"Rachunek za szczęście, czyli caffe latte" - Karolina Wilczyńska

Na każdej drodze są zakręty. I kamienie Na wiele nadepniesz, zanim nauczysz się je omijać. Tak to już jest. Można oczywiście usiąść na poboczu, ale wtedy nie uda się dojść do celu".
Przyszedł ten czas. Ostatni raz miałam okazję poczuć niepowtarzalny klimat "Kawiarenki za rogiem". Czy zakończenie historii Miłki przypadło mi do gustu?

Miłka próbuje poradzić sobie z problemami w kawiarence, ale niełatwo myśleć o pracy, gdy życie osobiste znowu się komplikuje. Na dodatek tajemnicza właścicielka kamienicy robi wszystko, by doprowadzić do zamknięcia lokalu.
Co na to Tymon? Kto będzie dla Miłki wsparciem w trudnych chwilach? Czy pani Wera wywróży bohaterce dobrą przyszłość? A może przepowie kolejne problemy? 

To co mogę powiedzieć po przeczytaniu ostatniego tomu tej serii, to że jest mi żal, że jego lektura już za mną. Tak, to może oznaczać tylko jedno - to była, moim zdaniem, najlepsza część cyklu "Kawiarenka za rogiem"! Stanowczo mogę powiedzieć, że to jedna z TYCH książek, które powstały ku pokrzepieniu serc. Historia Miłki, która z dosyć niepozornej dziewczyny, przeistacza się w pewną siebie i swojego celu w życiu kobietę, naprawdę mnie wciągnęła. Było w tym coś bajkowego, mogłabym odnieść się także do "Kopciuszka", bo i w przypadku tej opowieści mamy złośliwą Paulę, ale i... wróżkę! Pani Wera i jej jaśminowa herbata już zawsze będą wywoływały uśmiech na mojej twarzy. Po zakończeniu czytania czuję ciepło na sercu. I choć w historii Miłki nie zabrakło także, parafrazując tytuły poszczególnych tomów, gorzkiego espresso. to z całą pewnością zakończenie stanowi crème de la crème tej "kawowej historii". 
"Rachunek za szczęście, czyli caffe latte" to jednak nie tylko opowieść o losach Miłki. To także historia, która uświadamia nam, że w życiu nic nie jest tylko czarne, albo tylko białe. Że czasem nie wszystko jest takie, jakim się wydaje. Każdemu należy się druga szansa, bo czasem zwyczajna rozmowa wystarczy, aby pozbyć się negatywnych uczuć i fałszywego postrzegania danej sytuacji. Trzeba zmierzyć się z życiem. Mimo że czasem rzuca  nam ono kłody pod nogi, to możemy nauczyć się je omijać. A przede wszystkim należy dążyć do celu, nie zbaczając z wyznaczonej trasy i nie siadając na poboczu ścieżki losu. Bo wszystko ma swój czas i miejsce i "dzieje się wtedy, kiedy jest potrzebne".
Podsumowując:

Tak bardzo żal mi opuszczać mury urokliwej "Kawiarenki za rogiem". Autorce udało się wykreować miejsce bezpieczne, ciepłe, w którym każdy "rozbitek" może się schronić przed życiową zawieruchą. Aż żałuję, że gdzieś obok mnie nie ma takiej kawiarenki... Polecam miłośnikom pióra autorki, a także wielbicielkom powieści obyczajowych z przesłaniem. Myślę, że ta historia jest taka... kompletna. Był uśmiech, złość, rozczarowanie, a na końcu łza żalu ale i radości, że życie mimo, iż serwuje nam czasem prawdziwe rewolucje, to również wynagradza. Bo ono już takie jest - jak to tytułowe latte: puszysta pianka marzeń przenika się z kawową goryczą rozczarowania, aby w efekcie dotrzeć do słodyczy, której każdy z nas przecież doświadcza.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu FILIA.

https://www.facebook.com/WilczynskaK/
https://www.facebook.com/WydawnictwoFILIA/
 

Komentarze

  1. Mam tylko pierwszą część. Muszę dokupić dwa kolejne tomy. Wspaniała recenzja.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie przepadam za polskimi książkami, ale jestem zakochana w ich okładkach. Aż mam ochotę się skusić :P

    weronikarecenzuje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo lubię książki Pani Wilczyńskiej. Kawiarenki za rogiem jeszcze nie poznałam ale to tylko kwestia czasu. Wspaniała recenzja.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram

Copyright © NIEnaczytana