"Nie rozmawiajmy o miłości" - Magda Witkowska - patronat medialny
Zrobiło jej się Ani żal. Wiedziała, jak to jest – świat się kończy, a jednak życie biegnie dalej. Zostajesz sama z tym wszystkim i wydaje ci się, że nikt pod słońcem nie wie, jak podle się czujesz. Że chcesz zniknąć, urodzić się na nowo, nie pamiętać. Bo wydaje ci się, że nikt przed tobą tego nie przeżywał i nie zrozumie".
Po wypadku życie rudowłosej romantyczki Ani zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni.
Od tej pory nic już nie będzie takie samo. Co
ukrywa przed Anią jej mąż? Jakie sprawki z przeszłości maskuje zacięta
mina Eli? Jedno niespodziewane wydarzenie staje się początkiem wielkich zmian.
Trzy
głosy, trzy pokolenia kobiet. Ania, Ela i Marta opowiadają swoje wersje
tej samej historii. Zaskakujące zwroty akcji i zagadka do rozwikłania.
Trudne relacje, rodzinne tajemnice, i... miłość, często niewyrażona,
nienazwana. A w tle – nie zawsze piękny, lecz zawsze klimatyczny,
hipnotyzujący Wrocław.
Mówi się, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. Choć bywa i tak, że nawet w tym nieco wąskim kadrze, brakuje dla każdego miejsca. Zbyt skupieni na sobie, własnych tragediach, próbujemy przejść przez życie, bo przecież jakoś to będzie… A co jeśli nie jest? Jeśli relacje z najbliższymi ludźmi przypominają dźwięk pocierania styropianem po szkle? Niby są obok, ale jakoś tak… jakby byli za szybą. Widzimy ich, a jednak nie możemy dotknąć. Mówimy do nich, ale oni nas nie słyszą. Nie rozmawiamy zatem, aż brud z nawarstwiających się tajemnic zaczyna zacierać ostrość obrazu.
Lubię sięgać po debiuty, choć nie każdy jest udany. Najbardziej jednak cieszy fakt, kiedy biorę do ręki książkę, która, choć debiutancka, zdaje się napisana przez autora z dorobkiem. Świetny styl, ciekawa historia, głęboka analiza psychologiczna postaci – to mnie zachwyciło od pierwszych stron w książce Magdy Witkowskiej. „Nie rozmawiajmy o miłości” to opowieść o kobietach. Matka, dwie dorosłe córki, nastoletnia wnuczka – prawdziwy galimatias charakterów i osobowości. Niby z jednej rodziny, a tak różne. Niby mają tylko siebie, a jednak są tylko obok, nie razem… Życie bywa przewrotne i czasami tragedia jednego z członków rodziny może stać się przyczynkiem do zmian. Nie tylko zmian w codzienności, w sobie, ale także w relacjach z rodziną. Ludźmi, którzy nagle okazują się największym wsparciem i opoką. Nawet jeśli między członkami familii wciąż coś zgrzyta.
Autorka w swojej powieści kreśli obrazy kilku kobiet. Bez upiększania pokazuje ich wady, ale również zalety. Opisuje bolączki, potknięcia, życiowe niepowodzenia, a to wszystko sprawia, że czujemy się z nimi w jakiś sposób związane. Bo to powieść o kobietach i dla kobiet właśnie. Dla tych, które kogoś straciły, kto był dla nich światem, powietrzem, bez którego nie potrafią oddychać. Tej, która przeżyła traumę i wciąż tłamsi ją w sobie, wystawiając się na uwagi tych, którzy „wiedzą lepiej”. Kobiety, która doczekała jesieni życia, ale nie do końca potrafi z niej czerpać, zbyt zgorzkniała i pełna wypowiadanych na każdym kroku pretensji. Mamy także nastolatkę, która czuje się trochę zagubiona, mając obok kobiety, które, choć dorosłe, same zdają się wciąż poszukiwać własnej drogi. I to sprawia, że w historia nakreślona ręką Magdy Witkowskiej skierowana jest do czytelniczek w różnym wieku. Każda z nas będzie mogła w wykreowanych przez nią postaciach znaleźć coś z siebie.
„Nie rozmawiajmy o miłości”, ale to właśnie o tym uczuciu, choć w nieco nieoczywisty sposób, jest ta książka. O miłości, która uskrzydla, jest niczym wiatr, który dmie w żagle szczęścia, która sprawia, że jesteśmy ślepi na pierwsze niepokojące symptomy. Na oznaki, że ona wcale nie jest taka idealna… Miłości z "rozsądku", decyzjach z przeszłości podjętych w życiowym zagubieniu, których bolesne konsekwencje musimy znosić z teraźniejszości, często przełykając w ukryciu gorzkie łzy… Ale i o tym pierwszym zauroczeniu, nieco naiwnym i niewinnym. A także o miłości, która często nie jest łatwa – miłości w rodzinie. Tej siostrzanej, matczynej, która może być pełna blasków, choć nie jest i pozbawiona i cieni.
Podsumowując:
Czasami los rzuca nam kłody pod nogi, a my mamy dwa wyjścia. Albo będziemy przez nie przeskakiwać i próbować mimo wszystko żyć po swojemu, albo będziemy się potykać, zbyt słabi, dopóty, dopóki ktoś nie pomoże nam się podnieść. „Nie rozmawiajmy o miłości” to niezwykle trafna wiwisekcja kobiecej natury, kobiecych emocji, z którymi czasami tak trudno jest nam sobie poradzić. Opowieść o stracie, zdradzie, zawiedzionym zaufaniu, trudnych rodzinnych relacjach, a także o miłości, która niejedno ma imię. Historia, w której autorka porusza często niełatwe tematy, ale która jednocześnie jest pełna nadziei na to, że każda z nas ma szansę na to, by po nawet najbardziej bolesnym upadku, podnieść się i zawalczyć o to, co najważniejsze – o samą siebie.
Komentarze
Prześlij komentarz