„Dwór rusałek" - Dorota Gąsiorowska [PRZEDPREMIEROWO]
Nie ma dwóch identycznych uczuć i jednakowych myśli. Świat jest bowiem różnorodnością i nieustającym przepływem".
Dorota Gąsiorowska to moja ulubiona malarka słowem. Czy nowa powieść również mnie zachwyciła?
Stary dwór nad jeziorem i tajemnica, którą rozwikłać może jedynie ktoś o wyjątkowo wrażliwym sercu…
Olga zawsze czuła, że nie pasuje do coraz szybciej pędzącego świata.
Cicha i nieśmiała, nie oczekuje od życia zbyt wiele. Prowadzi
księgarenkę w samym sercu Wilna i marzy o wspólnym życiu z ukochanym.
Jednak przebiegły los ma wobec niej inne plany. Olga niemal z dnia na
dzień traci wszystko: księgarnię, w którą włożyła całe serce, i
mężczyznę, który jak się okazuje, od dłuższego czasu ją oszukiwał.
Zupełnie zagubiona, przypadkiem trafia do dworu na Podlasiu, położonego
nad przepięknym jeziorem. I kiedy już wydaje się, że odnalazła
bezpieczną przystań, dziewczyna wpada na trop tragedii sprzed lat. W
dodatku zbliża się rusałczy tydzień, a wraz z nim śmiertelne
niebezpieczeństwo. Znad jeziora tymczasem coraz częściej dobiega
tajemniczy śpiew…
Czy Oldze uda się uniknąć losu kobiet, które wcześniej mieszkały we dworze?
Czy pozna smak prawdziwej miłości, nie płacąc za to najwyższej ceny?
Sięgając po nową książkę Doroty Gąsiorowskiej, wiedziałam, że się nie zawiodę. Że autorka da mi wszystko to, czego oczekuję od dobrej powieści. Jednak nie spodziewałam się, że dostanę znacznie więcej. Że odczaruje ona moją rzeczywistość do tego stopnia, że zapragnę stać się częścią stworzonego przez nią świata. I jakkolwiek to zabrzmi — żałuję, że to było tylko 600 stron. Nie wiem, kiedy zostałam wchłonięta przez tę historię, a może przez rusałczą magię, porwana nad jezioro do Dworu na Jesionce. Dałam się zauroczyć pisarskiej wyobraźni, która tak barwnie kreśli wymyślony przez siebie obraz, że można się zachłysnąć z zachwytu. Dokładnie tak się czułam i mogę z pełnym przekonaniem stwierdzić, że drugi tom serii „Dni mocy” stał się moją ukochaną powieścią, jaka wyszła spod pióra Doroty Gąsiorowskiej.
Autorka daje czytelnikowi możliwość, aby wybrać się w podróż. I nie jest to jedynie Podlasie, ale także Wilno. I zarówno w jednym i drugim przypadku udało się jej oddać piękno każdego z miejsc. Jesionka, Stare Głaziska i okolice są pełne zapachów natury. Plastyczne opisy sprawiają, że aż chcemy się tam przenieść. Zwiedzić dwór, wyruszyć w podróż starą łódką po jeziorze, posłuchać tajemniczego śpiewu — chcemy, aby wykreowany przez autorkę świat stał się niejako naszym udziałem. Wilno pachnie książkami, starymi woluminami z księgarni Olgi. Powrót do rzeczywistości jest trudny, niechętnie przerywałam lekturę. Nawet kiedy musiałam to zrobić, z niecierpliwością wyglądałam wieczoru, aby znów móc się w niej zagłębić.
Jednak powieść Doroty Gąsiorowskiej to nie tylko esencjonalna opowieść okraszona magią, słowiańskimi wierzeniami z celtyckim akcentem. To także historia kobiety, która całe życie odczuwała brak. Swoistego rodzaju deficyt, który z jednej strony ją ukształtował, ale z drugiej pozbawił wiary w siebie. Pokłosie wydarzeń z przeszłości ciąży na niej i determinuje jej teraźniejszość. Autorka w ciekawy sposób pokazała przemianę młodej kobiety, która pod wpływem życiowych doświadczeń otwiera się na innych. Na miłość, na ludzi, na chęć wybaczenia tym, którzy kiedyś ją skrzywdzili. A przede wszystkim otwiera się na siebie.
Podsumowując:
„Dwór rusałek” to jedna z tych powieści nieodkładalnych. Piękna, esencjonalna, pachnąca naturą, przesiąknięta tajemnicą i magią. Po prostu literacka uczta i cieszę się, że miałam okazję zasiąść już teraz do tego czytelniczego stołu. Idealnie zachowana równowaga pomiędzy pierwiastkiem magicznym a rzeczywistym. Swoistego rodzaju współczesna baśń, ale jednocześnie na tyle realna, że emocje, jakie są udziałem bohaterów, mogą się stać jednocześnie naszym udziałem. Wzruszająca, romantyczna, barwna — jednym słowem: CUDNA! Polecam!
Książkę można zamówić tutaj: KLIK
We współpracy z Wydawnictwem Znak.
Komentarze
Prześlij komentarz