"Zabłąkane dusze" - Magdalena Niedźwiedzka - patronat medialny

 

[...] małżeństwo to nie świat w miniaturze. Trzeba je traktować jak każde inne wyzwanie, zbieranie ziół czy płynięcie łodzią. Niektóre kobiety odnajdują się w opiece nad dziećmi i gospodarzeniu, inne więdną".

Na rodzinę Deynarowiczów pada cień. Jednych zabiera powstanie listopadowe, inni odchodzą w sposób naturalny, a jeszcze inni, jak Marianna czy Józefata, postanawiają szukać szczęścia poza Węgierską. Rodzinny dom staje się pustelnią osamotnionego Jana.

Niespodziewanie wsparciem dla malarza Antoniego okazuje się Daniel Baranowski, jego niedawny rywal. Bolesław odsuwa się od Jerzego, by iść własną drogą. Najmłodsi, Dominik i Antek, rzucają się w wir życia i śmierci. Apolonia wraca do Sejn z zamiarem odzyskania męża. Drogi przyjaciół rozchodzą się na zawsze, podczas gdy losy wcześniejszych wrogów łączą się nierozerwalnie. Kto jest bohaterem, a kto nędzną kreaturą?  

 

Życie plącze się, rzucając nam pod nogi kolejne kłody. Kiedy rodzina nie jest wsparciem, a więzi rozluźniają się coraz bardziej, trudno jest wytrwać w świecie, w którym miejsce kobiety nie jest znaczące. Codziennie musi ona zmagać się ze społecznym ostracyzmem, odmawiać sobie szczęścia, „coś” udowadniać — wszystko po to, by pokazać, że raz podjęte decyzje, a co za tym idzie — stawienie czoła ustalonym normom, były dobre. Że jest w stanie egzystować, walczyć o kolejny dzień, nawet wtedy, kiedy siły zaczynają ją opuszczać…
„Zabłąkane dusze” to powrót do Sejn i świata wykreowanego przez Magdalenę Niedźwiedzką. Życie Deynarowiczów dalekie jest od sielanki. Muszą się zmagać nie tylko z wewnątrzrodzinnymi nastrojami, ale także z nieszczęściem, które zdaje się zawitało w ich progi… Na straży ogniska stoi Agata, która wciąż uparcie wierzy, że zdoła przetrwać. Że może pomóc nie tylko swoim dzieciom, ale także tym, którzy wsparcia potrzebują, zapominając w tym wszystkim o sobie. Rzeczywistość zdaje się ginąć gdzieś w chaosie dnia codziennego i rozterkach, które trawią serca i umysły poszczególnych członków rodziny. Czy uda im się rozwiązać dręczące ich problemy? Czy zabłąkane dusze odnajdą swoją drogę? Czy znajdą się wśród nich tacy, którzy zaryzykują i pójdą za głosem serca…?
W moim odczuciu trzeci tom poświęcony jest przede wszystkim miłości. A ta, jak wiemy, jest kapryśna i ma wiele twarzy. Autorka pokazuje, że nie zawsze jest tożsama z namiętnymi uniesieniami. Bywa, że przychodzi z czasem, nie każdy jednak chce to dostrzec, ma w sobie wystarczającą ilość odwagi, by zaryzykować wszystko, zwłaszcza kiedy to rozum góruje nad sercem. Są jednak tacy, którzy w życiu już tak wiele przeszli, że odwzajemnione uczucie, nawet wbrew konwenansom, może stać się spełnieniem, którego od dawna pragnęli.
Magdalena Niedźwiedzka ukazuje także różne oblicza miłości rodzicielskiej. Takiej, która jest równoznaczna z poświęceniem, nawet jeśli nie jest ono doceniane, z chęcią ochronienia swoich pociech także wtedy, kiedy są już dorosłe. Z rodzicielstwem, które czasami odzywa się w nas niespodziewanie, kiedy chcemy wynagrodzić puste lata, pozbawione wsparcia, nie zawsze jednak mamy taką okazję. Niektórym ta miłość każe także podejmować próby sprzeciwu wobec wyborów dziecka, co może skutkować rozluźnieniem więzi. Inni zaś wolą pozostać w cieniu z dala od swoich pociech...
„Zabłąkane dusze” to opowieść, która ma w moim odczuciu wydźwięk uniwersalny. Choć autorka odmalowała ówczesne realia, dając nam szansę na poznanie historii XIX- wiecznych Kresów i losów zubożałej szlachty, to wiele mądrości wplecionych nienachalnie w fabułę, uderza w nas i skłania do refleksji. Autorka traktuje o życiu, o roli i obecności w nim drugiego człowieka. O ograniczeniach, które nie zawsze narzuca nam rzeczywistość, lecz często narzucamy je sobie sami…

Podsumowując:

Myślę, że serię Magdaleny Niedźwiedzkiej można nazwać sagą o kobietach. Tu nie tyle rodzina wiedzie prym, ile uwypuklona została właśnie rola niewiasty, która w cyklu autorki jest zestawiona niejako w kontrze z panującymi konwenansami. To właśnie kobiety próbują wyrwać się z oków narzuconych im przez społeczeństwo, zawalczyć o spokojną codzienność nawet w świecie, w którym nic nie znaczą, jeśli u ich boku nie ma mężczyzny. I można nakreśloną ręką autorki opowieść odczytywać dosłownie, jako wyraz buntu bohaterek, które podjęły ryzyko, by walczyć z ramami, do których próbowano je odgórnie wpasować, albo w sposób uniwersalny, że my — kobiety możemy wiele. Nawet jeśli wydaje nam się, że jesteśmy słabe, że nie zasługujemy na szczęście, jeśli nie sprawimy, że najpierw nasze dzieci tego szczęścia nie dostąpią, to powinnyśmy zdawać sobie sprawę, że się mylimy. My jesteśmy ważne i niezależnie od czasów, w których przyszło nam żyć i ograniczeń, z jakimi musimy się mierzyć, nie powinnyśmy o tym zapominać. „Zabłąkane dusze” to swego rodzaju traktat o życiu. O jego blaskach i cieniach, o samotności wśród ludzi, o pokonywaniu kolejnych przeszkód, o wyjątkowej przyjaźni, ale i o życiowym marazmie, na który się decydujemy… dla świętego spokoju. O tym, jak czasami sami utrudniamy sobie to, co mogłoby być zupełnie proste, gdybyśmy tylko na to pozwolili. To niesztampowa saga, której niespieszna fabuła jest nie tylko okazją do wsiąknięcia w życie zubożałej szlachty, ale także możliwością smakowania codzienności, nawet jeśli z kart powieści wyłania się ona czasami jako gorzki owoc, który ciężko jest przełknąć… Refleksyjna, nieco melancholijna opowieść z historią w tle, która zapada w pamięć i na długo po zakończeniu lektury wciąż w niej rezonuje. 
 
Książkę można zamówić tutaj: KLIK
 
 
[materiał sponsorowany przez Prószyński i S-ka] 
 


Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana