"Miłość na wojennej wyspie" - Jenny Lecoat - patronat medialny
Zainspirowana niesamowitymi wydarzeniami z Brytyjskich Wysp historia o miłości silniejszej od wojny i opresji.
W czerwcu 1940 roku Wyspy Normandzkie stały się jedyną częścią Wielkiej Brytanii okupowaną przez Niemców. Hedy Bercu, młoda Żydówka z Wiednia, która dwa lata wcześniej schroniła się na Jersey przed anszlusem, raz jeszcze zostaje zamknięta w potrzasku, z którego nie ma ucieczki.
Hedy rozpoczyna desperacką walkę o przeżycie. Dziewczyna nie tylko musi przetrwać okupację, ale uniknąć też wywózki do jednego z obozów, o których dochodzą coraz straszniejsze wieści. Mimo niebezpieczeństwa związanego z pochodzeniem, znajduje pracę u Niemców, w tajemnicy angażuje się również w nielegalną działalność. Pewnego dnia poznaje porucznika armii okupacyjnej i wbrew początkowej niechęci z czasem coraz mocniej się w nim zakochuje. Wkrótce okazuje się, że to od niego będzie zależał jej los…
"Miłość na wojennej wyspie" to wzruszająca opowieść o odwadze nawet w najgorszych okolicznościach. Historia Hedy pokazuje, że w świecie, w którym rządzi przemoc i okrucieństwo, czasem zwykli ludzie stają się cichymi bohaterami.
Powieści inspirowane prawdziwymi wydarzeniami, zawsze oddziałują na mnie w inny, bardziej dogłębny sposób. Nie da się bowiem pominąć w czasie lektury faktu, że część opisanych w książce wydarzeń miała miejsce w stosunkowo niedalekiej przeszłości… Takie historie czuje się bardziej, współodczuwa emocje, jakie targają bohaterami. Zostawiają one w sercu trwały ślad, zapadają w pamięć i stają się ważnym elementem czytelniczych wspomnień.
Podobne odczucia towarzyszyły mi w trakcie czytania „Miłości na wojennej wyspie”. Autorka bardzo dokładnie opisała rzeczywistość, jaka zastała mieszkańców Wysp Normandzkich, które stały się w 1940 roku jedyną częścią Wielkiej Brytanii okupowaną przez Niemców. Trudna codzienność, która nie oszczędzała nikogo, bez względu na narodowość. Walka o przetrwanie w obliczu głodu, nałożonych na ludność ograniczeń, a także utraty najbliższych, była wyzwaniem ponad siły wielu z nich. W tym piekle okupacji Jenny Lecoat zwraca uwagę na losy dwóch kobiet. Kobiet, które poznały się i nie od samego początku zapałały do siebie sympatią. Jednak życie w ekstremalnych warunkach, zbliża i zmienia postrzeganie wcześniejszych relacji międzyludzkich. Hedwig i Dorothea postanowiły przetrwać mimo wszystko. Prowadząc swoją prywatną krucjatę zrobić jak najwięcej, aby zaszkodzić wrogowi. I choć postawa dzielnych przyjaciółek stanowi ważny aspekt tej powieści, to autorka poświęciła ją przede wszystkim… miłości. Uczuciu, które nie miało prawa się narodzić, a jednak się zdarzyło. Ludziom, którzy znaleźli się po przeciwnych stronach barykady, a których połączyło to najpiękniejsze uczucie, jakiego może doświadczyć człowiek. Opowieść Lecoat pozornie może wydać się jedną z wielu opisującą miłość Niemca i Żydówki. Nic bardziej mylnego. Autorka zwraca bowiem uwagę na to, że granica, która rozdzielała zakochanych, zdaje się zacierać. Bo przecież nie każdy obywatel danego narodu popiera poczynania swoich przywódców, a zwyczajni ludzie często stają się ofiarami, nie tyle wojny, ile decyzji, na które nie mieli wpływu.
„Miłość na wojennej” ścieżce to poruszająca opowieść, która wywołuje w czytelniku skrajne emocje i strach o dalsze losy bohaterów. Rozum podpowiada kapitulację, wszak niemożliwe było, aby uczucie, jakie połączyło reprezentantów wrogich obozów, miało szansę przetrwać. A jednak. Podczas lektury wciąż tli się wątła nadzieja, że to IM właśnie się uda. Że przetrwają, że wyrwą się z macek historii i będą mieli szansę na wspólną przyszłość we dwoje. Jak ostatecznie zakończyła się ta opowieść? Tego nie zdradzę, sami musicie się przekonać.
Podsumowując: Podobne odczucia towarzyszyły mi w trakcie czytania „Miłości na wojennej wyspie”. Autorka bardzo dokładnie opisała rzeczywistość, jaka zastała mieszkańców Wysp Normandzkich, które stały się w 1940 roku jedyną częścią Wielkiej Brytanii okupowaną przez Niemców. Trudna codzienność, która nie oszczędzała nikogo, bez względu na narodowość. Walka o przetrwanie w obliczu głodu, nałożonych na ludność ograniczeń, a także utraty najbliższych, była wyzwaniem ponad siły wielu z nich. W tym piekle okupacji Jenny Lecoat zwraca uwagę na losy dwóch kobiet. Kobiet, które poznały się i nie od samego początku zapałały do siebie sympatią. Jednak życie w ekstremalnych warunkach, zbliża i zmienia postrzeganie wcześniejszych relacji międzyludzkich. Hedwig i Dorothea postanowiły przetrwać mimo wszystko. Prowadząc swoją prywatną krucjatę zrobić jak najwięcej, aby zaszkodzić wrogowi. I choć postawa dzielnych przyjaciółek stanowi ważny aspekt tej powieści, to autorka poświęciła ją przede wszystkim… miłości. Uczuciu, które nie miało prawa się narodzić, a jednak się zdarzyło. Ludziom, którzy znaleźli się po przeciwnych stronach barykady, a których połączyło to najpiękniejsze uczucie, jakiego może doświadczyć człowiek. Opowieść Lecoat pozornie może wydać się jedną z wielu opisującą miłość Niemca i Żydówki. Nic bardziej mylnego. Autorka zwraca bowiem uwagę na to, że granica, która rozdzielała zakochanych, zdaje się zacierać. Bo przecież nie każdy obywatel danego narodu popiera poczynania swoich przywódców, a zwyczajni ludzie często stają się ofiarami, nie tyle wojny, ile decyzji, na które nie mieli wpływu.
„Miłość na wojennej” ścieżce to poruszająca opowieść, która wywołuje w czytelniku skrajne emocje i strach o dalsze losy bohaterów. Rozum podpowiada kapitulację, wszak niemożliwe było, aby uczucie, jakie połączyło reprezentantów wrogich obozów, miało szansę przetrwać. A jednak. Podczas lektury wciąż tli się wątła nadzieja, że to IM właśnie się uda. Że przetrwają, że wyrwą się z macek historii i będą mieli szansę na wspólną przyszłość we dwoje. Jak ostatecznie zakończyła się ta opowieść? Tego nie zdradzę, sami musicie się przekonać.
Powieść Jenny Lecoat to poruszająca opowieść o wielkiej determinacji. O sile i wierze w to, że wojnę można przeżyć, a jednocześnie można walczyć w słusznej sprawie, nie będąc na pierwszej linii frontu. Historia o przyjaźni, która czasem jest jedynym oparciem w trudnych chwilach, ale nade wszystko o zakazanej miłości, która niczym kwiat zakwitła na wojennym ugorze. „Miłość na wojennej wyspie” to także smutny obraz człowieka uwikłanego w piekło wojny. Historia, która pokazuje, że nie jest ona wyłącznie czarno-biała, a po każdej ze stron znajdą się ludzie, którzy wcale nie chcieli walczyć i być marionetkami w rękach władzy. Polecam!
Komentarze
Prześlij komentarz