"Dom na skraju lasu" - Natalia Bieniek [PREMIEROWO] - patronat medialny
[...] przecież nie odpowiadamy za grzechy naszych przodków...".
Tajemnice z przeszłości wychodzą na światło dzienne. Czy zawsze jesteśmy w stanie stawić im czoła?
Max Langer, bogaty szwajcarski profesor polskiego pochodzenia,
przyjeżdża do Polski, by odkryć, jaką tajemnicę kryje przeszłość jego
ukochanej żony Christine. Wie, że sprawa łączy się z pewnym domem pod
Łodzią, w którym w 1946 roku doszło do zbrodni.
Chcąc poznać sekret Christine, Max nawiązuje współpracę z młodą
pracownicą uniwersytetu, Dorotą Wiśniewską, której zleca napisanie
książki o podłódzkich willach.
W toku prac nad tekstem Dorota śledzi losy ludzi mieszkających w Łodzi w
latach 1945-1946. Z powodu zniszczeń Warszawy, to Łódź została
nieformalną "czwartą stolicą". Tam tworzono struktury nowego państwa,
powstawały pierwsze urzędy.
W tajemniczym domu pod lasem mieszkała gorliwa pracownica wydziału
propagandy, Michalina Starska, ze swoim kochankiem, majorem Wojska
Ludowego, Antonim Gołąbkiem. Oboje mieli wiele do ukrycia i oboje
wiedzieli, że mogą za swoją działalność zostać surowo ukarani. Jednak
postanowili żyć normalnie, tworząc w domu pod Łodzią coś w rodzaju
patchworkowej rodziny. Zmęczeni wojną, liczyli na to, że odbudują spokój
i znajdą szczęście. Chcieli żyć tu i teraz, zanim dosięgnie ich piekło.
Jaką cenę przyjdzie zapłacić za dwa piękne miesiące wakacji we wspólnym
domu?
„Dom na skraju lasu” to powieść, w której pierwsze skrzypce gra tajemnica. Wielowątkowy sekret, którego odkrywanie stanowi główną nić fabuły. Droga do prawdy jest zawiła, pełna zakrętów i meandrów pamięci oraz wspomnień. Pełna bólu i niewygodnego świadectwa tamtych dni. Wydarzeń, które na zawsze wyryły się na kartach historii, a także życiorysów kolejnych pokoleń. Autorka kreśli opowieść przybliżającą czytelnikowi epokę polskiego socjalizmu. Dzięki wnikliwym opisom, mamy okazję zajrzeć w szeregi partii oraz poznać narzędzia propagandy, która była ogromną maszyną manipulacji w tamtych czasach. Natalia Bieniek nie skupia się jednak na samym mechanizmie działań, ale przede wszystkim na jednostkach, które były niczym poszczególne w niej trybiki. Każdy z nich był oddany sprawie, zaangażowany. Jedni dla idei byli w stanie poświęcić wszystko, inni przechodzili mentalną metamorfozę, która niejako zrzucała bielmo z ich oczu, pokazując prawdziwe oblicze systemu. Byli i tacy, którzy na co dzień zakładali maskę, aby walczyć w konspiracji z zastaną rzeczywistością. I choć wydaje się, że tak wiele ich dzieliło, to łączyło jedno – potrzeba normalności. Codziennej rutyny, spokoju, pragnienie zbudowania czegoś stałego, azylu, do którego mogą wrócić, kiedy wykonają to, czego od nich oczekiwano.
„Dom na skraju lasu” to przejmująca powieść o poszukiwaniu własnych korzeni. O balansowaniu na cienkiej granicy między potrzebą wiedzy a wstydem za czyny naszych przodków. Książka o badaniu tajemnic, jakie kryje nie tyle historia kraju, ile nasza własna opowieść, która jest wypadkową przeszłości i teraźniejszości. Historii, którą przedstawiciele każdego pokolenia piszą sami, aby zostawić po sobie ślad dla tych, którzy przyjdą po nich. Czasami prawda bywa bolesna, szokująca. Zderzenie z nią może wywoływać sprzeciw i poczucie niesprawiedliwości, że oto nasza historia nosi znamiona mroku, któremu nie my jesteśmy winni. To, w jaki sposób ją przyjmiemy, zależy wyłącznie od nas. Możemy się z nią pogodzić, akceptując fakt, że to już przeszłość. Że nie należy dawać ujścia nienawiści, bo nie odpowiadamy za grzechy naszych przodków, że trzeba się odciąć od niej, ruszyć dalej i skupić się na własnym życiu. Znajdą się jednak i tacy, którzy karmieni negatywnymi emocjami, zrobią wszystko, aby zniszczyć życie własne, a także swoich najbliższych…
Muszę przyznać, że powieść Natalii Bieniek mnie pochłonęła. Trochę łączyłam się z główną bohaterką w poszukiwaniach. Z kobietą, która niestrudzenie śledziła losy bohaterów, osadzone na fundamencie łódzkiej historii. Badanie tajemnicy sprzed lat, kolejne fakty, jakie udało się jej odkryć, dzięki wnikliwości oraz pomocy bliskich – to wszystko składało się na zaciekawienie, które autorka stopniowo budowała wraz z każdą przewracaną kartką. To, co udało się odkryć Dorocie, zaskoczyło mnie. Pojawiła się także łza wzruszenia, a także uczucie smutku i niemego sprzeciwu, wobec potęgi systemu, który był w stanie zdeptać ludzkie życie.
Komentarze
Prześlij komentarz