"Szczęście na wyciągnięcie ręki" - Agnieszka Krawczyk


Dobre uczynki stają się tu czymś naturalnym i nikt nie uważa, że dzieje się coś szczególnego".
Podobno "szczęście to jedyna rzecz, która się mnoży, jeśli się ją dzieli". Czy podobną definicję można odnieść do dobra? W końcu dobro wraca, więc może warto "zainwestować"? 

Bohaterowie sagi Uśmiech losu powracają by zmierzyć się z nowymi wyzwaniami. Czy wreszcie uda się im rozwiązać zagadkę tajemniczego dobroczyńcy? Czy teza, że dobre uczynki wracają do nas po stokroć się potwierdzi? A wreszcie czy dawne tajemnice, które ujrzały światło dzienne, rozwiążą się szczęśliwie?
Czy zastanawialiście się kiedyś co moglibyście zrobić, kiedy ktoś zadał wam do wykonania dobry uczynek? Ale nie miałby na myśli przeprowadzenia staruszki przez jezdnię, co i owszem jest pozytywne, ale coś o szerszym zasięgu? Czegoś co sprawi, że zmieni się na lepszy czyjeś życie, a może nawet nasze własne? I jak zmierzyć "ciężar" dobra, skąd wiedzieć, czy to co akurat zrobiliśmy w szczytnym celu, jest wystarczające? Te i wiele innych pytań pojawiło się w mojej głowie po lekturze najnowszej książki Agnieszki Krawczyk. Chociaż jest to już trzeci tom, dopiero w finale serii pojawiła się tego typu refleksja. Bowiem właśnie w tym tomie autorka otworzyła prawdziwy "róg obfitości" jeśli chodzi o ludzkie zachowania, emocje, a nawet stereotypy.
Jednym z ciekawszych wątków, jaki pojawił się w tym tomie, był ten związany z Feliksem. Nowa postać tchnęła życie w losy bohaterów, a dodatkowo stała się bodźcem do działania i zmiany własnych uprzedzeń wobec osób, które w naszym społeczeństwie zrzucane są na margines. Bezdomni, bo o nich mowa, są z góry traktowania jak trędowaci, jak życiowi rozbitkowie, którzy nie mają szansy, a nawet nie zasługują w oczach wielu na to, aby rzucić im koło ratunkowe. Tak łatwo jest oceniać po pozorach, a przecież nie zawsze to co wydaje się oczywiste, takim się okazuje.
Kluczowym pytaniem na początku lektury "Szczęścia na wyciągnięcie ręki" było to związane z tajemniczym właścicielem kamienicy. Czy bohaterowie dowiedzą się kim był? No i przede wszystkim czy udało im się wykonać postawione zadanie i spełnić dobry uczynek? Co do pierwszego, możecie się domyślać, co do drugiego - musicie przekonać się sami. Ja powiem jedynie, że będziecie zaskoczeni. 
Podsumowując:
 
Ostatni tom serii "Uśmiech losu" to przede wszystkim historia o rozliczeniu się z przeszłością. Na jaw wyjdą bowiem długo skrywane tajemnice i urazy. Wielu bohaterów dobije do 'spokojnego portu', niektórzy z nich przejdą wielką przemianę, a wszystko to z urokliwymi krakowskimi Dębnikami w tle. I chociaż przyznaje, że nie jest to moja ulubiona część cyklu, to zapewne zasługuje na uwagę nie tylko tych, którzy są ciekawi jak autorka pozamykała poszczególne wątki, ale także tych, którzy lubią historie, które opowiadają o relacjach międzyludzkich i stanowią potwierdzenie słów, że jeśli otworzymy się na drugiego człowieka, jeśli będziemy potrafili dostrzec coś więcej poza czubkiem własnego nosa, to możemy bardzo wiele zrobić dla innych, a przy okazji dla siebie. I kto wie - może nawet zyskamy dużo więcej, niż moglibyśmy się kiedykolwiek spodziewać.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu FILIA.
 
https://www.facebook.com/WydawnictwoFILIA/

Komentarze

  1. Również będę miała przyjemność czytać tę książkę.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie słyszałam nigdy o tej serii, z chęcią się z nią zapoznam :)
    Pozdrawiam serdecznie!
    Mój blog

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram

Copyright © NIEnaczytana