"Tam, gdzie nie pada" - Michael Sowa

 

- Każdy szuka swojego miejsca na tej ziemi. [...] - A nie każdy znajduje. Dlatego trzeba się cieszyć, kiedy w końcu znajdzie się swój dom".

Moją uwagę przyciągnęły zarówno opis, jak i okładka oraz obietnica świetnego debiutu. Czy takim się okazał?

Ballada o śląskim Teksasie, czyli w poszukiwaniu ziemi obiecanej…
Pewnego dnia z dalekiego Teksasu do śląskiej wsi Płużnicy przychodzi list. To zaproszenie od franciszkanina, ojca Leopolda Moczygemby, skierowane do jego braci z rodzinami. Jest połowa XIX wieku. Płużniczanom, mimo zniesienia pańszczyzny, żyje się coraz trudniej. Postanawiają wyruszyć do Ameryki. Bardzo szybko się okazuje, że w tę podróż wybiorą się nie tylko krewni zakonnika… Kilkuset Ślązaków udaje się w ponaddwumiesięczną odyseję przez kraje niemieckie, Ocean Atlantycki i prerie Teksasu. Zakładają istniejącą do dziś osadę Panna Maria nieopodal San Antonio. Tyle historia, która stanowi tło ballady o teksaskich Ślązakach, pełnej humoru, wzruszeń i lokalnego kolorytu, gdzie ślonsko godka funkcjonuje na równych prawach z angielskim i hiszpańskim.
Czy Teksas okaże się dla Ślązaków rajem na ziemi? Zmieniają się realia, zmieniają się ludzie. Inne czasy, inny świat. Tylko… czy na pewno?
Wielokrotnie pisałam, że lubię dawać szansę debiutantom. Czytanie powieści początkującego autora jest jak odkrywanie niezbadanych terenów. Nie inaczej było z książką Michaela Sowy, który zabiera czytelnika w podróż do świata Ślązaków, którzy zdecydowali się w XIX wieku wyemigrować do Teksasu i opowiada o nim niczym rasowy gawędziarz. Najpierw daje mu jednak możliwość poznania ówczesnych realiów. Trudna codzienność, która koncentruje się na pracy, konieczności podporządkowania się władzy – wszystko to składa się na ukazany przez autora los Płużniczan. Od pierwszych stron czuć, że podtytuł, czyli to, iż jest to „ballada o śląskim Teksasie”, jest tutaj kluczowym elementem. Michael Sowa skupia się bowiem na opisach, a także na języku bohaterów, który, jak sam pisze w posłowiu, został dostosowany dla czytelników nieznających śląskiej gwary. Talent autora do snucia opowieści oraz dbałość o szczegóły sprawiają, że „Tam, gdzie nie pada” jest książką bardzo klimatyczną. I tak jak autor poprowadził mnie w czasie lektury przez wykreowaną przez siebie literacką rzeczywistość, tak Ślązacy szukali swojej ziemi obiecanej. Sowa tak skonstruował fabułę, że pochłania ona bez reszty, sprawiając, że z ciekawością przewraca się kolejne strony. To wszystko spowodowało, że połączyła mnie z bohaterami niewidzialna nić. Obserwowałam ich podróż na nieznany ląd, uroniłam łzę po śmierci tych, którzy jej nie przetrwali, a nawet znalazłam wśród postaci tą ulubioną. Kobietę, która okazała się silniejsza i bardziej rozsądna niż wielu mężczyzn, którzy chętnie pretendowali do miana osoby nadzorującej powstającą na teksańskiej ziemi nową osadę. A warto zaznaczyć w tym miejscu, że stworzona przez autora społeczność jest kopalnią różnych charakterów. Mnogość opisów w przypadku tej książki stała się atutem, a autorowi udało się mocno osadzić czytelnika w wykreowanym przez siebie świecie.
Naprawdę trudno uwierzyć, że jest to debiut Michaela Sowy! W swojej powieści dał się on bowiem poznać, jako pisarz niezwykle świadomy, lekko operujący słowem, jak i wydarzeniami, które składają się na całość fabuły „Tam, gdzie nie pada”. Miałam wrażenie, że opowiadanie o losach Ślązaków sprawia mu przyjemność, że jest zafascynowany tym tematem i bardzo chce przekazać tę fascynację i jednocześnie zarazić nią czytelnika.

Podsumowując:

„Tam, gdzie nie pada” to miejscami poruszająca, ale także wywołująca uśmiech na twarzy, głównie za sprawą roli kota w całej opowieści, napisana z niezwykłą dbałością o każdy detal płużnickiej i teksańskiej rzeczywistości powieść, która zadowoli czytelnika ciekawego świata. Czytelnika, który lubi rozsmakować się w wydarzeniach z przeszłości, opisanych z rozmachem ludzkich losach, które zostały osnute na kanwie prawdziwych wydarzeń. Czytając, czułam się jak gość ówczesnej karczmy, który z uwagą słucha gawędziarza, jak barwnie traktuje o życiu, emigracji i poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi małej społeczności. Jak pisze sam autor o swojej książce: nie musiała być długa, nie musiała być naszpikowana samymi historycznymi faktami, raczej niech wzbudzi w czytelniku zainteresowanie tym, co się wtedy działo. Panie Michaelu – udało się! Polecam!

Książkę można zamówić tutaj: KLIK

Wpis powstał we współpracy z Wydawnictwem Lira.

 

 

 

Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana