"Facet do poprawki" - Joanna Sykat
Droga Wykałaczko, Piszę do Ciebie, bo jesteś moją ostatnią deską ratunku. No, w sumie z tą deską to trafiła - Gunda pogładziła się po płaskawym dekolcie".
Joannę Sykat poznałam od tej delikatnej strony. Dlatego byłam bardzo ciekawa, jak wygląda jej "pikantne" oblicze.
Postrach niewiernych mężów, którzy ponad miłość do żon, stawiają własne przyjemności. Gundy nie przeraża żaden mężczyzna, nawet najgorszy i najpodlejszy przedstawiciel gatunku, który straszy swoją partnerkę utratą domu, samochodu lub oszczędności. I w sumie to nie wiadomo już czy takiemu współczuć, czy potępić, bo po spotkaniu z wielbicielką nietypowych pupili, jego życie już nigdy nie będzie takie samo.
Kiedy zaczęłam czytać "Faceta do poprawki", nie miałam konkretnych oczekiwań. Książka zbierała pozytywne recenzje, dlatego pomyślałam, że przeczytam i ja, aby na własnej skórze przekonać się, czy Joanna Sykat ma talent komediowy. I co mogę powiedzieć? Hmmm w zasadzie nie nazwałabym go stricte "komediowym", bo dla mnie cała historia o Gundzie, jej klientkach i "ofiarach", jest bardziej satyrą (a nawet 'szyderą') na współczesnych mężczyzn. Autorka dosadnie opisuje różnego rodzaju zdrady, jakich dopuszczają się przedstawiciele płci brzydkiej. I tutaj nie ma nic oryginalnego, bo cóż, żyjemy w takich czasach, że w zasadzie nic nas nie jest w stanie zdziwić. Bardziej nietypowe i "wysublimowane" są sposoby głównej bohaterki na radzenie sobie z takimi osobnikami.
Jeżeli nie macie w sobie dystansu i nie potraficie spojrzeć na tę historię z przymrużeniem oka, możecie zapewne stwierdzić, że jest... mocno "popieprzona". Jeśli jednak potraficie dostrzec ukryte między wierszami wnikliwe spojrzenie na relacje damsko - męskie, to będziecie zadowoleni. Fajna, napisana lekkim piórem, niesztampowa opowieść, idealna na poprawę humoru. Zwłaszcza w momentach zawodu, spowodowanych rozczarowaniem dotyczącym osobnika płci przeciwnej. Jeśli już nie możecie postraszyć go Gundą, to przynajmniej oderwiecie się od ponurych myśli.
Podsumowując:
"Faceta do poprawki" przeczytałam w jeden wieczór. Nie będę się doszukiwać w tej książce powodów do refleksji, zadumy i temu podobnych emocji, bo po prostu ich tam nie ma. Jedno mogę powiedzieć na pewno: uśmiechnęłam się nie raz z przekąsem, wyobrażając sobie taką prawdziwą Gundę w akcji. Poza tym doszukałam się jednej rzeczy, która może stanowić niejako przesłanie: ta historia, chociaż w mocno pokrętny sposób, udowadnia, że w nas - kobietach jest moc! Z Gundą u boku, czy też nie, możemy poradzić sobie z każdym facetem, który nadepnie nam na przysłowiowy odcisk. I powinnyśmy to zrobić zawsze wtedy, kiedy dany osobnik zapomni o tym, że należy nam się szacunek!
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Replika.
Dzięki za recenzję. Sadzę, że sięgnę po książkę przy okazji... Jednak specjalnie nie będę za nią tropić.
OdpowiedzUsuńCo prawda ,książka mam, ale jakoś nie ciągnie mnie do tego, by ją przeczytać. 😊
OdpowiedzUsuńJeśli kiedyś nadarzy się okazja to przeczytam :)
OdpowiedzUsuń