" Czterdzieści 4ever" - Katarzyna Kostołowska - patronat medialny
Bo bywa tak, że druga osoba jest potrzebna w namacalny sposób. Nie musi mówić, tłumaczyć, pocieszać czy przytulać, wystarczy sama obecność".
Piąty tom serii uwielbianej przez tysiące kobiet w każdym wieku!
Po czterdziestce życie nie tylko nie zwalnia, ale wręcz nabiera rozpędu. Cztery przyjaciółki z Wrocławia przekonują się o tym każdego dnia. Ich dzieci dorastają, a biznesy się rozkręcają. Wydawałoby się, że Magdy, Karoli, Aśki i Anity już nic nie zaskoczy, a jednak! W najmniej oczekiwanym momencie pojawiają się bliscy z dalekiej przeszłości oraz… włochate pająki. Jak poradzić sobie z pędzącą codziennością? Wystarczy zgromadzić wokół siebie tych, których się kocha. Co jednak, gdy kogoś z nich nagle zabraknie?
"Czterdzieści 4ever" obfituje w zaskoczenia, wzruszenia i – jak zawsze u Katarzyny Kostołowskiej – inteligentny humor.
Prawdziwa przyjaciel nie pyta. Trwa w cichym zrozumieniu. Nie drąży. Współodczuwa każdy ból i każdą radość. Jest. Jest zawsze wtedy, kiedy potrzebujemy go najbardziej. Mimo różnic, które dzielą, wciąż trwa i jest obok, tuż na wyciągnięcie ręki. Przyjaźń jest prawdziwym skarbem. Czymś, co sprawia, że czujemy się bezpieczni. Bo nawet wówczas, kiedy staniemy przed życiową ścianą, powstrzyma nas przed uderzeniem głową w mur.
Seria „Czterdzieści” Katarzyny Kostołowskiej to kwintesencja przyjaźni. Prawdziwej, kobiecej, wytrwałej, choć niepozbawionej rys. To powieść, która podkreśla piękno tego uczucia, uwypuklając istotę tej wyjątkowej relacji, która stanowi opokę w najtrudniejszych momentach życia. Cztery przyjaciółki, cztery kobiety, które przeszły wiele. Każda z nich musiała stawić czoła własnym problemom. Nadal to robią, bo wszak życie toczy się dalej, nie ma przerw od trudnych, często bolesnych momentów. Ale o ile łatwiej przeskakuje się przez kolejne kłody rzucane przez los, kiedy u boku są ONE.
„Czterdzieści 4ever” to kolejna świetna powieść tej autorki. Napisana z humorem, lekkością, która wywołuje szeroki uśmiech na twarzy. I choć nie do końca się tego spodziewałam, doprowadziła mnie także… do łez. Płakałam, łkając jak dziecko, kiedy kogoś zabrakło… Czułam ból, zupełnie, jakby cierpiał ktoś mi najbliższy. Myślę, że właśnie to jest siłą powieści Katarzyny Kostołowskiej – fakt, że tak wielu z nas może odnaleźć w nich siebie. To, że są one pozbawione pustych ozdobników, napisane są bez zadęcia i sztucznie wykreowanej rzeczywistości. Jeśli trzeba, padnie soczyste przekleństwo, jeśli jest taka potrzeba – pojawi się mądra refleksja. W nakreślonej przez nią historii jest wszystko to, co odnajdziemy we własnej codzienności. Jest miłość, radość, pasja, ale także ból, choroba, problemy finansowe i sercowe. A także zwyczajne ludzkie emocje, które sprawiają, że jej powieści stają się nam tak bliskie. Jakbyśmy to właśnie my – sami, mogli po prostu wejść do tej historii, otworzyć drzwi Czekoladziarni i zobaczyć cztery uśmiechnięte kobiety, które przywitałyby nas jak dawno niewidzianego przyjaciela. I takie właśnie uczucia towarzyszyły mi w trakcie lektury „Czterdzieści 4ever”. Jestem przekonana, że w Waszym przypadku będzie tak samo.
Czy było się trudno rozstać? Jasne! Jeśli zarywasz noc dla książki, żałując, że nie możesz, z przyczyn czysto przyziemnych, kontynuować lektury kolejnego tomu, to siłą rzeczy, kiedy przewracasz ostatnią, naprawdę OSTATNIĄ stronę, czujesz smutek. Smutek wymieszany z poczuciem spełnienia, bowiem autorka dopieściła czytelnika fabularnie. Przynajmniej ja tak odbieram finał tej serii. I jest jeszcze coś… W tym tomie czuć pewną nostalgię. Zupełnie tak, jakby autorka na równi z czytelnikiem, z każdym rozdziałem, przygotowywała się na niełatwe rozstanie z wykreowanymi przez nią postaciami. Bo jak dobrze przygotować się na ostateczne pożegnanie z bohaterami, z którymi zdążyliśmy się tak bardzo zżyć? Z miejscami, które stały się nam tak bliskie i swojskie? Mimowolnie pojawia się uczucie tęsknoty. Mam nieodparte wrażenie, że Katarzyna Kostołowska dzieli je z czytelnikami. I mimo to, że „tak się trudno rozstać”, to cieszę się, że było mi dane poznać losy Aśki, Magdy, Anity i Karoli. To była świetna przygoda!
