MATKA MOJEJ CÓRKI - Magdalena Majcher

Dwóch serc miarowe bicie,
Utracone, przerwane wspólne życie.
Nie usłyszę już Twego śmiechu w tej ciszy.
Mego płaczu też nikt nie usłyszy ...
Nie będziesz wzrastać między nami,
Nazywać nas swoimi rodzicami …
Nie rozbudzisz miłości matki, która w sercu mym drzemie,
A odgłos tupotu małych stópek, musi odejść w zapomnienie...

Książka z całą pewnością o macierzyństwie. Jednak ten temat przedstawiony został wielowymiarowo. Mamy bowiem do czynienia z miłością matki w ujęciu dwóch kobiet. Czy można kochać tak bardzo, by oddać swoje dziecko, aby ratować najbliższą osobę? Czy można tak bardzo kochać myśl o posiadaniu dziecka, aby skrzywdzić swoje własne? Na te i wiele innych trudnych pytań odpowiedź możemy znaleźć w książce Magdaleny Majcher „Matka mojej córki”. Ale zanim więcej na temat moich spostrzeżeń, krótka notatka wydawnicza:
Nina w wieku szesnastu lat przeżyła pierwszą miłość i... zaszła w ciążę. Teraz niechętnie przyjeżdża do rodzinnej Czeladzi. Życie zmusza ją jednak do porzucenia kariery w bankowości i powrotu do domu. Musi uporać się nie tylko ze śmiercią ojca, ale również z własną przeszłością...
Czy Nina znajdzie w sobie odwagę, by stanąć oko w oko z prawdą? Czy będzie potrafiła naprawić błędy z przeszłości i stać się matką dla swojego dziecka?

Autorka po raz kolejny sięga po temat tak bliski wielu kobietom jakim jest macierzyństwo. Nie jest to jednak typowa, wesoła powieść o „oczekiwaniu na bociana”. To książka o dorastaniu: o dorastaniu do bycia dobrą matką i bycia matką w ogóle. Nina, główna bohaterka, zachodzi w ciążę w wieku 16 lat. I oto dotąd poukładane życie dziewczyny z dobrej rodziny, lega w gruzach. Wszystkie plany związane z pójściem na studia, beztroskie marzenia nastolatki zostają jej odebrane. Sprawa jest o tyle trudniejsza, że marzenie o posiadaniu dziecka jest, nie bójmy się użyć tego słowa, obsesją jej matki. Jednak droga do spełnienia go, staje się bardzo wyboista …

Akcja powieści toczy się dwutorowo. Dzięki temu zabiegowi możemy poznać teraźniejsze przeżycia Niny oraz te, które towarzyszyły jej wówczas, gdy była w błogosławionym stanie. Autorka pokazuje nam całą paletę emocji dziewczyny, która nie dosyć, że musi zderzyć się z trudnymi, jak na tak młody wiek, okolicznościami, to nie może liczyć na wsparcie osoby, która powinna być obok niej w takiej chwili – swojej własnej matki Małgorzaty. Dla mnie jawi się ona tutaj jako toksyczna matka. Pełna egoizmu, braku empatii, zapatrzona w siebie, obsesyjnie, bez względu na konsekwencje, realizuje swój plan. Plan posiada dziecka, nie zważywszy na to ile osób będzie musiała zranić. Bez względu na to, że zniszczy świat swojej córki...

Magdalena Majcher stworzyła w swojej książce swoistego rodzaju „studium przypadku macierzyństwa”. Wielowymiarowość tematu daje nam pełny obraz uczuć. Pokazanie go z punktu widzenia dwóch kobiet w różnych sytuacjach, zmusza do refleksji. Próbujemy wczuć się w rolę zarówno matki, jak i córki, odpowiedzieć na pytanie: jak my byśmy zachowali się w takiej sytuacji? I chociaż Małgorzata jest w pierwszym odruchu poddana ostrej krytyce, to zostawiamy gdzieś otwartą furtkę empatii, dla niej właśnie. Bo ktoś kto nie zderzył się z faktem braku możności posiadania dzieci, nie jest chyba w stanie tak ostatecznie jej osądzić, jakkolwiek nieetyczne były jej decyzje i zachowanie …

Mimo, iż książka traktuje o trudnym temacie, to napisana jest lekkim językiem. Wszystkie wypowiedzi czy opisy są bardzo wyważone. Książkę czyta się bardzo szybko, nie znaczy to jednak, że nie pozostawia ona w nas śladu. Niezwykle dojrzałe przemyślenia i spostrzeżenia sprawiają, że autorka niczym muzyk porusza w nas czytelnikach najczulsze struny.

"Matka mojej córki" to książka, która „wdziera się do naszego serca i sieje w nim spustoszenie”. To smutna i poruszająca lektura, która nie pozwala przejść obojętnie obok tematu trudnego macierzyństwa, czy też walki o dziecko. Wplecenie tematu w relacje rodzinne, tragizm sytuacji, manipulacje i czasem bezwzględne zachowania, wszystko to zostawia w naszej świadomości trwały ślad, uświadamia, że życie nie jest jedynie czarno – białe. Mimo poruszenia tak wielu trudnych aspektów, autorka zostawia nam czytelnikom także „światełko w tunelu”. Pokazuje bowiem, że każdy z nas zasługuje na drugą szansę, a miłość potrafi skruszyć nawet największy i najtwardszy mur, który wzrastał przez wiele lat. Serdecznie polecam książkę Magdaleny Majcher!



Komentarze

  1. Od jakiegoś czasu mam ochotę sięgnąć po tę książkę i wydaje mi się, że już niedługo to zrobię.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram

Copyright © NIEnaczytana