"Rakowiska" - Magdalena Majcher [PRZEDPREMIEROWO]
Nienawiść nie bierze się znikąd, to nie tak, że człowiek w pewnym momencie postanawia sobie: „Zamierzam być zły i krzywdzić innych”. Myślała o tych wszystkich razach, które powoli zabijały w niej te dobre cząstki".
Oparta na faktach powieść o głośnej zbrodni w Rakowiskach.
Wnikliwa i odkrywcza próba odpowiedzi na pytanie, dlaczego doszło do morderstwa, które wstrząsnęło całą Polską.
Spokojna zadbana wieś pod Białą Podlaską. Mieszkają tu ci, którym się powiodło. Kiedy policjanci odbierają zgłoszenie od mężczyzny, który zauważył ślady krwi i uchylone drzwi w domu sąsiadów, spodziewają się rutynowej interwencji – prawdopodobnie w sprawie włamania. Zupełnie nie są przygotowani na to, że na terenie posesji znajdą zmasakrowane zwłoki małżeństwa. Podejrzenia dość szybko padają na osiemnastoletniego syna zamordowanej pary oraz jego przyjaciółkę.
Dlaczego dwoje licealistów z tak zwanych dobrych domów dopuściło się tej bestialskiej zbrodni? Czy można było jej zapobiec? Dlaczego dorośli nie zauważyli kiełkującej rozpaczy, nienawiści czy po prostu zła? Magdalena Majcher w „Rakowiskach” opisuje wydarzenia, o których w 2014 roku mówiła cała Polska. Autorka odkrywa wcześniej nieznane wątki i informacje o sprawcach, rzucając tym samym nowe światło na historię, która po tylu latach wciąż szokuje i przyprawia o dreszcze.
Spokojna zadbana wieś pod Białą Podlaską. Mieszkają tu ci, którym się powiodło. Kiedy policjanci odbierają zgłoszenie od mężczyzny, który zauważył ślady krwi i uchylone drzwi w domu sąsiadów, spodziewają się rutynowej interwencji – prawdopodobnie w sprawie włamania. Zupełnie nie są przygotowani na to, że na terenie posesji znajdą zmasakrowane zwłoki małżeństwa. Podejrzenia dość szybko padają na osiemnastoletniego syna zamordowanej pary oraz jego przyjaciółkę.
Dlaczego dwoje licealistów z tak zwanych dobrych domów dopuściło się tej bestialskiej zbrodni? Czy można było jej zapobiec? Dlaczego dorośli nie zauważyli kiełkującej rozpaczy, nienawiści czy po prostu zła? Magdalena Majcher w „Rakowiskach” opisuje wydarzenia, o których w 2014 roku mówiła cała Polska. Autorka odkrywa wcześniej nieznane wątki i informacje o sprawcach, rzucając tym samym nowe światło na historię, która po tylu latach wciąż szokuje i przyprawia o dreszcze.
Łatwo jest nam szufladkować ludzi. Przypisywać określone etykiety. Dysfunkcyjny, problematyczny, dziwny, odmieniec, źle skończy... To dużo prostsze niż próba rozwiązania problemu, z którym być może napiętnowana osoba się boryka. Setki tłumaczeń, które mają zagłuszyć poczucie winy, wystarcza na jakiś czas. Odcięcie się od niej, podrzucenie "kukułczego jaja” komuś innemu - bo tak łatwiej, szybciej... Problem pojawia się wtedy, kiedy ta naznaczona „szkarłatną literą” ostracyzmu społecznego osoba, coraz bardziej zapada się w sobie. Pochłania ją poczucie beznadziei i płynąca w żyłach nienawiść, która ją napędza do destrukcyjnych zachowań...
Świat nie akceptuje odmienności. Na powodzenie w życiu mogą liczyć ci, którzy się dostosują, zaadaptują do panujących reguł, nie będą się wychylać. A jednak nigdy nie jest tak, że każdy będzie żył w ten sposób. Wielu z nas nie zgadza się na to, by nie móc wyrażać własnej odmienności. Zarówno, jeśli chodzi o poglądy, wyznanie, orientację. Wydaje się, że tolerancja wzrasta. Czy aby na pewno? W nowej książce Magdalena Majcher snuje historię, która mną wstrząsnęła. Nawet nie tyle przez wzgląd na jej brutalny finał, ile na cały proces zmian, jakie zachodziły u dwójki nastolatków. Wszak zbrodnia, którą w 2014 roku żyła cała Polska rozpisana była na dwie osoby… Ona – córka samotnej matki, on – chłopak z dobrego domu. W obu przypadkach doszło do swego rodzaju załamania, co pokazuje, że to, jaki mamy start w dorosłe życie, nie zawsze gwarantuje nam, że nie zboczymy na ścieżkę zła. Majcher pokazuje nie tylko niemy krzyk wołania o pomoc w przypadku Majki, która była odbierana jako dysfunkcyjna, ale także proces negatywnej przemiany Kacpra, który został z góry zaszufladkowany. Nikt nie próbował poznać istoty problemu. Od razu założono, że to wpływ zbuntowanej koleżanki, bez chęci dotarcia do obaw, lęków i potrzeb coraz bardziej zagubionego chłopaka.
