"Posłaniec" - Aleksandra Rak
[...] pamiętaj, że każdy sztorm kiedyś się kończy, a po nim wychodzi słońce".
Czasem na naszej drodze stają ludzie, którzy niczym anioły niosą nam pomoc. Trzeba tylko usłyszeć ich szept, który w życiu bohaterów tej ciepłej, uroczej opowieści ma siłę wiatru w czasie sztormu…
Życie w Płotkach toczy się dalej swoim dosyć burzliwym, choć miałomiasteczkowym rytmem. Przyjazd Pawła burzy spokój w urokliwym domku z kamienia. Eleonora coraz mocniej zamyka się w sobie, nie chcąc dostarczać Oliwii dodatkowych zmartwień. Dziewczyna wciąż opiekuje się Bogusią, która odzyskuje radość życia i normalność przez chwilę znów zaczyna mieć dla niej zapach świeżo upieczonego ciasta... Sytuacja jednak zmienia się jak w kalejdoskopie, bo wkrótce rodzinne strony opuścić mogą obaj jej synowie – Dawid, który decyduje się podjąć studia, szykuje się powoli do przeprowadzki, a Daniel zastanawia się nad kolejną wyprawą, sądząc, że jego nieobecność wszystkim wyjdzie na dobre. Trwa walka o latarnię. Lucynka próbuje przekonać wójta, by rozważył budowę kurortu i fokarium w innym miejscu. W grę wchodzą jednak duże pieniądze i… miłość. Na tle tych wydarzeń pojawiają się skomplikowane uczucia, tajemniczy bohaterowie i stare listy w butelkach, które są świadectwem zawiłych losów ich nadawców. Ktoś zachoruje, ktoś inny się zakocha. Jedni pogrążą się we mgle przeszłości, inni będą wypatrywać światełka, które na wzburzonym morzu życia wskaże drogę do upragnionego domu…
Słyszysz? To wiatr szepcze ci do ucha, snując kolejną opowieść. Czasami smaga chłodem, jakby chciał dać do zrozumienia, że nie jest zadowolony z tego, co dzieje się wokół. Bywa, że dmie w plecy, chce być tym, który dodaje skrzydeł i pcha w określonym kierunku, jakby potwierdzając, że jest właściwy… Posłuchasz jego opowieści? Czy może pozostaniesz głuchy na to, co chciałby ci przekazać…?
Aleksandra Rak ponownie zaprasza czytelnika do małej miejscowości, gdzie bohaterowie zmagają się z trudami codzienności. Wielu mieszkańcom wiatr będzie wciąż wiał w oczy, a ich rzeczywistość będzie przypominała prawdziwy sztorm na bezkresnym morzu. Jak sobie poradzą? Jak to w życiu – jednym przyjdzie pogodzić się z przewrotnością i złośliwością losu, inni zaś podejmą rzuconą przezeń rękawicę. Jedno jest pewne – nie zabraknie prawdziwych emocji. Po lekturze „Latarnika” myślałam, że sięgnęły one zenitu, a autorka nie będzie w stanie bardziej ich rozbudzić. Jakże się myliłam! To, co się bowiem dzieje w kontynuacji przypominało prawdziwy rollercoaster. Zaczęło się spokojnie, zupełnie, jakby Aleksandra Rak chciała uśpić mój czytelniczy instynkt, i stopniowo zmierzała do kulminacyjnego punktu; momentu w książce, który sprawił, że moje serce na moment stanęło w oczekiwaniu na rozwój zdarzeń… Ten element zaskoczenia przyczynił się do tego, że zamarłam, a pod powiekami poczułam łzy, które zaczęły płynąć po zaczerwienionych z emocji policzkach…
Płotki to miejscowość, która idealnie obrazuje fakt, iż małomiasteczkowy klimat ma swój wyjątkowy urok. Z jednej strony, wspierający się wzajemnie mieszkańcy, z drugiej, cudze problemy, które niemal każdy zna. Ale w "Posłańcu" pojawi się coś więcej… Motywem przewodnim stanie się solidarność, która sprawi, że ci, którym dotąd było nie po drodze, staną ramię w ramię, by bronić słusznej sprawy. By walczyć o ocalenie tego, co dla wielu jest wyjątkowe. Dla jednych być może latarnia stanowi wyłącznie element lokalnego krajobrazu, ale dla większości jest autentycznym symbolem i drogowskazem w momentach, w których nie potrafią odnaleźć właściwej drogi.
Choć w powieści Aleksandry Rak mamy do czynienia z całą plejadą wielobarwnych i pełnokrwistych bohaterów, to moje serce skradła Sonia. Zagubiona niczym niepozorna tratwa na wzburzonym morzu, wciąż kołysana przez fale życiowego oceanu, czuje się tak samotna, opuszczona, rozczarowana… Ta postać, choć trudna w obyciu, ma w sobie coś, co wywołuje we mnie ciepłe uczucia, a także potrzebę przytulenia jej, tak po prostu… I myślę, że to jedna z najciekawszych i jednocześnie najbardziej tragicznych bohaterek cyklu Aleksandry Rak, dlatego jestem bardzo ciekawa, co przydarzy się Soni w kolejnym tomie. Mam nadzieję, że i na jej niebie zaświeci wreszcie słońce, a ciemne chmury opuszczą niebo.
Wciąż jestem pod urokiem tego cyklu, w którym autorka w pozornie lekki sposób przemyca tak wiele trudnych tematów. Uzależnienie, choroba, samotność, strata kogoś bliskiego, niezabliźnione rany, niewygodne oraz zaskakujące dla niektórych tajemnice i błędy z przeszłości, które nie pozwalają o sobie zapomnieć, przemoc domowa – wszystko to sprawia, że powieść zyskuje na realności i wiarygodności. I mimo tej sporej dawki bolesnych wątków, książka ma także podnoszący na duchu wydźwięk. Zupełnie, jakby autorka chciała pogłaskać nas po głowie, wcale nie obiecując, że będzie lepiej, ale dając nadzieję, która niczym światło latarni nigdy nie gaśnie. I my zaczynamy mocno w to wierzyć, śledząc losy bohaterów, a jednocześnie próbując odnaleźć wśród nich tytułowego posłańca.
Podsumowując:
Kalejdoskop ludzkich losów, któremu wciąż chcemy się przyglądać. Postaci, z którymi czujemy się w pewien sposób związani, wspólnie z nimi przeżywamy wzloty i upadki, drżąc z niepokoju o ich przyszłość, zdrowie, życie… Aleksandra Rak wykreowała świat, do którego chce się wracać, choć po lekturze „Posłańca” boję się o moje biedne serce, które doświadczyło tak wielu wrażeń. Bardzo lubię ten nieco gawędziarski styl autorki. To, w jaki sposób snuje ona swoją opowieść. Niespieszna fabuła przesiąknięta na wskroś ludzkimi emocjami dostarcza czytelnikowi prawdziwych i namacalnych przeżyć. Po lekturze książki czuję się otulona, choć bywały momenty, że Aleksandra Rak fundowała mi zimny prysznic! A może to były tylko moje łzy, których nie zdążyłam otrzeć, zbyt wsłuchana w szept zamkniętego pomiędzy kartami powieści wiatru? Aż nadszedł moment, kiedy ze zdumieniem odwróciłam ostatnią stronę… Polecam!
Komentarze
Prześlij komentarz