"Żuławska tajemnica. Miriam" - Sylwia Kubik [PRZEDPREMIEROWO]

 

Jesteśmy całkowicie inne, trzy żywioły, a jednak się uzupełniamy i bez siebie nawzajem nie potrafimy funkcjonować".

Czy Miriam znajdzie szczęście i dokończy swoją historię?

Była miłość, radość i fascynacja. Zostało złamane serce i utracony grant, który miał się stać trampoliną do sukcesu Miriam. Pełna energii i pasji dziewczyna nie radzi sobie z targającymi nią emocjami. Z pomocą przychodzi Dobrosława, która zaprasza ją na Żuławy. Miriam jednak czuje, że nie pasuje do tego miejsca i stylu życia. Z utęsknieniem patrzy na Wisłę, która sunie wzdłuż wału. Chciałaby być jak ona – żywioł, który daje życie, ale i w jednej chwili potrafi wszystko zniszczyć.
Potrzeba zmiany miejsca jest coraz silniejsza. Niespodziewanie umożliwia to odnaleziony za gniazdem os pęk starych listów. Zawarta w nich historia jest fascynująca, ale niedokończona. W Miriam budzi się pragnienie poznania dalszych losów adresatów tajemniczej korespondencji. Co się stało z nimi po wojnie? Dokąd zaprowadzi ją ciekawość? Czy odkryje dalszy los bohaterów?

Nigdy nie wiadomo, co zainspiruje nas do poszukiwań. Do zgłębiania przeszłości. Są tacy, którym jest ona obojętna, przechodzą do porządku dziennego, zostawiając za nią zamknięte szczelnie drzwi. Istnieją jednak i pasjonaci, dla których atrybuty tamtych czasów, często osobiste, mogą stać się przyczynkiem do niezwykłej podróży do czasów, które nie są nam znane. Których obraz można jedynie utkać ze zlepków starych zdjęć, opowieści osób, które wtedy żyły lub ich potomków, a także z listów. I to właśnie one zainspirowały Sylwię Kubik do stworzenia kolejnej opowieści.
Historia Miriam była moją pierwszą z serii "Żuławskie żywioły" i muszę przyznać, że zabieg uczynienie ich, w tym tomie wody, jako swego rodzaju przewodników po powieści, bardzo mi się spodobał. Wisła, niczym jedna z bohaterek, ma baczenie na swoją „podopieczną”, śledząc jej poczynania, kreując poniekąd losy, czasami dając pstryczka w nos, gdy nie spełniła oczekiwań swojej „opiekunki”. To wszystko sprawia, że książka ma w sobie odrobinę magii, a jednocześnie staje się potwierdzeniem nierozerwalności losów bohaterów z urokliwą naturą Żuław. A musicie wiedzieć, że uwielbiam ten region, dlatego możliwość czytania o miejscach, w których byłam, stanowiło nie lada przyjemność.
Fabuła książki toczy się dwutorowo, bowiem we współczesne wydarzenia Sylwia Kubik wplotła fakty historyczne. Z jednej strony, fragmenty autentycznych listów, które stały się inspiracją do napisania powieści, a z drugiej, te dotyczące wydarzeń drugiej wojny światowej. Jednak autorka nie skupia się na działaniach na froncie, nie jest to także zbeletryzowana literatura obozowa. Zwraca natomiast uwagę na działalność organizacji Bund Deutscher Mädel, czyli młodzieżowego stowarzyszenia Hitlerjugend okresu Republiki Weimarskiej i III Rzeszy. Na przykładzie swoich bohaterek, pokazuje potęgę ówczesnej niemieckiej propagandy, przekonania Niemców o nieomylności ich przywódcy, ślepą wiarę, że to, co robi, jest słuszne, a oni powinni być bezwzględnie posłuszni. Wszelkie odstępstwa od takiego myślenia, uznawane były za zdradę, a w przypadku młodych ludzi – za wstyd; coś, co może ściągnąć na ich rodziny zagrożenie. Nie ukrywam, że zgłębianie tej tematyki było dla mnie ciekawym doświadczeniem, choć nie tylko historyczne wątki, które opisywała Sylwia Kubik w tej części książki, dotyczącej przeszłości zwróciły moją uwagę, ale również kwestia relacji rodzinnych i poczucia niekochania oraz nierównego traktowania dzieci, widzianych przez rodziców przez pryzmat ich osiągnięć ku chwale Rzeszy.
Myślę, że w przypadku powieści obyczajowych, w które wplecione są prawdziwe wydarzenia, nie zawsze autorom udaje się utrzymać balans ciekawości pomiędzy fabułą osadzoną w przeszłości a tą współczesną. Jednak Sylwia Kubik świetnie wyważyła oba te elementy. Bowiem część opowiadająca o losach Miriam jest równie intrygująca. Ta bohaterka ma w sobie coś z żywiołu, który jest jej niemym „opiekunem”, dlatego nie sposób się z nią nudzić. Kobieta ma na koncie kilka porażek, ale dzięki wsparciu przyjaciół, a także wyzwaniu związanemu z tajemniczą zagadką listów, staje na nogi i postanawia odkryć sekret dwójki zakochanych ludzi. Jak zakończyła się ta historia miłosna? Czy dzięki „grzebaniu w przeszłości” również Miriam odnajdzie szczęście? Tego oczywiście nie zdradzę, odpowiedź czeka w najnowszej książce autorki.


Podsumowując:

Cenię powieści Sylwii Kubik za nienachalną fabułę, w którą czytelnik, sam nawet nie wie kiedy, po prostu wnika. Zatraca się w nakreślonej ręką autorki historii, chłonąc ją wszystkimi zmysłami, w napięciu oczekując rozwiązania tajemnicy, która stanowi clou tej opowieści. Nie mogę nie wspomnieć o tym, że wciąż rozkochuje nas ona w żuławskich krajobrazach, bo jej więź z tym regionem jest bardzo wyczuwalna podczas lektury. Wcale się zresztą nie dziwię – sama miałam okazję na własnej skórze doświadczyć uroków tego wyjątkowego miejsca. Najnowsza powieść autorki to ciepła opowieść, która przypadnie do gustu miłośnikom książek obyczajowych, okraszonych historycznymi faktami. Zbudowanie fabuły na fundamencie prawdziwych listów, stanowi nie lada smaczek i sprawia, że bardzo chcemy poznać dalsze losy postaci. A jeśli do tego dołożymy charakterną współczesną bohaterkę, w osobie tytułowej Miriam, miłość, przyjaźń, a także szczyptę humoru, to przepis na świetną lekturę gwarantowany.

Książkę można zamówić tutaj: KLIK
 
 
 
[materiał sponsorowany przez Wydawnictwo Filia]
 

 

 

 

Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana