"Potomkowie złych ludzi" - Edyta Świętek - patronat medialny

 

Miłości nie da się wyrwać z serca ot tak. Nie zniknie z dnia na dzień, nie pryśnie jak bańka mydlana, nawet jeśli wiadomo, że straciło się szansę na to, aby być z ukochaną osobą".

Zawiłe losy, bolesne doświadczenia i ludzkie słabości.

Do Sandomierza przybywa tajemniczy nieznajomy, bohater wielkiej wojny. Mężczyzna ma za sobą trudną przeszłość, przed którą szuka schronienia. W pierwszych dniach broni przed zbójcami młodego chłopaka i podejmuje pracę przy zakładaniu winnicy. Wkrótce zaprzyjaźnia się z pustelnikiem, znajdując schronienie w jego chacie w Górach Pieprzowych.
Dumna i ambitna Marcjanna marzy o odzyskaniu piekarni, którą jej ojciec oddał za długi, i wdaje się w romans z synem aktualnych właścicieli. Jednak chłopak nie chce się angażować w trwały związek i wykorzystuje sytuację.
Do szesnastoletniej Aliny, siostry Marcjanny, zaleca się stary kawaler. Zrozpaczona dziewczyna nie może liczyć na wsparcie ze strony despotycznego ojca. W jej obronie staje nowy pracownik winnicy mieszkający w pustelniczej chacie. Składa on ojcu dziewczyny zupełnie nieoczekiwaną propozycję. 


Czasem trafiamy na ludzi, którzy noszą w sobie tajemnice. Którzy wywołują w nas mieszane uczucia. Ich czyny świadczą o dobrym charakterze, sekrety zaś i dziwne zachowanie, sprawiają, że nie wiemy, czego można się po nich spodziewać. Niektórzy ludzie są jak zamknięta księga. Zatrzaśnięta w przeszłości, ukryta w odmętach tajemnic, stanowi nie lada zagadkę, do której nikt nie ma dostępu…
Wielokrotnie pisałam i podtrzymuję to zdanie. A kolejne powieści stanowią jedynie potwierdzenie, że dla mnie Edyta Świętek jest jedną z największych specjalistek od sag na naszym rodzimym rynku. W najnowszej zabiera nas w rejony Sandomierza, by na kanwie historii tamtejszego terenu utkać intrygującą powieść. Opowieść z jednej strony zdaje się zupełnie zwyczajną, bo osnutą na prozaicznej codzienności, w której nie brak trosk i radości, a z drugiej, taką, która nurtuje tajemnicą, która jest wyraźnie wyczuwalna od pierwszej strony.
Tym razem autorka zachwyca nie tylko ciekawą fabułą, ale także plastycznością opisów. Choć może wydawać się, że Góry Pieprzowe stanowią jedynie tło dla nakreślonej jej ręką akcji, to nie sposób nie doszukać się kolorytu krajobrazu, wplecionych między wierszami kadrów z życia codziennego ówczesnej wsi, jak również tradycji uprawy winorośli charakterystycznej dla tych terenów. Urok ma także niepozorna chatka pustelnika, która, choć bardzo prosta, stanowi oazę dla tych, którzy przed czymś uciekają. Tych, którzy próbują odciąć się od bolesnej przeszłości i piętna… potomków złych ludzi.
Chociaż czas trwania akcji sięga czasów odległych, to autorka pokazuje w powieści problemy ludzi, które dziś są dla nas czymś naturalnym, kiedyś zaś nie było na nie lekarstwa. Borykanie się z traumą, demony, które przejmują władanie nad umysłem – to wszystko spuścizna po trudnych wydarzeniach, z którymi nie sposób sobie poradzić. Autorka wykreowała postać Eustachego, który z jednej strony wzbudza sympatię, z drugiej zaś, jest postacią, która ewidentnie coś ukrywa. I jest to coś złego. Coś, co unosi się nad jego codziennością niczym mgła i jest czymś, przed czym ten człowiek ucieka. Pytanie, czy odnajdzie spokój, czy też macki przeszłości pochwycą go w najmniej oczekiwanym momencie? Muszę przyznać, że ten bohater wzbudził we mnie największe emocje. Wciąż intryguje mnie i nie daje spokoju to, co autorka dla niego przygotowała. A to dlatego, że pierwszy tom jest jedynie preludium, a ja wprost nie mogę się doczekać, jaki los spotka go w kontynuacji!
Edyta Świętek w swojej powieści wiele miejsca poświęca także kobietom. Choć nie mają one w zasadzie za wiele do powiedzenia. Niektóre są niczym bezwolne lalki, których los zależy od ich bliskich. A ci niestety nie są opoką w trudnych momentach, a wręcz przeciwnie – niosą ze sobą tylko gorycz, ból kolejnych razów, brak jakiegokolwiek wsparcia i czułości… Na przykładzie swoich bohaterek autorka kreśli obraz ówczesnej codzienności wielu młodych dziewcząt, którym nie było dane decydować o sobie. Które nie mogły iść za głosem serca, a były zdane jedynie na łaskę i niełaskę innych.


Podsumowując:

„Potomkowie złych ludzi” to nieco inna, mam wrażenie, odsłona Edyty Świętek. Wciąż jest to napisana z rozmachem saga, nakreślona wprawną ręką mozaika ludzkich losów na tle urokliwych, sandomierskich krajobrazów, ale autorka zdaje się bardziej zwracać uwagę na tę ciemną stronę ludzkiej duszy i psychiki, która została kiedyś zraniona i teraz pokutuje, zmagając się z demonami przeszłości… Jak również na fakt, jak bardzo można skrzywdzić drugiego człowieka, ba – pomylić się w jego ocenie, jeśli baczy się wyłącznie na pozory. Nie mogę nie wspomnieć również o humorze! Tak, ten również pojawia się w najnowszej książce autorki, nadając jej kolorytu poprzez wplecenie w dialogi gwary, tamtejszych powiedzonek. To wszystko sprawia, że książka czyta się sama. Że powieść, choć ma nieco gorzki „smak”, niesie ze sobą i te dobre, radosne momenty. Choć przez bohaterów te nieliczne promyki szczęścia są niemal wydzierane losowi, bowiem niełatwo jest go doświadczyć, kiedy nosi się na barkach piętno potomków złych ludzi. A owo zło przybiera wszak różne oblicze… Polecam!

Książkę można zamówić tutaj: KLIK

 
[materiał sponsorowany przez Wydawnictwo MANDO]



Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana