"Kiedy Cię spotkałam" - Krystyna Mirek - patronat medialny [PRZEDPREMIEROWO]
- Znajdziesz drogę do swoich rozwiązań […] - Jeśli będziesz konsekwentnie pytać, czego ci trzeba, na czym ci zależy, pomalutku ją znajdziesz. Zacznijmy od czegoś prostego. Co możemy zrobić teraz, zanim naprawimy świat.
Jak bardzo się mylimy, oceniając ludzi po pozorach.
Magda,
zwyczajna kobieta, ma w życiu szczęście do idealnych mężczyzn. Pierwszy,
świetnie zapowiadający się student medycyny, uczynił ją samotną matką.
Drugi, uroczy dżentelmen obiecujący miłość, zostawił bez oszczędności i
wiary w uczucia. Trzeci, zamożny pisarz o szczerym wejrzeniu, mąż
pięknej kobiety, rozdrażnił, bo to jednak niesprawiedliwe, że jedni mają
wszystko, a inni niewiele.
Jak się w tym wszystkim odnaleźć?
Zuza,
jej córka, ma niewiele łatwiej. Miły chłopak, którego poznała na
basenie, okazał się kimś zupełnie innym, niż sądziła. A najlepsza
przyjaciółka zdradziła jej tajemnicę.
Amelia, kobieta po
przejściach, pragnąca już tylko spokoju, znajduje się nagle w centrum
całego zamieszania. I wszystkie jej życiowe mądrości okazują się
nieskuteczne.
I co ma z tym wszystkim wspólnego mały pies o
anielskim imieniu i ognistym charakterze, chora kobieta, a także
mężczyzna, który przez pomyłkę zaprosił koleżankę z pracy na kawę?
W życiu nie chodzi o to, by przeczekać deszcz, ale tańczyć w jego kroplach. Ta myśl czasem dobrze określa nasz los.
W nowej książce Krystyna Mirek stawia przede wszystkim na relacje. Bierze na tapet przeróżne konfiguracje jak: córka-matka, przyjaciółka-przyjaciółka, ze szczególnym wskazaniem na relacje damsko-męskie. Autorka pod woalką subtelnego humoru i pozornie lekkiej historii serwuje swoim czytelnikom życiową opowieść, która pokazuje, jak czasami ciężko nam dostrzec głębię, jak łatwo dajemy się ponieść pierwszemu, często mylnemu, wrażeniu. Wolimy patrzeć na ludzi przez pryzmat pozorów, co nie tylko wywołuje w nas frustrację, jeśli uznamy, iż „mają lepiej”, ale staje się przyczynkiem do popełniania błędów, jeśli źle ocenimy nowo poznaną osobę.
Choć powieść Krystyny Mirek skierowana jest przede wszystkim do kobiet, w jej opowieści pojawiają się także panowie, którzy reprezentują różne typy osobowości i charakteru. Autorka na ich przykładzie zdaje się wskazywać na tzw. czerwone flagi, czyli sygnały ostrzegające przed toksycznym związkiem. Nie zawsze łatwo jest je dostrzec, zwłaszcza jeśli kobieta darzy mężczyznę uczuciem, bowiem mogą przybierać różną formę manipulacji lub kontroli. Bywa, że ujawniają zaburzenie osobowości czy niedojrzałość emocjonalną partnera. Dobry instynkt w tym przypadku może uchronić nas — kobiety przed złamanym sercem i rozczarowaniem. Pytanie tylko, jak ustrzec się przed nieodpowiednią partią? I czy nawet wówczas, kiedy weszliśmy w taki związek, istnieje sposób, by skutecznie się od niego uwolnić?
W „Kiedy Cię spotkałam” Krystyna Mirek pokazuje, że powiedzenie, iż „szczęśliwa matka, to szczęśliwe dziecko” nie jest wyłącznie oklepanym frazesem. Często myślimy, że w codziennym zabieganiu powinnyśmy skupić się przede wszystkim na najbliższych. I nie ma nic złego, jeśli zachowamy w tym podejściu zdrowy rozsądek i złoty środek. Wiele kobiet bowiem myśli, że poświęcając uwagę sobie, pamiętając na co dzień o własnych potrzebach, coś zaniedbuje. Kołaczące się po głowie wyrzuty sumienia, często skutecznie odsuwają je na dalsze miejsce na liście rzeczy ważnych, a czasami i w ogóle je z niej eliminują. Myślę, że to może poniekąd wynikać z utartych społecznie ról, do których jesteśmy niejako przygotowywane od dziecka. Dziewczyna wychowywana jest na dobrą żonę i matkę, w uwspółcześnionej wersji także wzorową pracownicę. Obowiązków przybywa, a od nas oczekuje się, że niczym Wonder Woman poradzimy sobie ze wszystkim, jednocześnie służąc wsparciem, radą i pomocą także innym. Musimy jednak pamiętać, by nie dać się zwariować. My też mamy prawo nie być silne, czuć się zmęczone i smutne. Możemy nie mieć już więcej cierpliwości do biegania w codziennym amoku niczym „chomik w kółku”. My też jesteśmy ważne i to od siebie powinnyśmy zacząć, by móc czuć się w pełni szczęśliwe i spełnione. Warto zatem wprowadzić pewne zmiany, nie od razu w formie rewolucji. Wystarczy małymi krokami dochodzić do tego, czego tak naprawdę pragniemy.
„Kiedy Cię spotkałam” to słodko-gorzka, momentami zabawna i urocza, ale niepozbawiona życiowej dawki mądrości powieść dla każdej z nas. Opowieść o zawiedzionych nadziejach, trudnych relacjach, w których czasami brak szczerości; rozczarowaniach, których żadna z nas nie uniknie. Ważne jednak, by mieć oczy szeroko otwarte. I to zarówno po to, by w porę ustrzec się przed koszmarem toksycznego związku, ale także, a może przede wszystkim, by nie przegapić okazji na szczęście, które można spotkać za przysłowiowym zakrętem i to w zupełnie nietypowych okolicznościach. To historia o macierzyństwie, które jest największym wyzwaniem i szczęściem każdej z nas. Nie znaczy to jednak, że mamy się w nim zatracić, bo w codziennym kieracie nigdy nie należy zapominać o zachowaniu równowagi oraz o… sobie. Nasze spełnienie jest równie ważne, jak uśmiech naszego dziecka i z całą pewnością można to pogodzić, musimy tylko w to uwierzyć. Polecam!
Komentarze
Prześlij komentarz