"Bądź moim światłem" - Agata Przybyłek

Jej serce i rozum toczyły walkę, a ona jak na złość, nie widziała żadnego dobrego wyjścia z tej sytuacji. Co miała począć? Rozdwoić się? Sklonować? Wiedziała tylko jedno - nie można wiecznie żyć w zawieszeniu."
Po książki Agaty Przybyłek sięgam w ciemno. Na moim regale stoją wszystkie, jakie wyszły spod jej pióra. Dlatego nie mogło tam zabraknąć i najnowszej, zimowej - "Bądź moim światłem".

Czy jeden spacer może zmienić całe życie? Ta historia poruszy wasze serca…
Gdy Magda wraca do mieszkania w pewien listopadowy wieczór, miasto niespodziewanie pogrąża się w mroku. Dziewczyna ma wyjątkowego pecha – nie dość, że w całej dzielnicy nie ma prądu, to jeszcze rozładował jej się telefon. Na szczęście przechodzący akurat z latarką mężczyzna oferuje jej pomoc. Rozmowa i wspólny spacer sprawiają, że między dwojgiem nieznajomych rodzi się nić porozumienia.
W domu na Magdę czeka mąż, z którym od lat kobieta dzieli los – przysięgali przecież, że to na dobre i na złe. Wydaje się jednak, że łączące ich uczucie dawno wygasło. Czy aby na pewno? Ponowne spotkanie z poznanym tamtego pechowego wieczoru mężczyzną sprawia, że Magda ma coraz więcej dylematów. Co wybierze, lojalność czy własne szczęście?
„Bądź moim światłem” to niezwykle dojrzała i przejmująca opowieść o wyborach z gatunku tych najtrudniejszych.

Książka świąteczna Agaty Przybyłek? Na to wskazywałaby magiczna okładka. A jednak nie zakwalifikowałabym jej do tego gatunku. Bo w moim odczuciu to historia, która jest na tyle uniwersalna, że osadzenie akcji akurat w zimie, jest zupełnie przypadkowe. Nie znajdziecie w niej bowiem radosnej atmosfery Bożego Narodzenia, choć jest delikatne do niego nawiązanie. Co zatem kryje "Bądź moim światłem"? 
Cały czas podczas lektury tej książki po mojej głowie krążyły słowa: I choćbym kroczył w ciemności, a miłości bym nie miał, byłbym niczym... Mogłabym je określić parafrazą znanych słów psalmu, a jednak tak bardzo pasowały mi do fabuły... Człowiek kształtuje swoje życie według własnego uznania. Jedni stawiają na karierę, inni marzą o założeniu rodziny. Ale to już chyba jest uwarunkowane genetycznie, że każdy z nas potrzebuje w nim miłości. Ona dodaje skrzydeł, wywołuje uśmiech na twarzy i sprawia, że mamy poczucie, iż możemy góry przenosić. Być może dlatego tak bardzo cierpimy, jeśli ją utracimy...
W najnowszej książce Agata Przybyłek wzięła na barki bardzo trudny temat związany z koniecznością wyboru. Wyboru o tyle trudnego, że między sercem, a rozumem. Ci z was, którzy kiedykolwiek stanęli przed takim dylematem zapewne wiedzą, że nie ma dobrego wyjścia z takiej sytuacji, kiedy serce zaczyna mocniej bić, mimo że nie powinno. Kiedy na naszej drodze pojawia się miłość, której nie zapraszaliśmy, nie szukaliśmy, dla której nie ma miejsca w naszym życiu. Wtedy pojawia się pytanie - czy można? Czy powinno się dać jej szansę, skoro obok jest już druga osoba? Czy możemy dać ponieść się emocjom i tym samym rozbudzić nadzieję w tej drugiej osobie, pozwolić się jej zaangażować i snuć sen, piękny sen o wspólnym życiu? Przyznaję, że podczas lektury targały mną emocje. Były momenty, w których byłam zła na główną bohaterkę, łatwo ją oceniłam i moja ocena miała negatywny wydźwięk. Zaraz potem nachodziła mnie refleksja, że przecież miłość przychodzi niespodziewanie, wtedy, gdy człowiek na nią nie czeka. Z wypiekami na twarzy czekałam jak ułoży się ta niezwykle trudna konfiguracja serc...? I przyszło zakończenie. Kilka razy sprawdzałam, czy to na pewno koniec?! Ale przecież... A może...? I co teraz? Czy na pewno...? A jednak. W moim odbiorze autorka zakończyła swoją historię i nie zakończyła jednocześnie. Nie, nie znaczy to, że finał "Bądź moim światłem" jest zaproszeniem do jej kontynuacji, ale dla mnie jest takim... niedopowiedzeniem? Szansą na zadanie sobie przez czytelnika pytania: jakiego wyboru ja bym dokonał? A co by było gdyby...?  
Podsumowując:

"Bądź moim światłem" to książka pełna emocji. Traktująca o ludzkich słabościach i dylematach, które potrafią zaburzyć spokój i porządek, jaki zapanował w naszym życiu. To opowieść, którą możecie śmiało czytać już teraz. Dojrzała i zmuszająca do refleksji, stawiająca przed odpowiedzią, której nie chcemy, a może nie potrafimy udzielić...? To na pewno jest jedna z takich książek, które zostają w pamięci, bo ogrom emocji, jakie ukryto na jej kartach, nie pozwala o sobie zapomnieć...

Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana