"Niebo z naszych stron" - Wioletta Sawicka - patronat medialny
Niebo nigdzie nie jest tak błękitne jak to z naszych stron ani tak swojskie. Miała rację, przyznał w duchu, zapatrzony w skraweczek błękitu między chmurami. Kiedyś wszyscy znów się spotkają pod tym niebem, w domu z niebieskimi okiennicami".
Kontynuacja fascynującej opowieści o zakazanej miłości i sile nadziei w czasach, gdy świat ogarnęła mordercza wojna.
Prusy Wschodnie, schyłek II wojny światowej. Lizka razem z dziećmi wciąż czeka w Bartągu na Franza, który zaginął pod Stalingradem. Nie traci nadziei, że mąż wróci, tak jak jej obiecał.Tymczasem do Prus zbliża się Armia Czerwona. Mieszkańcy już wiedzą, czego mogą się spodziewać po sowieckim wojsku. Niemcy jeszcze nie pozwalają na ewakuację ludności, mimo to pierwsi uciekinierzy już wyjeżdżają na zachód. Lizka nie chce opuścić domu, dopiero na wieść, że Rosjanie nie oszczędzają nawet dzieci, decyduje się na niebezpieczną ucieczkę, zabierając ze sobą teściową i szwagierkę.
Ci, którzy zostali: Jan Langer z drugą żoną i maleńkim synkiem, Augusta, Zośka, Stanisław i Waleśka, doświadczają sowieckiego okrucieństwa. Najstarszy z braci Reiterów, Hermann, ani myśli zostawiać majątku. Rozwiązuje sprawę z Sowietami po swojemu.
Lizka, po miesiącach morderczej wędrówki, dociera do Skandynawii. Tam czeka na nią niespodzianka.
To niebo z naszych stron wciąż tak błękitne. To niebo, w które spoglądam, wierząc, że i ty patrzysz na nie, gdziekolwiek rzucił cię los. To niebo, które jest synonimem domu, bo tam, gdzie dom, jest ono najpiękniejsze… To niebo, w które patrzę z nadzieją, że kiedyś wrócę na naszą ziemię. Zostawię za sobą to, co złe, by zawsze już tylko słoneczne promienie ogrzewały nasze twarze. Tak często roszone łzami, tak wiele razy przyjmujące na siebie ciosy… Wierzę, że kiedyś jeszcze się spotkamy…
Czwarty tom serii Wioletty Sawickiej znów pozostawił mnie ze łzami w oczach… Wzięłam na „emocjonalne barki” nakreślone jej ręką kadry, które z jednej strony odzwierciedlają brutalną prawdę, a z drugiej rozdzierająco wnikają do serca, by zostawić w nim trwały ślad… „Niebo z naszych stron” to nie tylko kontynuacja opowieści, którą autorka tka z ogromną wrażliwością, szacunkiem i czułością dla historii regionu, ale także powieść, która jest zwierciadłem ludzkich lęków. Tych, które zostały w nich zakotwiczone. Tych, których nie sposób wydrzeć, kiedy piekło, którego byli świadkami i uczestnikami, wciąż pozostaje w pamięci. Nie pozwala ruszyć naprzód, zrobić kroku w kierunku upragnionego szczęścia.
Wioletta Sawicka w nowej książce odmalowuje zatrważający obraz, który spływa czerwienią… Szkarłatną zarazą w postaci wojsk sowieckich, które wkraczają na tereny Prus, by nieść bezlitosny odwet za niemieckie grzechy. Nie zna litości, a za winy przyjdzie zapłacić także, a może przede wszystkim niewinnym… Okrutne kadry zapadają w pamięć, wywołują emocje, których lawiny nie sposób powstrzymać. I nic to, nawet jeśli znamy historię tamtego okresu, to wszystko wciąż boli tak samo… Ale tak trzeba. Taka była prawda, od której autorka nie stroni, zapisując na kartach powieści bolesne fakty z historii regionu.
„Niebo z naszych stron” to powieść, która jest mozaiką czułości, delikatności oraz ludzkiego okrucieństwa. To opowieść, która jest kompilacją drobnych, wydzieranych od losu, substytutów szczęścia i jednocześnie bólu straty i wszechogarniającej tęsknoty. To obraz życia w permanentnej niepewności jutra, które nie jawi się wcale optymistycznie. Które wciąż jest jedną wielką niewiadomą. Kolejnym wyzwaniem zaserwowanym przez życie, próbą przetrwania w nowych, ale równie trudnych okolicznościach, kiedy wcale nie mamy pewności, że doczekamy szczęśliwego zakończenia naszej tułaczki. Że kiedykolwiek spojrzymy jeszcze w NASZE niebo, pod którego opiekuńczym sklepieniem wszystko się zaczęło.
Czwarty tom serii Wioletty Sawickiej znów pozostawił mnie ze łzami w oczach… Wzięłam na „emocjonalne barki” nakreślone jej ręką kadry, które z jednej strony odzwierciedlają brutalną prawdę, a z drugiej rozdzierająco wnikają do serca, by zostawić w nim trwały ślad… „Niebo z naszych stron” to nie tylko kontynuacja opowieści, którą autorka tka z ogromną wrażliwością, szacunkiem i czułością dla historii regionu, ale także powieść, która jest zwierciadłem ludzkich lęków. Tych, które zostały w nich zakotwiczone. Tych, których nie sposób wydrzeć, kiedy piekło, którego byli świadkami i uczestnikami, wciąż pozostaje w pamięci. Nie pozwala ruszyć naprzód, zrobić kroku w kierunku upragnionego szczęścia.
Wioletta Sawicka w nowej książce odmalowuje zatrważający obraz, który spływa czerwienią… Szkarłatną zarazą w postaci wojsk sowieckich, które wkraczają na tereny Prus, by nieść bezlitosny odwet za niemieckie grzechy. Nie zna litości, a za winy przyjdzie zapłacić także, a może przede wszystkim niewinnym… Okrutne kadry zapadają w pamięć, wywołują emocje, których lawiny nie sposób powstrzymać. I nic to, nawet jeśli znamy historię tamtego okresu, to wszystko wciąż boli tak samo… Ale tak trzeba. Taka była prawda, od której autorka nie stroni, zapisując na kartach powieści bolesne fakty z historii regionu.
„Niebo z naszych stron” to powieść, która jest mozaiką czułości, delikatności oraz ludzkiego okrucieństwa. To opowieść, która jest kompilacją drobnych, wydzieranych od losu, substytutów szczęścia i jednocześnie bólu straty i wszechogarniającej tęsknoty. To obraz życia w permanentnej niepewności jutra, które nie jawi się wcale optymistycznie. Które wciąż jest jedną wielką niewiadomą. Kolejnym wyzwaniem zaserwowanym przez życie, próbą przetrwania w nowych, ale równie trudnych okolicznościach, kiedy wcale nie mamy pewności, że doczekamy szczęśliwego zakończenia naszej tułaczki. Że kiedykolwiek spojrzymy jeszcze w NASZE niebo, pod którego opiekuńczym sklepieniem wszystko się zaczęło.
Podsumowując:
Czwarty tom „Opowieści warmińskiej” w niczym nie ustępuje poprzednim. To wciąż opowieść nakreślona z ogromną wrażliwością i pieczołowitością w oddaniu prawdy historycznej. To powieść, która porusza, która jest przejmującym obrazem matczynego oddania, ale także matczynej rozpaczy, która potrafi pomieszać zmysły…To opowieść natchniona nadzieją, że nawet jeśli wszelkie znaki na ziemi i na niebie wskazują, że dwa serca już nigdy się nie będą razem, to miłość każe wierzyć. Tak jak i w to, że dwie dusze, które kiedyś połączyły się w jednej tragedii, odnajdą do siebie drogę. Że znów będą dla siebie wsparciem w trudnych okolicznościach, nawet jeśli przeszłość będzie rzucać na odzyskaną, względnie spokojną teraźniejszość, swój upiorny cień... To historia ucieczki i wszechogarniającej tęsknoty za tym, co byliśmy zmuszeni porzucić. Za domem, który jest synonimem poczucia bezpieczeństwa, który jest niczym skała, opoka przekazywana kolejnym pokoleniom. Który jest przystanią, do której chcemy wrócić niezależnie od wszystkiego i jesteśmy w stanie zapłacić za ów powrót każdą cenę… Polecam!
Czwarty tom „Opowieści warmińskiej” w niczym nie ustępuje poprzednim. To wciąż opowieść nakreślona z ogromną wrażliwością i pieczołowitością w oddaniu prawdy historycznej. To powieść, która porusza, która jest przejmującym obrazem matczynego oddania, ale także matczynej rozpaczy, która potrafi pomieszać zmysły…To opowieść natchniona nadzieją, że nawet jeśli wszelkie znaki na ziemi i na niebie wskazują, że dwa serca już nigdy się nie będą razem, to miłość każe wierzyć. Tak jak i w to, że dwie dusze, które kiedyś połączyły się w jednej tragedii, odnajdą do siebie drogę. Że znów będą dla siebie wsparciem w trudnych okolicznościach, nawet jeśli przeszłość będzie rzucać na odzyskaną, względnie spokojną teraźniejszość, swój upiorny cień... To historia ucieczki i wszechogarniającej tęsknoty za tym, co byliśmy zmuszeni porzucić. Za domem, który jest synonimem poczucia bezpieczeństwa, który jest niczym skała, opoka przekazywana kolejnym pokoleniom. Który jest przystanią, do której chcemy wrócić niezależnie od wszystkiego i jesteśmy w stanie zapłacić za ów powrót każdą cenę… Polecam!
Komentarze
Prześlij komentarz