W czasie lektury w czytelniku narasta coś na kształt frustracji, swego rodzaju świdrujący w głowie dysonans. Z jednej strony, mamy morderstwo, wyjątkowo brutalne, które piętnujemy, a z drugiej, dwoje młodych ludzi. W tym dziewczynę, która od dziecka walczyła o uwagę, o bliskość drugiego człowieka, o zainteresowanie jej uczuciami, czego się, jak sama powiedziała – nie doczekała i nie wierzyła, że się doczeka. Majcher pokazuje genezę narodzin nienawiści. Wspólnie z nią, śledząc historię inspirowaną tragedią w Rakowiskach, próbujemy zrozumieć, jak to się stało? I czy można było uniknąć tej zbrodni, gdyby... Matka dziewczyny nie była stale zajęta wyłącznie pracą; rówieśnicy nie okazali większej tolerancji dla odmienności, szkoła nie pozbyła się zbędnego uciążliwego balastu, wymuszając zmianę placówki. Aż wreszcie - gdyby zainteresowano się tą dwójką, która wykazywała widoczne i wręcz krzyczące o uwagę symptomy problemów natury psychologicznej. Czy można było tego uniknąć? To pytanie chyba na zawsze pozostanie bez jednoznacznej odpowiedzi...
Świat nie akceptuje odmienności. Na powodzenie w życiu mogą liczyć ci, którzy się dostosują, zaadaptują do panujących reguł, nie będą się wychylać. A jednak nigdy nie jest tak, że każdy będzie żył w ten sposób. Wielu z nas nie zgadza się na to, by nie móc wyrażać własnej odmienności. Zarówno, jeśli chodzi o poglądy, wyznanie, orientację. Wydaje się, że tolerancja wzrasta. Czy aby na pewno? W nowej książce Magdalena Majcher snuje historię, która mną wstrząsnęła. Nawet nie tyle przez wzgląd na jej brutalny finał, ile na cały proces zmian, jakie zachodziły u dwójki nastolatków. Wszak zbrodnia, którą w 2014 roku żyła cała Polska rozpisana była na dwie osoby… Ona – córka samotnej matki, on – chłopak z dobrego domu. W obu przypadkach doszło do swego rodzaju załamania, co pokazuje, że to, jaki mamy start w dorosłe życie, nie zawsze gwarantuje nam, że nie zboczymy na ścieżkę zła. Majcher pokazuje nie tylko niemy krzyk wołania o pomoc w przypadku Majki, która była odbierana jako dysfunkcyjna, ale także proces negatywnej przemiany Kacpra, który został z góry zaszufladkowany. Nikt nie próbował poznać istoty problemu. Od razu założono, że to wpływ zbuntowanej koleżanki, bez chęci dotarcia do obaw, lęków i potrzeb coraz bardziej zagubionego chłopaka.
W czasie lektury w czytelniku narasta coś na kształt frustracji, swego rodzaju świdrujący w głowie dysonans. Z jednej strony, mamy morderstwo, wyjątkowo brutalne, które piętnujemy, a z drugiej, dwoje młodych ludzi. W tym dziewczynę, która od dziecka walczyła o uwagę, o bliskość drugiego człowieka, o zainteresowanie jej uczuciami, czego się, jak sama powiedziała – nie doczekała i nie wierzyła, że się doczeka. Majcher pokazuje genezę narodzin nienawiści. Wspólnie z nią, śledząc historię inspirowaną tragedią w Rakowiskach, próbujemy zrozumieć, jak to się stało? I czy można było uniknąć tej zbrodni, gdyby... Matka dziewczyny nie była stale zajęta wyłącznie pracą; rówieśnicy nie okazali większej tolerancji dla odmienności, szkoła nie pozbyła się zbędnego uciążliwego balastu, wymuszając zmianę placówki. Aż wreszcie - gdyby zainteresowano się tą dwójką, która wykazywała widoczne i wręcz krzyczące o uwagę symptomy problemów natury psychologicznej. Czy można było tego uniknąć? To pytanie chyba na zawsze pozostanie bez jednoznacznej odpowiedzi...
