"Tylko jedno spojrzenie" - Harlan Coben



[…] nigdy nie dane jest nam poznać całej prawdy? I może prawda nie ma żadnego znaczenia?

W zwyczajne popołudnie, które miało się okazać ostatnim zwyczajnym popołudniem w jej życiu, Grace zaczęła przeglądać odbitki z rodzinnej wycieczki. 

Uśmiechnięte twarze córki, syna i Jacka – kochanego męża… A za chwilę – fotografia z zupełnie innych czasów, z pięcioma obcymi osobami.
Obcymi…? Jedna twarz wygląda bardzo znajomo… Zupełnie jakby Jack, tylko młodszy o dwadzieścia lat. Ale jej mąż zaprzecza, że znajduje się na zdjęciu. A tej samej nocy znika bez śladu.
Grace jest zdecydowana zrobić wszystko, aby odnaleźć Jacka i odkryć prawdę o podrzuconym zdjęciu. Nie wie jednak, że do tego samego dążą też inni – a wśród nich pewien zawzięty zabójca…


Fotografie. Zamknięte w kadrach wspomnienia. Te dobre, które chcemy zachować na zawsze, by odświeżały wydarzenia, które może zatrzeć czas. By były symbolem tego, co kiedyś było ważne. A co jeśli zdjęcie przywołuje przeszłość, o której wolelibyśmy zapomnieć? Co jeśli wywołuje strach przed niechcianymi majakami minionych lat, które niczym koszmar wracają, by zagościć w teraźniejszości?
Harlan Coben to autor, który gwarantuje wciągającą, trzymającą w napięciu lekturę. Nie zdarzyło mi się jeszcze, by jakakolwiek książka jego autorstwa, którą dane mi było przeczytać, mnie zawiodła. Dlatego z ciekawością sięgnęłam po wznowienie powieści „Tylko jedno spojrzenie”, którą od niedawna można także zobaczyć w wersji serialowej. I chociaż mam w planach obejrzeć ekranizację, zaczęłam od powieści.
Na pierwszy plan wysuwa się postać Grace, którą poznajemy w pozornie zwyczajnych okolicznościach. Żona i matka, która odbiera odbitki zdjęć swojej rodziny, zwraca uwagę na jedną z nich. Fotografia wydaje się stara i na pewno nie przedstawia nikogo z jej bliskich. Czy aby na pewno? Kiedy po zobaczeniu jej, mąż Grace, Jack, wychodzi bez słowa i nie wraca do domu, kobieta zaczyna podejrzewać, że dzieje się coś naprawdę złego. Nie spodziewa się jednak, że zwyczajna fotografia stanie się przyczynkiem do wywołania lawiny, która odmieni jej życie.
Trafiają w wasze ręce czasami takie książki, które wraz z każdą przewracaną stroną, zamiast rozjaśniać zawiłości, zdają się jeszcze bardziej zapętlać fabułę? Taką właśnie powieścią jest „Tylko jedno spojrzenie”. Im dalej, tym akcja przybiera na tempie, a wydarzenia mnożą się równie szybko, jak pojawiające się weń postaci. Coben lawiruje między nakreśleniem kolejnych elementów układanki a emocjami, które wyraźnie wyczuwalne, dodają lekturze rumieńców. Bowiem historia to nie tylko opowieść o wydarzeniach z przeszłości, o tajemnicach, które atakując zewsząd, zdają się nawarstwiać, ale również powieść, która traktuje o budowaniu życia na fikcyjnych fundamentach i o relacjach międzyludzkich, które zostają zachwiane przez zdradzone zaufanie oraz niewygodne sekrety, które wychodząc na światło dzienne, zaczynają rzucać cień na spokojną codzienność. 


Podsumowując:

Tu dzieje się tyle, że czasami miałam wrażenie, że wsiadłam do rollercoastera i pędzę w nieznanym kierunku, bojąc się zaczerpnąć oddechu, byle niczego nie przegapić. Coben podrzuca kolejne tropy, ujawnia prawdę, która ma wiele twarzy. Tworzy zawiłą siatkę powiązań, której odkrycie nie jest tak oczywiste. A kiedy w końcu poznajemy wszystkie fakty, jesteśmy zaskoczeni tym, jak misternie została utkana intryga, której wyjawienia byliśmy świadkami. „Tylko jedno spojrzenie” to powieść, w której nie brakuje niespodziewanych zwrotów akcji oraz momentów, które nieoczekiwanie zmieniają perspektywę i spojrzenie na całą sprawę. Jeśli wydaje wam się, że clou tej opowieści jest jednowątkowe, to srogo się mylicie. Spodziewajcie się zatem niespodziewanego! 

Książkę można zamówić tutaj: KLIK

 

[materiał sponsorowany przez Wydawnictwo Albatros]
 
 
 

 

Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana