"Pomiędzy kroplami łez" - J. Harrow - patronat medialny

Gdy kogoś kochasz, zawsze jesteś ostatnią osobą, która będzie doszukiwać się oznak braku wzajemności.
Patchworkowe rodziny nie są już niczym szczególnym. Ludzie kiedyś się kochali, a dziś rozwodzą i wchodzą w nowe związki.
U piętnastoletniej Nadki było jednak inaczej. Jest owocem wpadki dwojga nastolatków, którzy nigdy nie zawarli małżeństwa, a jej tata wciąż jest singlem.
Zbuntowana dziewczyna ma słaby kontakt z ojcem, Sergiuszem. Mieszkają setki kilometrów od siebie. Konieczność spędzenia w tym roku u taty niemal całego lata złości Nadkę, a introwertycznego mężczyznę przeraża. Co ma niby robić z nastolatką? I jak z nią rozmawiać, skoro ta traktuje go jak wroga?
Sergiusz stara się odbudować więź z córką. Dostrzega w niej wrażliwość, którą ta skrzętnie ukryła pod skorupą opryskliwości.
Sprawy komplikują się, kiedy Nadka zaczyna przyjaźnić się z miejscowym chłopakiem, a w życiu mężczyzny pojawia się tajemnicza, piękna dziewczyna. Kiedy już wydaje się, że to lato nad Bałtykiem przyniesie same piękne wspomnienia, na jaw wychodzą rodzinne tajemnice.
Serce Nadki pęka, a Sergiusz stara się zbierać porozbijane kawałki…

Relacje na linii rodzice – dziecko bywają różne. Rzadko kiedy są czystą sielanką, pojawiają się rysy także tam, gdzie obrazek wydaje się nie mieć skaz. Różnice pokoleniowe nie ułatwiają sprawy, a okres dojrzewania, który rządzi się własnymi prawami, czasem stanowi nie lada wyzwanie i bywa, że rodzi się przepaść, którą często ciężko przeskoczyć, nawet jeśli próbujemy zbudować nad nią, choć wątły, ale jednak - most porozumienia. A będzie jeszcze trudniej, jeśli nie zdołamy otworzyć się na to, jak druga strona odbiera świat. Co jest dla niej ważne, kiedy potrzebuje wsparcia, a kiedy odrobiny samotności…
Czasami od pierwszych stron wiem, że książka trafi wprost do mojego serca. Czasami od razu wiem, że może zaboleć, że muszę przygotować się na łzy, na emocje, które zaleją mnie rwącą falą. A mimo to właśnie takie powieści są tymi, które chcę czytać przede wszystkim. Są niczym wyzwanie; są historią, którą chcę zgłębiać, nawet ocierając łzę spływającą niespiesznie po moim policzku. I taką właśnie książką jest ta autorstwa J. Harrow.
To, co chyba urzekło mnie w niej najbardziej to sposób, w jaki autorka rozpisała relację ojciec – dorastająca córka. Utkana na wątłym fundamencie chwiejnego zaufania, pełna obaw, niedopowiedzeń, ukrytego głęboko żalu, który odnajduje ujście, bądź zapada się jeszcze głębiej… Bo zarówno ojciec, jak i córka muszą się wiele nauczyć. O sobie nawzajem, ale także o sobie samych w tej konfiguracji, która niejako jest dla nich czymś zupełnie nowym. Czytelnik ma zatem okazję niczym cichy świadek obserwować rozgrywające się w ich życiu burze, ich rozterki, które wpływają na ich niełatwą relację. Ale także doświadczać wszystkich emocji, jakie towarzyszą ich na drodze do wzajemnego odkrywania i dostrzegania subtelnego cienia nadziei na to, że ich zażyłość jest czymś, czego tak bardzo im brakowało. Czymś najważniejszym zwłaszcza w obliczu wydarzeń, które zmienią wszystko…
I chociaż jako że jestem mamą, to właśnie ten wątek najbardziej mnie ujął, to autorka w swojej powieści wiele miejsca poświęca także miłości romantycznej. Tej niewinnej, pierwszej, która kiełkuje między dwojgiem młodych ludzi doświadczonych przez życie w tak różny sposób. Jest w tym coś, co porusza. Kibicujemy im, by odnaleźli w tej relacji wsparcie, jakiego deficyt wyraźnie odczuwają. Niejako równolegle dostajemy także inną miłość. Już ludzi dojrzałych. Kobiety po przejściach, mężczyzny z przeszłością, którzy z pewną dozą nieśmiałości podchodzą do siebie. Z jednej strony, boją się zaryzykować, by się nie sparzyć, a z drugiej czują, że coś ich do siebie przyciąga…
J. Harrow udowadnia, że nie trzeba spektakularnych zwrotów akcji, by czytelnik całym sobą zaangażował się w nakreśloną jej ręką historię. By przeżywał ją całym sobą. To się po prostu dzieje. Niespiesznie, bez sztucznych fajerwerków. Wchodzimy w tę opowieść, która jest niczym emocjonalna „kula śniegowa”, gdyż autorka buduje napięcie stopniowo. Ono rozwija się poprzez każde wypowiedziane słowo, gest, spojrzenie w oczy, rozmowy, które nie zawsze są łatwe, skrywane głęboko tajemnice i rozterki. Dzieje się tak do momentu, gdy nagle autorka spuszcza na nas uczuciową bombę, którą bierzemy na siebie i towarzyszymy bohaterom, starając się być niemym wsparciem, kiedy muszą się z nią zmierzyć…

Podsumowując:
„Pomiędzy kroplami łez” to ujmująca, czuła, poruszająca opowieść o relacjach. O otwartości rodzica na dziecko, o zrozumieniu, ale także o tym, że czasami musimy dać upust swoim uczuciom, pozwolić sobie na gniew i łzy, by między nami zakiełkowała czułość. To także przejmująca historia o stracie, o próbie ułożenia sobie życia na nowo, kiedy zabraknie ukochanej osoby. Autorka nie stroni od bolesnych tematów, skupia się na różnych obliczach miłości, jak również na jej braku. Na życiu w cieniu rodzicielskiej ignorancji, która odziera nas z beztroski bycia dzieckiem. J. Harrow nie ocenia, ona z ogromną empatią i wrażliwością maluje uczuciowy obraz z szumem morskich fal w tle. To powieść dla młodych czytelników, ale i dla tych już całkiem dorosłych. Głęboko wierzę, że nie będzie ona tylko kolejną fikcyjną opowieścią, ale swego rodzaju literacką pomocną dłonią i lekcją zrozumienia, czułości i miłości. Polecam fanom powieści obyczajowych i wszystkim tym, którzy uczą się otwarcie mówić o swoich uczuciach. Bo czasami to właśnie pozornie zwyczajne słowa: „potrzebuję cię” czy „jestem” są największym skarbem, jaki możemy ofiarować drugiemu człowiekowi.
Książkę można zamówić tutaj: KLIK
[materiał sponsorowany przez Wydawnictwo ImagineBooks]
Komentarze
Prześlij komentarz