"Córka komendanta" - John Boyne

 

Voltaire twierdził, że każdy człowiek ponosi winę za całe dobro, którego nie uczynił, ja natomiast przez całe życie przekonywałam siebie, że nie ponoszę winy za zło, którego byłam świadkiem. Ten wygodny sposób pozwolił mi przez dekady odcinać się od przeszłości, postrzegać się jako ofiarę historycznej amnezji, uniewinnioną od współudziału i uwolnioną od win.

Kiedy dziecko potwora jest winne zbrodni ojca? 

Gretel Fernsby od wielu dekad mieszka w okazałym apartamencie w reprezentacyjnej dzielnicy Londynu. Pomimo przerażającej przeszłości wiedzie spokojne i wygodne życie.
Nie opowiada o ucieczce z nazistowskich Niemiec. Nie opowiada o ponurych latach spędzonych z matką w powojennej Francji. Nie opowiada też o ojcu, komendancie jednego z najbardziej znanych niemieckich obozów zagłady. A przede wszystkim nie wypowiada imienia swojego brata.
Pewnego dnia do mieszkania na parterze wprowadza się młoda rodzina. Pomimo wspomnień, które przywołuje kilkuletni Henry, pomiędzy nim a Gretel nawiązuje się nić przyjaźni. Wkrótce potem dochodzi do awantury pomiędzy piękną matką Henry’ego a jego despotycznym ojcem.
Gretel staje na podobnym rozdrożu, na jakim znalazła się dawno temu. Wtedy nie zrobiła nic, teraz, decydując się na uratowanie małego chłopca, ma szansę zmierzyć się z poczuciem winy, żalu i z wyrzutami sumienia. By to zrobić, konieczne może okazać się ujawnienie tajemnic, które skrywała przez całe życie…

Czy można odciąć się od przeszłości? Wymazać ją, wywabiającą najgorsze plamy, jakie na niej powstały, gumką zapomnienia? Ile razy można próbować, odgrywać kolejną rolę tak daleką od naszego prawdziwego ja? Czy jesteśmy w stanie stać się kimś zupełnie innym, człowiekiem, który żyje dopiero od momentu, od którego zaczął od nowa, udając, że to, co wydarzyło się przed laty, nie miało miejsca…?
„Córka komendanta” nie jest książką historyczną, choć wydarzenia z okresu II wojny światowej stanowią tutaj fundament opowieści, którą snuje z dużym pierwiastkiem prawdopodobieństwa John Boyne. To fikcja i w tych kategoriach ją rozpatrywałam, pisząc tę opinię. Gretel to siostra Bruna, którego czytelnicy mogli poznać w książce „Chłopiec w pasiastej piżamie”. Autor to jej oddaje głos, kreśląc historię dziewczyny po jej ucieczce z nazistowskich Niemiec. Dwutorowo prowadzona fabuła daje nam możliwość poznania kobiety, która aktualnie ma 91 lat i od wielu dekad mieszka w reprezentacyjnej dzielnicy Londynu. Z opisów przeszłości wyłania się przerażający obraz, który jest opisem życia córki potwora. Tej, której przyszło uciekać od rodzinnego piętna, jakie na zawsze odcisnęła na niej działalność komendanta. Nie ukrywam, że wydarzenia z przeszłości Gretel wywoływały we mnie wiele emocji. Choć miałam świadomość ich fikcyjności, to autorowi udało się stworzyć tak realistyczny scenariusz tego, co mogło się przytrafić tej młodej dziewczynie, że dałam się ponieść jej historii. Opowieści o tragicznej postaci, która żyła w permanentnym strachu, że jej przeszłość zostanie odkryta, a ona osądzona i potraktowana z równie wielkim okrucieństwem, jak byli traktowani ludzie, którzy ginęli z ręki jej ojca… John Boyne zdaje się poprzez tę powieść szukać odpowiedzi na zasadnicze pytanie – czy można uznać kogoś za współwinnego zbrodni, której dokonały osoby mu najbliższe? Czy jest coś, co może usprawiedliwić fakt bierności w obliczu ludzkiego bestialstwa? I muszę przyznać, że w moim odczuciu nie da się na nie jednoznacznie odpowiedzieć.
Jednak „Córka komendanta” nie skupia się wyłącznie wokół wątku wojennej przeszłości Gretel. To także opowieść o poczuciu winy. Tym, które próbujemy wyprzeć ze świadomości. Jedni zdają się nie mieć z tym problemu. Przybierają nową maskę, stają się kimś zupełnie innym, wiodą po-życie, jakby nic się wówczas nie zdarzyło... Ale są i tacy, których poczucie winy wyniszcza. Trawi ich wnętrze niczym rak, który kawałek po kawałku ich zabija, nie tylko nie pozwalając zapomnieć o tym, co je wywołało, ale stając się ogromnym ciężarem, z którym muszą żyć bez szansy na odkupienie. 

Podsumowując:

Z tej powieści wyziera smutny obraz kobiety, która została naznaczona przez los tylko dlatego, że urodziła się jako córka komendanta obozu koncentracyjnego. Która musiała przejść przez życie z walizką pełną bólu, żalu, ludzkiego cierpienia, poczucia winy, strachu… Tragiczna opowieść Gretel na pewno wywołuje emocje i to zarówno, jeśli chodzi o jej przeszłość, jak i teraźniejszość, która, choć minęło tak wiele lat, nadal nie jest szczęśliwa. To także opowieść o ogromnym bólu po stracie, którego nikt i nic nie jest w stanie ukoić; który stał się przyczynkiem do niezamierzonej oziębłości. I choć wydawać się mogło, że serce starej kobiety już nigdy nie ocknie się z marazmu, to jednak staje się inaczej. Jej sąsiad, mały chłopiec dociera tam, gdzie nie udało się dotrzeć wcześniej nikomu… Co zrobi Gretel, kiedy odkryje, że to dziecko cierpi? Muszę przyznać, że zakończenie było dla mnie nieco szokujące, w moim odczuciu trochę zbyt nierzeczywiste, ale nie można odmówić autorowi tego, że tak skonstruował tę historię, iż wielu czytelników po przeczytaniu ostatnich stron książki, przyklaśnie podświadomie takiemu zwrotowi akcji.

Książkę można zamówić tutaj: KLIK
 
[Post sponsorowany przez Wydawnictwo Replika].

 








Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana