"Rozwód" - Moa Herngren

 

Ludzie wolą skrywać prywatne tajemnice i nie rozpowiadają o najgorszych cechach współmałżonków. Zawierają niepisane porozumienie, które polega na wzajemnej tolerancji, nawet w najgorszych momentach wspólnego życia".

Moa Herngren woli pisać o tych drugich – i robi to tak, że jej książki od lat trafiają na listy bestsellerów. Pisząc ciepło i z empatią, stawia dyskretne pytania o to, dlaczego związki się rozpadają, czy osoba, która odchodzi od partnera, zawsze jest winna, i co kryje się pod powierzchnią rutynowej codzienności.

Pozornie solidne małżeństwo z długoletnim stażem nagle rozpada się podczas gorącego sztokholmskiego lata.
Po pozornie przyziemnej kłótni o błahą sprawę Niklas wychodzi z przyjacielem, by odreagować. Gdy po kilku godzinach wciąż nie ma go w domu, irytacja jego żony Bei ustępuje miejsca lękowi, że doszło do czegoś strasznego. Prawdziwy szok kobieta przeżywa jednak w chwili, gdy dowiaduje się, że wprawdzie nic się nie stało, nie doszło do żadnego wypadku… ale jej małżeństwa już nie ma. Jej miły pogodny mąż pediatra chce rozwodu, a zrozpaczona i zdezorientowana Bea zastanawia się, czy to naprawdę powinno być dla niej niespodzianką.

Rozwód zawsze jest bolesny. Dla obu lub jednej ze stron. Rozwód nigdy nie jest winą jednej osoby. Zawsze jest sumą wspólnych „kamyków” wrzucanych do ogródka nieporozumień. Z czasem ten ogródek nie przypomina niedawnej sielanki, ale staje się miejscem, w którym nie chcemy przebywać. Tak jak nie mamy już ochoty być z tym kimś, kto był dla nas całym światem. Smutne, ale tak się czasami dzieje, że dwoje ludzi, którzy kiedyś tak bardzo się kochali, z różnych powodów, oddala się od siebie… Ale choć boli, może czasem tak jest lepiej, niż tkwić po uszy w bagnie wzajemnych pretensji i niechęci.
Ta powieść jest na pewno uniwersalna. Każdy odbierze ją na swój własny sposób, przefiltruje przez swoje doświadczenia. Czy czytając o emocjach każdego z bohaterów, unikniemy oceniania i szukania winnego? Moim zdaniem nie. Nawet jeśli widziałam, iż wina leży po każdej ze stron, ja nie uchroniłam się przed większym zrozumieniem dla racji jednej z nich. I chociaż zazwyczaj nie piszę w recenzjach o bohaterach, bo są różni, jednych lubimy a innych nie, to chyba pierwszy raz zdarzyło mi się, że bohaterka tak negatywnie wpłynęła na mój odbiór książki. Jeśli taki był cel autorki – to się udało. Powieść, mimo że nie mam doświadczeń takich, jak opisana w niej para, uruchomiła we mnie lawinę wyłącznie negatywnych emocji. Byłam zła, sfrustrowana, miałam ochotę potrząsnąć jedną z postaci, z którą nie chciałabym się przyjaźnić, ani tym bardziej nie potrafiłam poczuć empatii dla jej odczuć związanych z rozwodem. Nie współczułam jej, bo nigdy nie zbuduje się relacji, jeśli w związku króluje… egoizm. Jeśli obwiniamy partnera za całe zło tego świata, nie widzimy w sobie żadnej wady... Nie ma szans. Próbowałam wykrzesać dla niej choć odrobinę pozytywnych uczuć, mając na uwadze jej traumę z przeszłości, ale w kontekście rozpadu małżeństwa, nie udało się. Możecie uznać, że jestem nieczuła, ale w tym przypadku jestem w stanie powiedzieć tylko tyle – i tak długo ze sobą wytrzymali…
Autorka na pewno zrobiła dobrze, że pokazała całą sytuację z obu stron. To świadczy o jej chęci przedstawienia tej relacji niejako z szerokiej perspektywy. Dlatego jeśli lubicie bardzo opisowe analizy psychologiczne postaci, to ta książka będzie dla was ciekawa. Jeśli interesuje was wiwisekcja rozpadającego się związku i pobudki, jakimi kierowała się każda ze stron, kiedy nastąpił moment przełomowy, który uruchomił negatywną lawinę zdarzeń – przeczytajcie.
Podsumowując:

„Rozwód” to książka o manipulowaniu uczuciami i skrajnym egoizmie. Nie tylko ze strony każdego z partnerów, ale także ich dzieci. Ale w sumie patrząc na zachowanie rodziców, nie ma się czemu dziwić, że wychowali potomstwo na swój obraz i podobieństwo. To na pewno książka, która w sposób bezkompromisowy pokazuje, jak bycie głuchym na potrzeby, problemy i odmienność partnera (co dla mnie mimo wszystko po tylu latach było niepojęte), prędzej czy później doprowadzi do katastrofy. Zwłaszcza kiedy do tego najbliższa rodzina „bawi się” w mediatora, a raczej bierze stronę jednego z małżonków, pogrążając tym samym drugiego… I trochę nie rozumiem, że bohaterowie, zamiast załatwić to między sobą, pozwolili wtrącać się w ICH problemy i związek osobom trzecim. Na pewno to powieść, którą każdy odbierze po swojemu. Dla mnie była pełną frustracji i negatywnych emocji literacką podróżą z nieco zbyt rozwleczoną fabułą. Może i tak trzeba było, aby sięgnąć sedna problemu? Polecam samemu sprawdzić. Być może moje doświadczenia są inne i dlatego nie potrafiłam dostrzec istoty tej historii? Może wy ją dostrzeżecie? 
 
Książkę można zamówić tutaj: KLIK
 
 
[materiał sponsorowany przez Wydawnictwo Albatros]
https://www.facebook.com/WydawnictwoAlbatros/

Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana