„Najtrudniejsze zawsze są emocje" - wywiad z Ewą Formellą
W ręce czytelników trafiła właśnie Twoja najnowsza powieść – „Złoty konik dla Palmiry”. Jakie emocje towarzyszą Ci przy okazji tej premiery?
Nie wiem, czy można słowami to opisać 😊 To jak kolejny poród, matka cieszy się z narodzin każdego dziecka tak samo. Ta książka jest z pewnych względów dla mnie szczególna i jedyne czego BARDZO żałuję, to tego, że żadne z moich rodziców, a szczególnie TATA nie będą mogli jej przeczytać. Ale czytając komentarze czytelniczek i czytelników, jestem bardzo szczęśliwa, że nie tylko ja czekałam na tę książkę. Dzień premiery to dla mnie osobiste wielkie święto, wielkie szczęście, którym mogę się podzielić z innymi. To coś tak emocjonującego, że trudno to wyrazić słowami.
Zawsze w przypadku cyklu ciekawi mnie, czy autor ma swoją ulubioną
część. A jak jest w Twoim przypadku — masz swoją ulubioną historię z
serii „Szkatułka wspomnień”?
Wszystkie „dzieci” kocham tak samo, ale myślę, że „Listy do Duszki” i „Złoty konik dla Palmiry” są bardziej bliskie mojemu sercu, bo w pewnym sensie znałam osobiście ich bohaterów. Bohaterka książki „Listy do Duszki” bardzo mocno mi kibicowała, znając moje wcześniejsze podejście do wydawania książek, bo nie wiem, czy wiesz, ale ja sześć pierwszych książek wydałam sama, a self publishing niestety wciąż w naszym kraju uważany jest za coś niewartego uwagi, mówiła, że modli się o to, aby wreszcie ktoś mnie zauważył. Zapewniłam ją, że nawet jeżeli ta książka przejdzie obojętnie przez wydawnictwa to ja i tak ją wydam sama. Miałam już nawet projekt okładki 😊 Ale moja „Duszka” chyba mocno trzymała te kciuki, bo zaledwie około tygodnia czy dwóch, od wysłania tekstu do wydawnictw otrzymałam odpowiedź od wydawnictwa Replika, że chcą książkę wydać. Cieszyłyśmy się obie. Niestety proces wydawniczy trwa dosyć długo i moja „Duszka” nie dożyła do dnia premiery, ale myślę, że tam, gdzie jest, cały czas trzyma te kciuki.
Książki z tej serii powstały na bazie wspomnień. Wydarzeń z życia wielu osób, które podzieliły się nimi z Tobą. Jak wyglądały rozmowy z bohaterami Twoich powieści?
W pewnym wieku, ludzie potrafią w kółko opowiadać jakąś historię, która mocno zakorzeniła się w ich pamięci. Do moich obowiązków z seniorami często należy po prostu spędzanie z nimi czasu. Oni potrzebują kogoś, przed kim mogą się wygadać, a ja jestem wyjątkowo dobrym słuchaczem. Kiedy jakaś historia mnie zainteresowała, to drążyłam temat „wyciągając” jak najwięcej szczegółów. Często śmiałam się i płakałam razem z nimi. Rodziny tych osób są niecierpliwe i znudzone słuchaniem po raz enty tej samej historii, ale mnie to nie przeszkadza, bo im częściej słyszę czyjeś wspomnienia, tym więcej zostaje w mojej pamięci i… książka jakby sama się pisze 😉
Co było najtrudniejsze podczas pracy przy książkach z tej serii?
Najtrudniejsze
zawsze są emocje. Czasami trudno mi było słuchać kogoś i panować nad
łzami, które same pojawiały się w oczach. Potem opisując jakieś
zdarzenie w domu, mogłam bezkarnie płakać i przeżywać to jeszcze raz, i
może dzięki temu udaje mi się te emocje przelewać na papier.
Na Twojej stronie przeczytałam, że zanim książka trafi w ręce
czytelnika, przesyłasz tekst do kogoś, kto powie Ci, jakie są jego
wrażenia po jego przeczytaniu. Nie inaczej było w przypadku „Złotego
konika dla Palmiry”. Czy zdradzisz, kto tym razem był Twoim beta-czytelnikiem?
Częściowo była to Lucyna Kleinert, pisarka i autorka bloga „Poza granicami Polski, ale nie tylko”, która „oprowadzała” mnie po Ascoli Piceno – mieście, w którym znalazł się jeden z moich bohaterów, podsyłałam jej każdy rozdział dotyczący współczesnej włoskiej scenerii, a ona bardzo drobiazgowo nanosiła poprawki. Kolejną osobą była pisarka Jolanta Kosowska, którą poprosiłam o napisanie blurba na okładkę. Przyznam szczerze, że trochę obawiałam się opinii Joli, ale wierzyłam, że nawet jeżeli skrytykuje to, co napisałam, to będzie to krytyka szczera i konstruktywna, ale jej ciepłe słowa bardzo pomogły mi w ocenie samej siebie.
Akcja najnowszej powieści rozgrywa się między innymi we włoskim mieście Ascoli Piceno. Dlaczego akurat tam postanowiłaś zabrać bohaterów swojej książki?
Kiedy dawano temu odkryłam blog prowadzony przez Lucynę Kleinert i zobaczyłam zdjęcia tego pięknego miasta, których Lucyna wrzuca całkiem sporą ilość, to po prostu zakochałam się w tym mieście. A ponieważ nigdy nie byłam we Włoszech, a musiałam tam umieścić część fabuły, to właśnie Ascoli wydało mi się jedynym miejscem 😉
„Złoty konik dla Palmiry”
wydaje się mieć w sobie największą dawkę pozytywnych emocji. A to za
sprawą ujmujących seniorów, głównych bohaterów powieści. Czy mają oni
swoje pierwowzory w rzeczywistości?
Tak. Palmira to wypisz-wymaluj moja podopieczna i serdeczna przyjaciółka pani Danusia. Jorguś to ktoś, kogo bardzo dobrze znałam. Chciałam pokazać, że nie wszyscy seniorzy to zgorzkniali staruszkowie, chociaż często samotność powoduje, że starsi ludzie stają się takimi. Niestety coraz mniej czasu, jaki rodziny mogą poświęcać swoim seniorom, ogłupiająca telewizja, która tylko straszy, a która jest głównym towarzyszem czasu starszych ludzi, to wszystko sprawia, że ci ludzie stają się smutni. A wiem, że wystarczy czasami odrobina zainteresowania, i chociażby wysłuchania tego, co marudny senior ma do powiedzenia, potrafią wykrzesać z tych ludzi radość.
Czy „Złoty konik dla Palmiry” to ostatnia część cyklu?
Teoretycznie "Szkatułka Wspomnień" miała być tetralogią, ale mam w głowie jeszcze jedną historię, wprawdzie zasłyszaną od kogoś, ale która bardzo mną wstrząsnęła, że nie wiem, czy nie odważę się jej napisać.
Jakie są Twoje najbliższe plany wydawnicze?
Być może, w tym roku ukaże się jeszcze jedna moja książka, ale póki co jest to wielki znak zapytania, chociaż podpisałam już umowę wydawniczą. Pracuję teraz nad kolejną tetralogią, ale dotycząca dzieci. Co z tego wyjdzie? Zobaczymy 😉
Dziękuję za rozmowę!
Dziękuję za zaproszenie do rozmowy, pozdrawiam serdecznie.
Komentarze
Prześlij komentarz