"Nie pozwól mu odejść" - Tomasz Kieres

Zawsze było jakieś "ale". Liczy się ta minuta, a później może będzie następna, a może nie... Teraz."
Poprzednia książka Tomasza Kieresa przypadła mi do gustu i byłam ciekawa, czy autor utrzyma poziom. Czy nowa historia poruszyła mnie równie bardzo?

Połączyło ich wielkie uczucie, którego nadejścia żadne z nich się nie spodziewało. Niechciane, nieplanowane, niepotrzebne. Wielka miłość, która jest wspaniałym darem, w tym przypadku obojgu przyniosła jeszcze więcej bólu.
Bo miłość to wolność, a kochać znaczy pozwolić odejść. Nikt nie zasługuje na to, by zostać uwikłanym w związek bez przyszłości. W uczucie, które może zakończyć się tylko w jeden sposób. Do kogo jednak tak naprawdę należy decyzja?
Wzruszająca powieść o przewrotności losu i jego nieuchronności. O tym, że życie czasami brutalnie weryfikuje nasze plany i o sytuacjach, z których nie ma dobrego wyjścia.  
Kiedy przeczytałam już ponad połowę "Nie pozwól mu odejść" odniosłam wrażenie, że fabuła rozwija się tak, jak znajomość głównych bohaterów. Było zauroczenie, wielka namiętność, doszło nawet do skonsumowania związku, szkoda tylko, że już po kilkudziesięciu stronach... Mówiąc wprost - czułam się rozczarowana, bo o ile początek był obiecujący, to potem nagle coś w tej historii pękło i rozpoczęła się, trwająca niemal do samego końca, psychoanaliza, która mnie osobiście nużyła. O ile rozumiem ten zabieg, autor chciał pokazać swoich bohaterów, pozwolić tym samym zrozumieć czytelnikowi ich emocje, to dla mnie ta część książki była najzwyczajniej w świecie "przegadana"... Odnosiłam wrażenie, że czytam kilka razy o tym samym, że rozważania postaci są powielane, zmieniają się jedynie słowa. Dla mnie było tego za dużo i sprawiało, że czekałam na jakiś rozwój akcji, który przyszedł, ale dopiero pod sam koniec "Nie pozwól mu odejść".
Żeby jednak nie było, że jestem całkiem na nie, to pozytyw należy się autorowi za stworzenie dojrzałych postaci, za pokazanie, że miłość może przyjść do nas także wtedy, kiedy jesteśmy już dojrzałymi ludźmi i może być równie intensywna, a motyle w brzuchu to nie tylko domena nastoletniego uczucia. Dylemat, z którym zmaga się główny bohater też nie należy do najłatwiejszych. Podczas czytania każdy z nas może spróbować sobie odpowiedzieć na pytanie: jak ja zachowałbym/ zachowałabym się w takiej sytuacji? Nie chcę Wam w tym miejscu zdradzać, jaka przeszkoda pojawiła się w jego życiu, powiem tylko, że nie popieram jego decyzji i uważam, że nie powinniśmy decydować za innych. A już na pewno nie w taki sposób. 
Plus za zakończenie, które mimo iż stanowi swego rodzaju niedopowiedzenie, jest przez mnie odebrane jako zaproszenie do własnej interpretacji finału tej historii. Dla mnie to plus, bardziej wrażliwi czytelnicy będą zapewne woleli, aby było ono bardziej zero/jedynkowe. Ale w całej tej historii, w której najczęściej pojawiającym się zwrotem było: "wszystko nie tak", zakończenie musiało być płynne. Ale to tylko moje subiektywne spostrzeżenie.
Podsumowując:

"Nie pozwól mu odejść" nie zachwyciła mnie tak jak poprzednia książka autora, ale nie można odmówić jej pozytywów. I chociaż momentami bliżej było jej do melodramatu, to doceniam wnikliwe przedstawienie męskiego punktu widzenia i subtelność z jaką autor nakreślił tę, bądź co bądź, miłosną historię. Aby się przekonać czy Was #polskinicholassparks chwyci za serce, polecam sięgnąć po najnowszą książkę Tomasza Kieresa.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Filia.  

https://www.facebook.com/WydawnictwoFILIA/

Komentarze

  1. Nie znam autora, choć od dawna przymierzam się do zakupu jego powieści.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram

Copyright © NIEnaczytana