"Czas po Iris", "Miłość Flory" - Natasha Farrant
Zauważyłam, że ludzie piszą pamiętniki tylko wtedy, kiedy dzieje się coś niedobrego".
Cudowna rodzinna historia, pełna dziwacznego humoru i fascynującej dynamiki, czasem bywa zabawna, a czasem rozdziera serce.
[tom 1] Minęły trzy lata, odkąd siostra bliźniaczka 12-letniej Blue, Iris, zginęła w strasznym wypadku. Blue czuje, że tylko ona wciąż pamięta Iris. Ma wrażenie, że życie jej rodzeństwa toczy się dalej jak gdyby nigdy nic – starsza siostra Flora codziennie zmienia kolor włosów; młodsze rodzeństwo, Jasmine i Twig, ma obsesję na punkcie swoich szczurów. Jednak oni po prostu ukrywają swój smutek i na różne sposoby usiłują radzić sobie z traumą. Cała czwórka pozostaje pod opieką przytłoczonego emocjami młodego opiekuna, bośniackiego imigranta Zorana.Mimo trudnego tematu nie otrzymujemy jednak przygnębiającej książki, lecz uroczą, słodko-gorzką opowieść o rodzinie, która stara się odbudować po tragedii. Ta napisana w ciepłym stylu.
[tom 2] Flora znowu jest zakochana! Tym razem obiektem jej uczuć jest Zach – chłopak z gitarą o skomplikowanej sytuacji rodzinnej. Bluebell też ma pierwszego w życiu chłopaka, ale nie jest pewna, „czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie”. Nawet Twig jakoś wyrósł i próbuje zaimponować koleżance z klasy. Tylko Jas pielęgnuje swój własny wewnętrzny światek, co pozwala jej odnaleźć spokój w zwariowanej codzienności rodzinki Gadsbych, gdzie w butach można znaleźć kocie bobki, a w kuchni dymi przypalające się ciasto. Już wkrótce ich życie po raz kolejny wywróci się do góry nogami.
„Czas po Iris”
Kiedy umiera ktoś z najbliższych, ciężko pogodzić się ze stratą. Zwłaszcza kiedy jest to dziecko… Ból obezwładnia i nie zawsze potrafimy go okiełznać, podejmując wówczas nietrafione decyzje, lub zachowując się irracjonalnie w porównaniu z naszym postępowaniem sprzed straty. Śmierć zmienia wszystko. Odtąd codzienność już nie jest taka sama. Pozostaje wyzierająca rozpaczą pustka, której nic nie jest w stanie zapełnić…
„Czas po Iris” to opowieść o rodzinie, która musiała stawić czoła śmierci ukochanej córki i siostry. Główną bohaterką jest trzynastoletnia Bluebell, która rejestruje codzienność najbliższych w formie pamiętnika. Dziewczynka, patrząc przez swój własny pryzmat, dokumentuje wszystko, co dzieje się wokół niej. To opowieść, która, choć skierowana do nastoletniego odbiorcy, zapada w pamięć i porusza serce także dorosłego czytelnika, bowiem snuta przez bohaterkę historia ma w sobie tak wiele prawdy, często gorzkiej, że nie sposób nie uronić łzy. Wydaje się zatem, że lektura zawiera w sobie wiele smutku, bowiem autorka kreśli wnikliwy obraz rodziny, która ewidentnie pogubiła się po śmierci Iris. Każdy z jej członków na swój sposób zmaga się z bólem. Rodzice rzucają się w wir pracy, stając się wielkimi nieobecnymi w codzienności swoich pociech, którymi zajmuje się student Zoran, który niekoniecznie stworzony jest do roli opiekuna, mimo dobrych chęci. Emocjonalna wiwisekcja rodziny po stracie niesie bardzo realistyczny wydźwięk, a mimo to jej przekaz jest zrozumiały dla młodego czytelnika. Myślę, że ma na to wpływ bezpośredniość głównej bohaterki, która pokazuje swoje uczucia i świat wokół niej tak po prostu, czasem „po dziecięcemu” nie rozumiejąc pewnych zjawisk i ludzkich zachowań.
Mimo że u fundamentów opowieści leży żałoba, to w książce nie brakuje beztroskich i humorystycznych momentów. Nie sposób bowiem nie odnaleźć ich w codziennym ferworze z gromadką dzieci na pokładzie, w tym m.in. z dorastającą nastolatką i dwójką ciekawych świata maluchów. „Czas po Iris” to niezwykle życiowa, mądra i ważna powieść o bolesnych ranach, które często trudno się bliźnią. Jednak jest to możliwe, tylko wymaga czasu. I choć bywają momenty, że wydaje nam się, że nasz świat rozpadł się na wiele kawałków i nic nie jest w stanie go posklejać, to warto dać sobie szansę, by się odnaleźć i podnieść po tragedii, wyrwać z chwilowego impasu. Opowieść, która z jednej strony wzrusza, a z drugiej otula niczym ciepły kocyk w zimny wieczór. To jedna z takich pozycji, po przeczytaniu której, chciałoby się ją przytulić do serca. Tak po prostu.
„Miłość Flory”
Zdaje się, że w „Miłości Flory” autorka zdjęła poniekąd z ramion rodziny ogrom bólu po śmierci Iris, bo choć nadal jej pamięć jest żywa w sercach jej członków, to żałoba nie stanowi głównej osi fabuły, a jedynie tło. Akcja skupia się na codziennych perypetiach sympatycznych Gadsbych, w których życiu wkrótce dojdzie do pewnej… rewolucji. I w związku z nią pojawiają się nowe emocje, a także skrajne uczucia, a nawet pewnego rodzaju strach przed zmianami, które na pewno zajdą i namieszają w ich domu, niemniej niż grupka kociaków, które są znaleziskiem Jas.
Myślę, że tę powieść można nazwać swego rodzaju alegorią rodziny. Uosabia wszystko to, co właśnie z rodziną się kojarzy. Zapach domowego ciasta, nawet jeśli spalone, utarczki słowne i domowe kłótnie, momenty radosne i trudne, ale nade wszystko ogrom miłości, która jest jej trzonem i fundamentem zarazem. To opowieść o rodzinnych relacjach, różnych odcieniach miłości, strachu, który czasami próbuje przejąć nad nami kontrolę, ale który można okiełznać, a także o tym, że bez względu na to, z czym przyjdzie nam się zmierzyć, nie powinniśmy się obawiać. Bowiem jesteśmy silni siłą swojej rodziny, a ta, wyłaniająca się z kart książki Natashy Farrant, ma tę moc!
Książki można zamówić tutaj: KLIK
Komentarze
Prześlij komentarz