerów i puste miejsce obok, które kiedyś zajmowała jej przyjaciółka Patrycja. Ale Patrycji już nie ma. Dlatego Helena szuka jej w innych ludziach, w ich gestach, słowach, spojrzeniach. Szuka jej w autobusie i na przystankach.
Kiedy niebezpiecznie zbliża się do zakrętu, spotyka na swojej drodze towarzyszki podróży: dziewczynkę w stroju jednorożca oraz staruszkę z kolekcją wielkich kapeluszy i gadającym krukiem w ogródku.

Kiedy odejdziesz, będę cię szukać. W innych oczach, cudzych gestach, w uśmiechu… Będę rozglądać się wokół, bo to niemożliwe, że ciebie już nie ma. A może jednak… może odnajdę cię w grymasie twarzy pani z warzywniaka, w tym, jak przytulają się bliskie sobie osoby na przystanku, kiedy pojadę do pracy. Będę cię szukać we wspomnieniach, które są tak świeże, że aż bolą. Ale będę do nich zaglądać, by pamiętać, jak ważną częścią mojego życia byłeś…
Kiedy sięgamy po książkę, która traktuje o śmierci, odchodzeniu, żałobie, gdzieś w głębi duszy obawiamy się, że dotknie tych strun wrażliwości, które wciąż jeszcze wybrzmiewają cichym bólem po stracie… Ja też się bałam, ale wiedziałam jednocześnie, że Zuzanna Gajewska mnie nie zawiedzie. Nie zrani, a ofiaruje historię, która zachwyci pięknem słowa, która pozbawiona blichtru i zbędnego patosu, trafi tam, gdzie trafić powinna... I dokładnie tak też się stało.
Ta powieść jest niczym żałobny patchwork. Uszyta ze skrawków, barwnych kawałków, przecież żałoba ma tyle kolorów ilu ludzi jej doświadcza… Boli, łamie serce, bywa, że sprawia, iż zamykamy się w sobie, zbyt wrażliwi na cierpienie i „dotyk świata”, który zdaje się mówić: „czas leczy rany”, „dasz radę”, „żyj dalej”… Ale dlaczego? Dlaczego mam podporządkować się cudzym oczekiwaniom, pokazywać na zewnątrz, że jestem silna, choć jestem krucha i rozpadłam się w momencie, kiedy odeszła osoba mi bliska…? Zuzanna Gajewska kreśli opowieść, która, choć dotyka spraw niemal intymnych, bo żałoba jest wszak indywidualną sprawą, emocjonalną i delikatną, to robi to w sposób kojący. Ona nie mówi, że będzie lepiej, nie ocenia, nie daje rad… Ona pisze o żałobie, a my wyruszając w podróż pełną pustych miejsc, dostajemy spokój i ukojenie, jakiego zupełnie się nie spodziewamy. I choć paradoksalnie może wydawać się to niemożliwe, to tak jest. Opowieść o żałobie wywołuje czuły uśmiech, ciepło, także u kogoś, kto „na świeżo” jej doświadczył. Sprawdziłam…
To powieść, która otwiera w czytelniku przestrzeń, której nie da się potem łatwo zamknąć. „Autobusy pełne pustych miejsc” to opowieść, która porusza nie tyle fabularnym rozmachem, ile ciszą. Tą ciszą, która niewypowiedziana, zostaje między słowami. Tą, która odzywa się dopiero wtedy, gdy przewracamy ostatnią stronę i wracamy do rzeczywistości. Autorka snuje opowieść o samotności w świecie pełnym ludzi, o niezrozumieniu mimo szczerych chęci, o przeżywaniu żałoby po swojemu, choć dla innych nasz sposób może być irracjonalny. Niezależnie od wszystkiego - mamy do tego prawo. Zuzanna Gajewska w sposób niezwykle czuły i subtelny dotyka tego tematu, pokazując także wątek odchodzenia widziany oczami dziecka, co porusza do głębi, a jednocześnie jest czymś na kształt pomocnej dłoni wyciągniętej w kierunku rodziców, którym trudno jest rozmawiać ze swoimi pociechami o śmierci.
To, co przykuwa czytelniczą uwagę to kreacja bohaterów. Są nieidealni, czasem nieco ekscentryczni, ale tworzą coś na kształt wspólnoty ludzi, których łączy tak wiele, których spaja pustka... To nie tylko opowieść o Helenie, ale o wielu innych osobach, które utkały swoją codzienność z tęsknoty za tymi, którzy odeszli. O tych, którzy nie chcą zapomnieć, egzystować dalej, jakby nic się nie stało, ale o tych, którzy w życiu PO próbują odnaleźć siebie i wewnętrzny spokój.

Podsumowując:
Czy smutek może być piękny? W nowej powieści Zuzanna Gajewska udowadnia, że tak. Że można pisać o stracie i żałobie tak, że każdy, kto eksploruje tę historię, się zachwyci. W prostocie niewypowiedzianych słów, w zwyczajności dnia, w tęsknocie i emocjach, którymi nasączona jest ta wyjątkowa opowieść. To historia, która pokazuje, że wokół wciąż tak wiele jest pustych miejsc, tak wiele serc nie potrafi zapełnić luki powstałej po odejściu ukochanych osób, a mimo to wciąż trwamy. Wsiadamy do kolejnego autobusu, szukając tych, których kochaliśmy w innych ludziach. Czasem uciekamy, innym zaś razem zagłębiamy się we wspomnieniach, bo one dają ukojenie. Przemierzamy drogę od straty do akceptacji, stawiając nieśmiało pierwsze kroki. Zuzanna Gajewska stworzyła opowieść, która uświadamia, że nawet tam, gdzie jest ból, można odnaleźć ciepło i spokój. Że także wtedy, kiedy odczuwamy pustkę, to wciąż możemy nauczyć się patrzeć na nią z nowej perspektywy. To jedna z najczulszych i niewątpliwie najlepszych książek, jakie miałam przyjemność przeczytać w tym roku. Polecam!
Komentarze
Prześlij komentarz