Podsumowując:
Mogę z pełnym przekonaniem stwierdzić, że „Czterdzieści” to jedna z lepszych serii obyczajowych, których akcja toczy się współcześnie, jakie miałam przyjemność przeczytać w ostatnim czasie. Dlatego, jeśli jeszcze jej nie znacie, to polecam Wam z całego serca. Katarzyna Kostołowska wykreowała ciekawe kobiece postaci, które od pierwszych stron wzbudzają naszą sympatię, przetykaną momentami innymi uczuciami, ale ostatecznie łza zakręci się w oku, kiedy przewrócicie ostatnią stronę. To powieść o kobietach i dla kobiet. I nie mam w tym żadnej przesady, bo my babeczki znajdziemy w niej wiele analogii z własnego życia. Poczujemy się jedną z przyjaciółek, z którymi, nie wiedzieć kiedy, zaczniemy dzielić troski i radości dnia codziennego. To jedna z tych powieści, która pokazuje, że po każdej burzy wychodzi słońce, co nie znaczy, że wszystko w życiu idzie jak z płatka. Ale jeśli obok mamy przyjaciół, dużo łatwiej jest „strawić” wszelkie przeciwności losu.
Seria „Czterdzieści” Katarzyny Kostołowskiej to kwintesencja przyjaźni. Prawdziwej, kobiecej, wytrwałej, choć niepozbawionej rys. To powieść, która podkreśla piękno tego uczucia, uwypuklając istotę tej wyjątkowej relacji, która stanowi opokę w najtrudniejszych momentach życia. Cztery przyjaciółki, cztery kobiety, które przeszły wiele. Każda z nich musiała stawić czoła własnym problemom. Nadal to robią, bo wszak życie toczy się dalej, nie ma przerw od trudnych, często bolesnych momentów. Ale o ile łatwiej przeskakuje się przez kolejne kłody rzucane przez los, kiedy u boku są ONE.
„Czterdzieści 4ever” to kolejna świetna powieść tej autorki. Napisana z humorem, lekkością, która wywołuje szeroki uśmiech na twarzy. I choć nie do końca się tego spodziewałam, doprowadziła mnie także… do łez. Płakałam, łkając jak dziecko, kiedy kogoś zabrakło… Czułam ból, zupełnie, jakby cierpiał ktoś mi najbliższy. Myślę, że właśnie to jest siłą powieści Katarzyny Kostołowskiej – fakt, że tak wielu z nas może odnaleźć w nich siebie. To, że są one pozbawione pustych ozdobników, napisane są bez zadęcia i sztucznie wykreowanej rzeczywistości. Jeśli trzeba, padnie soczyste przekleństwo, jeśli jest taka potrzeba – pojawi się mądra refleksja. W nakreślonej przez nią historii jest wszystko to, co odnajdziemy we własnej codzienności. Jest miłość, radość, pasja, ale także ból, choroba, problemy finansowe i sercowe. A także zwyczajne ludzkie emocje, które sprawiają, że jej powieści stają się nam tak bliskie. Jakbyśmy to właśnie my – sami, mogli po prostu wejść do tej historii, otworzyć drzwi Czekoladziarni i zobaczyć cztery uśmiechnięte kobiety, które przywitałyby nas jak dawno niewidzianego przyjaciela. I takie właśnie uczucia towarzyszyły mi w trakcie lektury „Czterdzieści 4ever”. Jestem przekonana, że w Waszym przypadku będzie tak samo.
Czy było się trudno rozstać? Jasne! Jeśli zarywasz noc dla książki, żałując, że nie możesz, z przyczyn czysto przyziemnych, kontynuować lektury kolejnego tomu, to siłą rzeczy, kiedy przewracasz ostatnią, naprawdę OSTATNIĄ stronę, czujesz smutek. Smutek wymieszany z poczuciem spełnienia, bowiem autorka dopieściła czytelnika fabularnie. Przynajmniej ja tak odbieram finał tej serii. I jest jeszcze coś… W tym tomie czuć pewną nostalgię. Zupełnie tak, jakby autorka na równi z czytelnikiem, z każdym rozdziałem, przygotowywała się na niełatwe rozstanie z wykreowanymi przez nią postaciami. Bo jak dobrze przygotować się na ostateczne pożegnanie z bohaterami, z którymi zdążyliśmy się tak bardzo zżyć? Z miejscami, które stały się nam tak bliskie i swojskie? Mimowolnie pojawia się uczucie tęsknoty. Mam nieodparte wrażenie, że Katarzyna Kostołowska dzieli je z czytelnikami. I mimo to, że „tak się trudno rozstać”, to cieszę się, że było mi dane poznać losy Aśki, Magdy, Anity i Karoli. To była świetna przygoda!
Podsumowując:
Mogę z pełnym przekonaniem stwierdzić, że „Czterdzieści” to jedna z lepszych serii obyczajowych, których akcja toczy się współcześnie, jakie miałam przyjemność przeczytać w ostatnim czasie. Dlatego, jeśli jeszcze jej nie znacie, to polecam Wam z całego serca. Katarzyna Kostołowska wykreowała ciekawe kobiece postaci, które od pierwszych stron wzbudzają naszą sympatię, przetykaną momentami innymi uczuciami, ale ostatecznie łza zakręci się w oku, kiedy przewrócicie ostatnią stronę. To powieść o kobietach i dla kobiet. I nie mam w tym żadnej przesady, bo my babeczki znajdziemy w niej wiele analogii z własnego życia. Poczujemy się jedną z przyjaciółek, z którymi, nie wiedzieć kiedy, zaczniemy dzielić troski i radości dnia codziennego. To jedna z tych powieści, która pokazuje, że po każdej burzy wychodzi słońce, co nie znaczy, że wszystko w życiu idzie jak z płatka. Ale jeśli obok mamy przyjaciół, dużo łatwiej jest „strawić” wszelkie przeciwności losu.
Komentarze
Prześlij komentarz