"SIEDEM CUDÓW" - AGATA PRZYBYŁEK [PATRONAT MEDIALNY NIENACZYTANA]
Świat jest dokładnie taki, jakim chcemy go postrzegać. Smutny i ponury albo słoneczny i pełen nadziei. To ty decydujesz, jakie zakładasz okulary".Agata Przybyłek należy do grona moich ulubionych autorek. Jednak do tej pory nie napisała ona książki świątecznej. Tym bardziej byłam ciekawa, czy udało się jej "przemycić" w niej magię Bożego Narodzenia.
Siedem dni do świąt, siedmiu bohaterów, siedem historii, które nierozerwalnie się ze sobą łączą. Jak na złość w tym wyjątkowym okresie w roku, bohaterów nie omijają przykre wydarzenia. Każdy z nich się czymś zmaga i każdy próbuje rozwiązać swoje problemy tak, aby zdążyć przed gwiazdką. Czy im się uda?
Czy próbowaliście kiedyś jednym zdaniem opisać czym jest cud? Kiedy sięgniemy do słownika, otrzymamy kilka definicji. Z jednej perspektywy jest to "niewytłumaczalne zjawisko, o którym sądzi się, że jest wynikiem działalności Boga". Inna z kolei dotyczy bardzo pięknej lub doskonałej rzeczy czy osoby. Spotkamy jednak i taką, która odnosi się do niezwykłego, szczęśliwego zbiegu okoliczności. Wspólną cechą tych opisów jest to, że w ujęciu każdego z nich, cud traktujemy jako coś wyjątkowego. Czy możemy mówić o nim, jeżeli określenie dotyczy rzeczy zupełnie przyziemnej?
Agata Przybyłek w swojej książce udowadnia, że cudem nie jest tylko to, co kojarzy nam się z czymś spektakularnym, na miarę tajemniczych znaków czy trzęsienia ziemi. Podczas gdy tak naprawdę każdy z nas ma swój prywatny cud. Dla kogoś samotnego jest to obecność drugiej osoby, która zapełni pustkę w sercu. Dla nieszczęśliwie zakochanego, kogoś kto próbuje poradzić sobie po zakończeniu związku - zmiana nastawienia do sytuacji, w której się znalazł. Jeszcze dla kogoś innego, to znalezienie pracy, uśmiech dziecka, pomyślne rozpoczęcie nowej drogi w życiu. Możliwości jest wiele, a ta którą wybierzemy, zależy tylko i wyłącznie od nas.
Może was zaskoczę, ale poza klimatem świąt, autorka podarowała mi coś więcej. Dzięki przedstawionej przez nią historii, wróciły wspomnienia. Poczułam się tak, jakbym znowu miała dwadzieścia lat, zmagała się ze stresem związanym ze studiami. Przypomniały mi się własne zaręczyny, bo akurat w moim przypadku, miały one miejsce właśnie w Wigilię. Wróciły do mnie młodzieńcze ideały, które mimo iż minęło już kilkanaście lat, nadal gdzieś we mnie tkwią. Wciąż wierzę, że wiele z nich jest nadal aktualnych, wiele ówczesnych pomysłów można jeszcze zrealizować, bez względu na to gdzie akurat będę się znajdowała i ile będę miała lat.
Podsumowując:
W "Siedmiu cudach" Agacie Przybyłek udało się zawrzeć magię, tak charakterystyczną dla świąt Bożego Narodzenia. Poczułam znowu te emocje, jakie towarzyszą nam podczas przygotowywania wigilijnej kolacji, stres zakupowy oraz pragnienie, aby wszystko było wyjątkowe w ten szczególny wieczór. I po raz kolejny potwierdziła, że spod jej ręki wychodzą ciepłe historie, które potrafią ogrzać serducho i sprawić, że na twarzy zagości uśmiech. A święta? Odbędą się bez względu na wszystko, a najważniejsze abyśmy wtedy mieli obok najbliższe dla nas osoby. A wtedy każdemu na pewno się ziści jego prywatny cud.
dziękuję :)
OdpowiedzUsuńSuper recenzja. Książka w moich marzeniach...
OdpowiedzUsuńdziękuję :) może Mikołaj spełni marzenie? :)
UsuńNa książki Pani Agaty, nie trzeba mnie namawiać.:)
OdpowiedzUsuńto tak jak mnie :)
Usuń