Podsumowując:
Czy nową książkę Magdaleny Majcher można traktować jako ostrzeżenie? Chciałabym w to wierzyć… Czy jest w stanie uwrażliwić nas – otoczenie na problemy ludzi młodych? Na niebagatelizowanie pierwszych symptomów zła, które zaczyna kiełkować w umysłach naszych dzieci? Oby tak było... Mam jednak wrażenie, że system, w którym jesteśmy jedynie trybikami, coraz skuteczniej odziera nas z empatii. Zbyt skupieni na spełnianiu ludzkich oczekiwań, dążeniu do akceptacji, ciągle pędzący za zaspokojeniem, choć podstawowych potrzeb, przetrwaniu w tym często zimnym i pozbawionym uczuć świecie... To nie pomaga. Nie jest to jednak żadne usprawiedliwienie, wszak to my jesteśmy kreatorami rzeczywistości, praw i panujących reguł. I powinniśmy je konstruować tak, by chronić tych, którzy tego potrzebują najbardziej. Dlatego, warto zatrzymać się choć na moment, by zrozumieć, że wokół jest wciąż wielu nastolatków, którzy nie radzą sobie z codziennością. Dorosłość wcale nie dla każdego jest darem, nie każdy do niej dojrzał. Dlatego to do nas – rodziców należy wychowanie dzieci tak, by wiedziały, że zawsze mają nas po swojej stronie. A także do systemu edukacji, który powinien być uwrażliwiony na potrzeby uczniów, także a może przede wszystkim te, które wykraczają poza wtłoczenie wiedzy do ich głów. Te połączone siły być może wystarczą, by nie dochodziło do takich koszmarnych wydarzeń, jak te w Rakowiskach. Bo one nie są wynaturzeniem, ale jawną konsekwencją czegoś głębszego. Nawet jeśli wolelibyśmy myśleć, że tak okrutnej zbrodni dokonały potwory… Książka Magdaleny Majcher to wstrząsający obraz narodzin nienawiści, obnażająca luki w systemie edukacji opowieść, która poraża tragedią, która rozegrała się nie tylko tej konkretnej, grudniowej nocy, ale rozgrywała się miesiącami, a nawet latami na oczach wielu ludzi... Polecam!
Czy nową książkę Magdaleny Majcher można traktować jako ostrzeżenie? Chciałabym w to wierzyć… Czy jest w stanie uwrażliwić nas – otoczenie na problemy ludzi młodych? Na niebagatelizowanie pierwszych symptomów zła, które zaczyna kiełkować w umysłach naszych dzieci? Oby tak było... Mam jednak wrażenie, że system, w którym jesteśmy jedynie trybikami, coraz skuteczniej odziera nas z empatii. Zbyt skupieni na spełnianiu ludzkich oczekiwań, dążeniu do akceptacji, ciągle pędzący za zaspokojeniem, choć podstawowych potrzeb, przetrwaniu w tym często zimnym i pozbawionym uczuć świecie... To nie pomaga. Nie jest to jednak żadne usprawiedliwienie, wszak to my jesteśmy kreatorami rzeczywistości, praw i panujących reguł. I powinniśmy je konstruować tak, by chronić tych, którzy tego potrzebują najbardziej. Dlatego, warto zatrzymać się choć na moment, by zrozumieć, że wokół jest wciąż wielu nastolatków, którzy nie radzą sobie z codziennością. Dorosłość wcale nie dla każdego jest darem, nie każdy do niej dojrzał. Dlatego to do nas – rodziców należy wychowanie dzieci tak, by wiedziały, że zawsze mają nas po swojej stronie. A także do systemu edukacji, który powinien być uwrażliwiony na potrzeby uczniów, także a może przede wszystkim te, które wykraczają poza wtłoczenie wiedzy do ich głów. Te połączone siły być może wystarczą, by nie dochodziło do takich koszmarnych wydarzeń, jak te w Rakowiskach. Bo one nie są wynaturzeniem, ale jawną konsekwencją czegoś głębszego. Nawet jeśli wolelibyśmy myśleć, że tak okrutnej zbrodni dokonały potwory… Książka Magdaleny Majcher to wstrząsający obraz narodzin nienawiści, obnażająca luki w systemie edukacji opowieść, która poraża tragedią, która rozegrała się nie tylko tej konkretnej, grudniowej nocy, ale rozgrywała się miesiącami, a nawet latami na oczach wielu ludzi... Polecam!
Komentarze
Prześlij komentarz