"Słonecznikowy Dom" - Adriana Allegri

Tajemnice nie mogą istnieć w świetle prawdy, a chociaż prawda może być bolesna, jej trwałym darem spokój.
Rodzinne sekrety wychodzą na jaw podczas gdy młoda kobieta walczy o przetrwanie i o miłość.
W sennym niemieckim miasteczku życie Alliny Strauss wydaje się idylliczne: pracuje w księgarni należącej do jej wujka, piecze strucle z ciotką i spędza weekendy z przyjaciółmi oraz narzeczonym. Jednak w 1939 roku wychodzi na jaw przerażający sekret — jej biologiczna matka była Żydówką, co czyni Allinę Mischlingiem, czyli osobą mieszanego pochodzenia.
Pewnej tragicznej nocy, po utracie wszystkich bliskich, Allina zostaje zmuszona do pracy jako pielęgniarka w ramach programu Lebensborn w państwowej fabryce dzieci zwanej Domem Hochland. Gdy Allina poznaje Karla, wysoko postawionego oficera SS, który również skrywa swoje tajemnice, oboje muszą zdecydować, ile są w stanie sobie nawzajem wyznać — i jak wiele ryzykują, łącząc siły.
Nici tej poruszającej i przejmującej powieści splatają się w historię o stracie i miłości, przyjaźni i zdradzie oraz o sekretach, które ukrywamy, by ocalić samych siebie.
Słonecznikowy Dom to niezapomniana opowieść o miłości i poświęceniu.

Tajemnice nie mogą istnieć w świetle prawdy. I nawet jeśli prawda jest bolesna, jej wyjście na światło dzienne, niesie spokój. Bo gdy coś ukrywamy, zmagamy się z ciężarem, który w nas tkwi, który z czasem zaczyna odbierać poczucie bezpieczeństwa i rzuca się cieniem na nasze spojrzenie na świat. Ujawniona prawda nie zawsze przynosi ulgę, często wymaga odwagi, zmierzenia się z konsekwencjami i własną na nią reakcją. Jednak właśnie w tej konfrontacji pojawia się przestrzeń, w której można w końcu odetchnąć pełną piersią, bowiem prawda, choć bywa wymagająca, to pozwala żyć w zgodzie z samym sobą, bez balastu, który trzeba wciąż ukrywać.
Powieści, których akcja toczy się dwutorowo, są jednymi z moich ulubionych. Możliwość obserwowania, jak wydarzenia z przeszłości przenikają się z teraźniejszymi, jak determinują codzienność tych, których losy obserwujemy tu i teraz, jest czymś, co zawsze mnie fascynuje. A kiedy przewracam ostatnią stronę, kiedy już mam przed oczami kompletną opowieść, długo po tym myślę, jak potoczyłoby się życie bohaterów, gdyby prawda nie wyszła na jaw.
„Słonecznikowy Dom” to powieść, która porusza. To historia o odkrywaniu swojej tożsamości, ale także o tożsamości, którą chcemy lub musimy, ukrywać przed światem. Autorka stworzyła opowieść, która skłania do refleksji, która wywołuje w czytelniku ambiwalentne uczucia, bowiem granica między prawdą a kłamstwem zaczyna się zacierać. W głowie pojawiają się zatem pytania, czy zawsze warto pozwolić jej wydobyć się na powierzchnię? Czy przemilczane fakty nie powinny na zawsze pozostać przykryte całunem zapomnienia? Adriana Allegri nie daje gotowych odpowiedzi, ale maluje przejmujący obraz człowieka w obliczu prawdy o swoim pochodzeniu i wydarzeniach, które wpłynęły na jego dzisiejszą codzienność.
Książka autorki to także opowieść o bezdusznym programie Lebensborn. Przeświadczeniu, że człowieka można sklasyfikować, wykształcić według określonego schematu, ocenić, przypisać do danej kategorii… Czytelnik obserwuje życie osób tam pracujących, a także dzieci niejako od środka, z każdą przewracaną stroną odkrywając okrutne praktyki. Powieść ukazuje wpływ hitlerowskiej indoktrynacji na kobiety, które w wielu przypadkach były dumne, że mogą rodzić kolejnych obywateli Niemiec. Niezależnie od uczuć oraz tego, kto był ich ojcem. I chociaż snuta przez nią opowieść poraża autentycznością zdarzeń, to z mroku wyłania się nadzieja. Że w całej tej machinie uwielbienia dla przywódcy, tych, którzy bezkrytycznie realizowali jego wizję, znaleźli się i tacy, którzy nie zgadzali się nią. Którzy dostrzegali niemoralne praktyki i chcieli ocalić przed nimi bezbronne istoty, nawet kosztem własnego życia…

Podsumowując:
Adriana Allegri w swojej powieści nie stroni od bolesnych scen. Jej bohaterka doświadcza okrucieństwa, które ją łamie. Które wyniszcza ją i zdaje się, że nie ma dla niej ratunku. A jednak nadzieja umiera ostatnia i kobieta zaczyna dostrzegać, że w tym świecie wypełnionym bezdusznością, w systemie hitlerowskiej indoktrynacji, są także ci, którzy próbują z nią walczyć. Po cichu, od środka, ale wciąż z sercem na dłoni. To opowieść, która uświadamia, że człowieczeństwo, choć było w tamtych czasach towarem deficytowym, to wciąż było obecne. To także historia o miłości, która była jasnym punktem w ogarniętym mrokiem świecie. Była niczym słonecznik – otwarty, rozpraszający ciemność, dający szczęście, nawet jeśli wydarte tylko na moment… Poruszająca, pełna rodzinnych tajemnic, refleksyjna opowieść z historią w tle, która z jednej strony wybrzmiewa bólem, a z drugiej nadzieją, że wbrew wszystkiemu wciąż można dalej żyć.
Komentarze
Prześlij komentarz