"Pod tym samym niebiem" - Katarzyna Kielecka
Ludzie szukają po prostu szczęści. Niczego więcej. A po to nie muszą docierać do żadnego celu. Wystarczy, że pójdą drogą, którą lubią, którą sami wybrali i gdzieś tam na szlaku dołączą do nich bliscy, którzy będą ich szanować i kochać."
To było moje pierwsze spotkanie z twórczością Katarzyny Kieleckiej. Czy zaliczam je do udanych?
Lilianna wiedzie szare życie zwykłej księgowej. Jej
czas wypełnia córka, przyjaciółka Kinga oraz praca. Pewnego grudniowego
dnia Lilianna otrzymuje tajemniczy list, w którym nieznana dotąd
cioteczna babcia informuje, że przekaże jej w spadku dom, jeśli
dziewczyna zgodzi się na warunki testamentu. Lilka, za radą Kingi, nie
traktuje tej wiadomości poważnie. Tymczasem świat obu kobiet niemal z
dnia na dzień staje na głowie.
Czy przyjaciółki pozwolą, by świąteczny czas stał się dla nich niczym operacja na otwartym sercu? Czy znajdą w sobie odwagę, by zrozumieć przeszłość i otworzyć się na to, co niesie im życie?
Czy przyjaciółki pozwolą, by świąteczny czas stał się dla nich niczym operacja na otwartym sercu? Czy znajdą w sobie odwagę, by zrozumieć przeszłość i otworzyć się na to, co niesie im życie?
Pierwsze spotkania z twórczością danego autora mają to do siebie, że nie wiemy czego się możemy spodziewać. Bądź co bądź, towarzyszy temu ekscytacja, fajnie jest odkrywać nowe, niezbadane książkowe lądy. I tak było też w przypadku Katarzyny Kieleckiej. Już od pierwszej strony wiedziałam, że decyzja sięgnięcia po jej książkę, była dobra. Podobał mi się styl autorki, dosyć lekkie pióro oraz subtelny humor, którym mnie absolutnie kupiła.
W "Pod tym samym niebem" poznajemy w głównej mierze losy Lilki, która samotnie wychowuje córeczkę Nelę, która cierpi na achondroplazję. Jej sytuacja osobista jest, krótko rzecz ujmując, skomplikowana. W codziennym przetrwaniu wsparciem służy jej dosyć ekscentryczna przyjaciółka Kinga, która swoją energią mogłaby doładować wiele osób. Sytuacja głównej bohaterki zmienia się, kiedy w jej ręce trafiają listy od ciotecznej babci, o której istnieniu nie wiedziała.
A jak to jest z tą świąteczną atmosferą? Okładka jak najbardziej sugeruje powieść zimową, z Bożym Narodzeniem w tle. I faktycznie, święta są tutaj tłem, ale autorka skupiła swoją uwagę przede wszystkim na pokazaniu przeszłości, którą czytelnik poznaje z listów seniorki rodu, czyli Apolonii. Snuje ona opowieść o życiu w czasie II wojny światowej, roztacza przed swoją cioteczną wnuczką smutną wizję dotyczącą rodzinnych relacji, opowiada o zerwanych więziach, które po latach chciałabym "skleić". Jej listy stanowią bardzo ciekawe wtrącenia do fabuły, która w głównej mierze oscyluje wokół losów Lilki oraz Kingi, która mimo, że jest postacią drugoplanową, ma całkiem bogate życie uczuciowe.
Podsumowując:
Książka Katarzyny Kieleckiej to słodko - gorzka opowieść o trudach codzienności, o próbie poznania przeszłości oraz swoich korzeni. Pełna rodzinnych tajemnic, które stopniowo wychodzą się na światło dzienne. To jednak przede wszystkim historia, która ukazuje potęgę matczynej miłości, która potrafi stawić czoła społecznemu niezrozumieniu, brakowi tolerancji oraz odtrąceniu. To opowieść o tym, że czasem warto postawić wszystko na jedną kartę i zaryzykować, aby odmienić swoje życie. To czy w przypadku Lilki była zmiana na lepsze, dowiecie się sięgając po "Pod tym samym niebem".
Za egzemplarz do recenzji dziękuję autorce i Wydawnictwu Szara Godzina.
Komentarze
Prześlij komentarz