"Odrobina magii" - Agnieszka Olejnik

  

Tak czasem w życiu jest, że pewne rzeczy zwyczajnie się dzieją - nikt nie pyta nas o zgodę, pewnego dnia stajemy twarzą w twarz z cudzym cierpieniem, nieszczęściem... I albo odwracamy się plecami, albo nie potrafimy tego zrobić. Nawet jeśli to burzy dotychczasowy porządek naszego świata".

Ta okładka jest iście magiczna. Czy i treść była taka sama?

Czerwone dachy powolutku przykrywa śnieg. Księżyc zagląda do okien mieszkańcom. Oto Zosia, która właśnie straciła miłość swego życia i pragnie ją odzyskać. Oto Klara, tkwiąca w nieudanym związku. Tu zaś śpi Kosma, marzący o debiucie literackim. Pani Jadzia krząta się jeszcze w kuchni i zerka na telefon. Może syn wreszcie zadzwoni, może zapowie się na święta. A syn? Syn, który po sześciu latach nadal nie pogodził się ze śmiercią żony, pragnie tylko, aby matka zostawiła go w spokoju.
Wszyscy czegoś pragną, czegoś szukają. I wszyscy znajdą, jeśli tylko pozwolą, aby w ich życiu pojawiła się odrobina magii.
No tak, jest jeszcze kot. Kot też marzy. O czymś, co dałoby się zjeść, o ciepłym kąciku, gdzie mógłby po prostu spać i jeszcze… żeby to białe, mokre paskudztwo przestało wreszcie lecieć z nieba.

Ależ to była cudna powieść! Na samą myśl o niej na mojej twarzy wciąż pojawia się uśmiech. To jedna z tych historii świątecznych, która idealnie łączy przesłanie z ciepłem i bożonarodzeniowym klimatem. Nie ukrywam, że najpierw urzekła mnie okładka, która na myśl przywodzi zimową, aromatyczną herbatę. I taka jest właśnie książka Agnieszki Olejnik - pełna zapachów świąt, na czele z anyżkami, otulająca magią, zarówno tą związaną z tym wyjątkowym okresem w roku, jak i tą codzienną. Bo przecież taka też istnieje. Wystarczy tylko ją dostrzec...

Pierwsze skrzypce w "Odrobinie magii" gra stanowczo miłość. Podczas lektury cały czas miałam przed oczami film "To właśnie miłość". Bo choć fabuła jest zgoła odmienna, to powieść Agnieszki Olejnik wywołuje podobne emocje. Mamy tutaj wątek wdowca, który niczym Grinch w święta, nie wierzy w to, że ma jeszcze szansę, aby spotkać miłość. Mamy dwóch uczuciowych rozbitków, którzy znajdują się w tym życiowym oceanie i wspierając się, próbują odnaleźć swoją bezpieczną przystań. Nie sposób nie wspomnieć o pani Jadzi, która absolutnie skradła moje serce i to ona, niczym dobra wróżka z Kopciuszka, dzieli się magią, zarówno tą ukrytą w dobrej radzie, jak i pysznym daniu.


Podsumowując:

Świąteczna powieść Agnieszki Olejnik stanowczo ląduje w gronie moich ulubionych tegorocznych książek z tego gatunku. Ciepła, zabawna i przede wszystkich pełna miłości opowieść o tym, że każdy ma szansę na swojej drodze spotkać drugą połówkę. O pasji, która czasem przychodzi do nas jesienią życia. O nietypowej przyjaźni między starszą panią i młodszym mężczyzną. Okraszona życiową mądrością płynącą od nieocenionej pani Jadzi, która niczym Kwiatkowska, żadnej pracy się nie boi, a gdzie diabeł nie może tam może ją z powodzeniem posłać. Ona zmiękczy każde serce i weźmie pod skrzydła wszystkich uczuciowych zmarzluchów. Klimatyczna i urocza. Czytajcie koniecznie!

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Filia.  

https://www.facebook.com/WydawnictwoFILIA/

 

 

 

Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana