"Maame" - Jessica George

 

- Mam po dziurki w nosie tego, że wszyscy w tej rodzinie postępują, jak im się żywnie podoba, bo przecież jest Maame, która zawsze pozbiera wszystko do kupy, ogarnie wasz burdel i każdym się zaopiekuje! To wy powinniście opiekować się mną!".

Słowo „maame” ma w języku twi wiele znaczeń, ale w moim przypadku oznacza „kobietę”.

Błyskotliwa, zabawna i poruszająca do głębi powieść Jessiki George, posiłkując się humorem
i emocjami, rozprawia się z realiami obecnych czasów: od obowiązków rodzinnych i rasizmu, przez kobiecą seksualność, po złożone oblicze miłości i zdolną ratować życie siłę prawdziwej przyjaźni. Zgłębia uczucia towarzyszące rozdarciu między dwiema kulturami i dwoma domami. Rozrysowuje drogę, jaką bohaterka pokonuje w poszukiwaniu miejsca dla siebie.
Jessica George urodziła się i wychowała w ghańskiej rodzinie mieszkającej w Londynie. Studiowała literaturę angielską na Uniwersytecie Sheffield. Zawodowe szlify zdobywała w agencji literackiej i teatrze, skąd trafiła do redakcji brytyjskiego oddziału wydawnictwa Bloomsbury. Maame to jej debiutancka powieść.
 
Ciężko jest mierzyć się z trudną rzeczywistością. Z prozaicznymi problemami, chorobą, koniecznością opieki i niesienia na barkach cudzej odpowiedzialności. Bo przecież jesteś opiekunką, ty to ogarniesz, zrobisz najlepiej… Spychanie odpowiedzialności jest wszak tak wygodne, prawda? Po co samemu pochylić się nad trudnościami, skoro jest ktoś, kto to załatwi i ściągnie z naszych ramion poczucie winy. Tyle tylko, że czasami ta osoba wcale sobie nie radzi. Nie ma jednak odwagi, by głośno powiedzieć, że potrzebuje wsparcia. A może wręcz przeciwnie – mówi, ale jej głos pozostaje niewysłuchany...
Opis książki „Maame” mnie zaintrygował. Gdzieś podświadomie czułam, że będzie to historia wyjątkowa. I mój czytelniczy instynkt mnie nie mylił. Trafiłam bowiem na opowieść wielowymiarową, która skłania do refleksji i wywołuje tak skrajne emocje, że momentami ciężko było mi je okiełznać.
Myślałam, że to książka, która niesie ze sobą wyłącznie treści rozrywkowe. Główna bohaterka Maddie jawiła mi się jako nieco niedostosowana do życia outsiderka, która woli pozostać niezauważona, która żyje nieco na uboczu zwyczajnego życia tak typowego dla jej grupy wiekowej. W miarę zagłębiania się w jej historię zaczęłam jednak dostrzegać więcej. Jej samotność, frustrację, smutek, strach przed nieznanym „światem zewnętrznym”. Bo przecież znała tylko obowiązki, jakie wymogła na niej rodzina. Codzienna opieka nad ciężko chorym ojcem pochłaniała jej czas wolny. I tak naprawdę nie znała „normalnego” życia. To wszystko powodowało, że czułam złość. Na tych, którzy ją wykorzystywali, na których wsparcie nie mogła liczyć. Na matkę, która wolała zrzucić na nią balast własnych obowiązków. Która była wielką nieobecną w jej codzienności. 
I to właśnie relacja Maddie z rodzicielką zdaje się uświadamiać, że nie każdy jest na tyle dojrzały, by być rodzicem. I nie mam tu na myśli wyłączni samego faktu „nim bycia”, ale rodzicielstwo świadome i przede wszystkim odpowiedzialne. Takie, które mierzy się z trudnościami, jakie zsyła los, a dla swojego dziecka rodzic jest wsparciem. Nie wymusza niejako odwrócenia ról, ale ponosi konsekwencje swoich decyzji z całym ich dobrodziejstwem inwentarza".
Chociaż powieść niesie ze sobą wiele trudnych tematów, takich jak seksizm, rasizm czy żałoba po stracie ukochanej osoby, to jej wydźwięk był czasem także zabawny. To opowieść słodko-gorzka, bowiem uśmiech momentami jest wyrazem ciepła rozlewającego się po sercu, kiedy dostrzegamy, jaką przemianę przechodzi główna bohaterka. Ale były także chwile, kiedy lektura książki autentycznie mnie poruszyła. Było mi tak bardzo żal dziewczyny, miałam ochotę ją przytulić, być wsparciem w tym wszystkim, co dla mnie jest oczywiste, a ona szukała odpowiedzi w wyszukiwarce google… 
Podsumowując:

„Maame” to z pewnością powieść wyjątkowa. Naznaczona kulturowością opowieść o rodzinnych relacjach, o dojrzewaniu, o wychodzeniu ze strefy komfortu, która w ogólnym rozrachunku nie do końca jest taka komfortowa, zwłaszcza jeśli dochodzi się do wniosku, że cały czas spełnia się cudze oczekiwania, a nie własne pragnienia. Historia o poszukiwaniu siebie, o próbie okiełznania własnego zagubienia w codziennym życiu. To powieść wielowymiarowa, ale jednocześnie prosta w swym przekazie. Opowieść, która uświadamia, czasem może w bardzo przerysowany, jak mniemam – nie bez powodu, sposób, że każdy z nas odczuwa strach, kiedy musi mierzyć się z czymś nieznanym. Zwłaszcza jeśli jest w tym wszystkim sam. Odczuwane wówczas emocje są czymś naturalnym. To trochę taka historia, która na myśl przywodzi słowa piosenki: „I'm a big, big girl, in a big, big world”. Bo chyba każdy z nas ma takie momenty, że czuje się zagubiony, przebodźcowany i skołowany, nawet jeśli jest już dorosły… Polecam waszej uwadze ten tytuł. Jest z pewnością oryginalny i nietuzinkowy.   

Książkę można zamówić tutaj: KLIK
 
[materiał sponsorowany przez Wydawnictwo FILIA]

Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana