„Lubię mieszać fikcję z realiami” - wywiad z Edytą Świętek

    

„Zniewoleni” rozpoczynają nową sagę w Twoim dorobku pisarskim – „Niepołomice”. Jakie emocje towarzyszą Ci przy okazji premiery Twojego kolejnego „dziecka literackiego”?

Podczas każdej premiery towarzysza mi ogromne emocje. Zawsze zastanawiam się nad tym, czy powieść przypadnie do gustu czytelnikom. Tym razem trema jest nieco większa, ponieważ fabułę osadziłam w mojej okolicy. Mam więc obawy o to, jak moi ziomkowie przyjmą tę sagę. Spodziewać się surowej oceny? Usilnego doszukiwania się jakichś nieścisłości? Czy może raczej docenienia ogromu pracy, jaki włożyłam w napisanie tej historii?

Akcja powieści toczy się, jak sama napisałaś - „w okolicach bliskim memu sercu”. Zdradzisz, dlaczego są to tak ważne dla Ciebie rejony?

Od ponad dwudziestu lat mieszkam w pobliżu Niepołomic. Jestem więc mocno związana z tym miastem. Wrodzona i pisarska ciekawość zmusiły mnie do poznania jego historii oraz topografii, a w naturalnej konsekwencji doprowadziło to do napisania osadzonej tutaj powieści.

Sytuacje i bohaterowie przedstawione w książce są fikcyjne. Jednak fabuła splata się z prawdziwymi wydarzeniami oraz postaciami. Jak wyglądał research do tej powieści?

Na potrzeby stworzenia nowego cyklu kupiłam sporo książek, bardzo dużo wypożyczyłam w bibliotece publicznej. Szukałam także ciekawostek na wiarygodnych stronach internetowych. Nawiązałam znajomość z lokalnym działaczem Mieczysławem Januszem Jagłą - prezesem Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Niepołomickiej, którego uprzejmości zawdzięczam fotografie opublikowane w książce. 

Czy podczas pracy nad tą książką pojawiły się jakieś utrudnienia? Czy wręcz przeciwnie – pisała się „sama”?

Znaczną trudność stanowiło znalezienie śladów powstania styczniowego. Zależało mi bardzo na tym, aby na kartach powieści zaprezentować chociaż jedną bitwę stoczoną w najbliższej okolicy. Udało mi się znaleźć kilka ciekawych opisów walk toczonych pod Igołomią, w których brali udział mieszkańcy Niepołomic. Uwieczniłam w tekście nazwiska osób, które wzięły w nich udział – to taki hołd złożony naszym lokalnym bohaterom.


Ciekawym zabiegiem, który niewątpliwie dodaje kolorytu całej powieści, jest wykorzystanie gwary w dialogach. Czy było to dla Ciebie utrudnienie, czy może raczej fascynujące wyzwanie?

Wykorzystanie wyrażeń gwarowych nie stanowiło najmniejszego wyzwania, lecz prawdziwą przyjemność. Nie są to słowa używane wyłącznie w okolicy Niepołomic, a raczej na całej ziemi małopolskiej. Do dzisiaj część z nich świetnie funkcjonuje na wsiach, choć sporo tych wyrażeń już zanika. Pamiętam, jak moja babcia mawiała, że czuje się „ladaca”, a na spacer chadzała „gościńcem”. Dla odmiany mój „świekr” czyli teść, jeszcze całkiem niedawno częstował mnie „kukiełką”.

Najbardziej zainteresowała mnie inspiracja prawdziwymi losami rodziny Trzosów. Jak trafiłaś na ich historię? Jestem ciekawa, bo akurat to prawdziwe nazwisko zostało zachowane i wplecione do fabuły.

Istotnie na terenie gminy Niepołomice żyje rodzina Trzosów, której korzenie wywodzą się właśnie od ludzi, których historia tak bardzo mnie zafascynowała. Przeczytałam o nich w kilku książkach, które zakupiłam, nim przystąpiłam do pracy nad powieścią. Urzekło mnie to tak mocno, że postanowiłam stworzyć sobie własnych Trzosów – ludzi szlachetnych, prawych i nader zaradnych, stanowiących zasadniczy trzon tej powieści. Oczywiście moja powieściowa rodzina nijak ma się do osób żyjących tu i teraz, co od razu wyjaśniam w słowie wstępnym do tekstu, aby rozwiać wszelkie wątpliwości.

Moją uwagę przykuły także zdjęcia, które znalazły się w powieści. Każdy rozdział jest opatrzony przedrukiem. Skąd wziął się pomysł na to, aby wykorzystać w Twojej nowej książce stare zdjęcia obrazujące historię Niepołomic?

Właściwie koncepcja, by w książce pojawiły się zdjęcia, powstała równocześnie z chwilą, gdy zaczął się krystalizować pomysł na fabułę. Zależało mi na tym, by choć trochę zaprezentować miejsca, o których piszę, i pokazać czytelnikom, że istnieją naprawdę, choć dzisiaj część z nich wygląda nieco inaczej. Lubię mieszać fikcję z realiami, a fotografie mają na celu uwiarygodnienie snutych przeze mnie opowieści. 


Dlaczego akurat ten okres historii zwrócił Twoją uwagę na tyle, że postanowiłaś uczynić go tłem akcji Twojej najnowszej powieści?

Zaintrygowała mnie rzeź galicyjska, której za moich szkolnych czasów (chodziłam do szkoły podstawowej w minionej epoce, czyli w zupełnie innym ustroju politycznym) nie poświęcano na kartach podręczników historii zbyt wiele uwagi. Było zdaje się czymś wstydliwym dla ówczesnej władzy, że przedstawiciele stanu chłopskiego, zmanipulowani przez austriacką propagandę, dali się podburzyć do zmasakrowania znacznej liczby szlachciców, księży oraz urzędników.

„Niepołomice. Zniewoleni” to prawdziwa uczta literacka i po lekturze pierwszego tomu stanowczo mam apetyt na więcej. Dlatego kluczowym, dla mnie i zapewne dla innych czytelników, będzie pytanie: ile tomów będzie liczyć ta seria?

Planuję, że seria będzie się składała z trzech tomów. Drugi – już napisany – ukaże się w październiku, właśnie trwa jego redakcja. Trzeci właśnie zaczęłam pisać, termin jego publikacji przewidywany jest na styczeń przyszłego roku.

Jakie są Twoje najbliższe plany wydawnicze?

Siłą rzeczy najbliższe plany wydawnicze związane są z serią „Niepołomice”. W następnej kolejności chciałabym napisać jakąś powieść bardziej współczesną, ale jeszcze nie zdecydowałam o tym, który z licznych pomysłów wykorzystam. Koncepcji jest sporo, gdy już zakończę pracę nad sagą, będę musiała poważnie się nad nimi zastanowić. Na pewno, prócz nowości, sukcesywnie będą się ukazywały wznowienia moich wcześniejszych powieści.

Dziękuję za rozmowę. 

Recenzja "Niepołomice. Zniewoleni"

Książkę możecie kupić tutaj: KLIK

Wpis powstał we współpracy z wydawnictwem Skarpa Warszawska.

https://www.facebook.com/SkarpaWarszawska/
 

 

 

 

 



Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana