"Miłość w Pensjonacie Samotnych Serc" - Zofia Ossowska

 

Człowiek bez miłości jest niekompletny, a udawanie, że się jej nie potrzebuje, to okłamywanie samego siebie".

Bardzo chciałabym się zamienić z bohaterami powieści Zofii Ossowskiej i znaleźć się na Mazurach. Ale nie tylko dlatego...

W pobliżu jednego z mazurskich jezior, pośród drzew i krętych leśnych alejek znajduje się Pensjonat Samotnych Serc.
W mazurskim pensjonacie pojawia się Filip, pierwsza miłość Matyldy. Kobieta nie może zdecydować, czy warto wchodzić dwa razy do tej samej rzeki, czy lepiej dać szansę nowemu uczuciu. Tymczasem do Borówek przyjeżdża pani Józia, prawdziwy wulkan energii. Kobieta opowiada właścicielce pensjonatu o natrętnym adoratorze, którego poznała w sanatorium. Pewnego dnia mężczyzna zjawia się w Borówkach i prosi znajomą o pomoc w nietypowej sprawie. Pani Józia godzi się, nie wiedząc, że w ten sposób zapoczątkowuje ciąg nieprzewidzianych, czasem zabawnych, wydarzeń.  

Czasem, kiedy mam gorszy dzień, myślę, jak fajnie byłoby mieć miejsce, które ukoiłoby skołatane serce. W którym mogłabym, w pięknych okolicznościach przyrody, znaleźć remedium na wszelkie troski. Przypuszczam, że każdy tak ma, że przychodzą w jego życiu momenty, w których potrzebuje oddechu: od świata, od codzienności, od kłopotów. I Pensjonat Samotnych Serc wydaje się idealny. Szkoda, że istnieje tylko na kartach historii, która wyszła spod pióra Zofii Ossowskiej. Chętnie wybrałabym się bowiem w podróż na ukochane Mazury i rozkoszowała się ciszą w oazie spokoju w Borówkach.

Zofia Ossowska stworzyła opowieść, którą cechuje nostalgia, ale także ciepło i nadzieja. Tytułowy pensjonat jest niczym przystań dla życiowych rozbitków, brzegiem, przy którym mogą odpocząć i odnaleźć równowagę oraz zdystansować się wobec swoich trosk i problemów. Pensjonariuszy łączy jedno — zagubienie, tymczasowy impas, który nie pozwala im ruszyć naprzód, a niektórych wręcz ciągnie w dół. Wydawać by się mogło, że przebywanie w nim działa cuda, ale ludzie potrafią korzystać z wszystkich dobrodziejstw, jakie ze sobą niesie niezwykła atmosfera i klimat, które są zasługą właścicielki — pani Wiesi. A może wpływ na to ma szarlotka, której test przechodzą pensjonariusze? :)

„Miłość w Pensjonacie Samotnych Serc” to jednak przede wszystkim opowieść o miłości, która daje szczęście, ale także potrafi niszczyć i ranić. Ta historia to kalejdoskop ludzkich losów, które nagle zostają ze sobą powiązane. Choć wydaje się, że przypadkowo, to nie jest tak do końca. Bo przecież wszystko dzieje się po coś, a niektórzy ludzie zostają postawieni na naszej drodze w konkretnym celu. Czasem warto zaufać przeznaczeniu, zwłaszcza jeśli szykuje dla nas coś dobrego. Warto uwierzyć w lepsze jutro i dać szansę nowemu uczuciu, nawet jeśli nasze serce wydaje się niezdolne do miłości.

Podsumowując:

Autorka stworzyła pełną uroku, ciepłą opowieść, która ukazuje ludzkie problemy. Bohaterowie, z którymi wielu z nas może się utożsamiać, stają przed niełatwymi decyzjami. Bo nie jest proste odcięcie się od przeszłości bez względu na to, jaką traumę mamy za sobą. Należy jednak pamiętać, że po burzy zawsze wychodzi słońce, i chociażby trzeba dochodzić do wiary w lepszą przyszłość okrężną drogą, to zawsze warto nią pójść. Nigdy bowiem nie wiadomo, co może na nas czekać za życiowym zakrętem. To historia, która wywoła na waszej twarzy uśmiech, a to głównie za sprawą przebojowej pani, nomen omen, Humorek. Podczas lektury uronicie łzę, która będzie efektem pewnych wydarzeń z przeszłości. Idealna pozycja dla miłośniczek urokliwych powieści obyczajowych z pięknymi Mazurami w tle. 

Książkę można zamówić tutaj: KLIK

Wpis powstał we współpracy z Wydawnictwem Filia.

https://www.facebook.com/WydawnictwoFILIA/

 



 

Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana