"Szczęście dla zuchwałych" - Petra Hülsmann

 (...) życie toczy się tam, gdzie chce. (...) Większość rzeczy po prostu się ludziom przydarza."
Przywołująca wakacyjne wspomnienia okładka i nieznana autorka. Czy to był dobry wybór?

Szczęście nie rośnie na drzewach – czasem trzeba o nie zawalczyć. Zabawna i wzruszająca opowieść o kobiecie, która odważyła się być szczęśliwa.
Stoisz po szyję w wodzie? Głowa do góry! Imprezy, wolność, beztroska − dla Marie nie ma nic ważniejszego. Wszystko zmienia się, kiedy jej siostra Christine zapada na ciężką chorobę i prosi, by na czas terapii zaopiekować się jej dziećmi. Jakby tego było mało, Marie ma przejąć jej posadę w rodzinnej stoczni jachtowej. Zupełnie nie ma ochoty na nowe wyzwanie, a tym bardziej na nowego szefa, sztywnego nudziarza o imieniu Daniel. Podczas gdy jedna katastrofa goni drugą, a życie staje się chaosem, Marie powoli zaczyna pojmować, że są na świecie rzeczy, o które warto walczyć. I że pewne sytuacje – na przykład nowa miłość − dopadają człowieka wtedy, gdy się tego najmniej spodziewa.
  
W zasadzie mogłabym rozpocząć swoją opinię od słów: jaka to była fajna książka. I to wystarczyłoby za całą recenzję. Nie byłoby to jednak fair ani wobec was, ani wobec wydawcy, dlatego napiszę dlaczego. Mogę z całą pewnością stwierdzić, że "Szczęście dla zuchwałych" to świetna obyczajówka, łącząca wiele cech, za które cenię ten gatunek: było życiowo, wesoło, ale nie zabrakło też przysłowiowej łyżki dziegciu. Czytałam ją z dużą przyjemnością, bo autorce udało się połączyć historię, ktora może nie jest oryginalna, ale zawiera w sobie przekaz zgrabnie połączony z dynamiką akcji. Po prostu to jedna z tych książek, która czytają się same. 
Dla kogo? Dla kobiet. O kim? O kobietach i to w dwóch mocnych konfiguracjach. Poprawna do bólu, ułożona matka dwójki dzieci, której los funduje walkę z chorobą oraz jej siostra, wiecznie płynąca pod prąd, beztroska "królowa życia", dla której liczy się tylko dobra zabawa. Kiedy życie zmusza obie, aby stać się na moment kimś innym, będą musiały przejść długą drogę, aby nauczyć się siebie nawzajem. 
"Szczęście dla zuchwałych" to jednak nie tylko fajna obyczajówka, ale także książka z przesłaniem. To opowieść o walce o swoje marzenia, o radzeniu sobie z trudnymi doświadczeniami z przeszłości oraz wewnętrznej przemianie, którą może przejść każdy z nas. To także wzruszająca historia o kobiecie, której przyszło stoczyć walkę z nierównym przeciwnikiem, jakim jest nowotwór. Autorka nie tylko pokazała traumę osoby chorej, ale także jej najbliższych, którzy w tym starciu, ze względu na swoją bezsilność, są często postaciami dużo bardziej tragicznymi.
Podsumowując:

Książkę Petry Hülsmann polecam wam z czystym sumieniem. Na pewno będziecie się przy niej dobrze bawić, bo główna bohaterka ma charakterek i choć początkowo może irytować, to szybko was do siebie przekona i do samego końca będziecie trzymali za nią kciuki. To opowieść z życia wzięta, w której nie zabraknie wzruszeń oraz... miłości, która często przychodzi do nas z najmniej spodziewanego kierunku. 

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Initium.
https://www.facebook.com/wydawnictwo.initium/




Komentarze

  1. O ciekawa pozycja, lubię obyczajowe książki a zwłaszcza gdy się w nich coś dzieje. Twoja recenzja mnie pociagnęła w jej kierunku i jak tylko będę miała okazję to na pewno przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa propozycja na jesienne wieczory, z przyjemnością przeczytam 👍

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram

Copyright © NIEnaczytana