"Światło, które nigdy nie gaśnie" - Magdalena Majcher
O wybaczeniu może być mowa tylko wówczas, gdy druga strona odniesie się do zarzutów, przedstawi swój punkt widzenia i wyjaśni, dlaczego tak postąpiła”.Na każdą powieść Magdaleny Majcher czekam z dużą ciekawością. Czy najnowsza spełniła moje oczekiwania?
Opowieść o tym, jak łatwo pogubić się w pogoni za pieniędzmi i stracić to, co najcenniejsze.
Alicja postanowiła nigdy nie wracać do rodzinnego Kołobrzegu. Złość i duma nie pozwalały jej wysłuchać najbliższych.
Ale los bywa przewrotny i Alicja musi wrócić, bo z dnia na dzień zostaje
z niczym. Jej mąż jest oskarżony o przestępstwa skarbowe i tonie w
długach. Alicja kolejny raz musi uciekać, tym razem z miejsca, w którym
udało jej się zapomnieć o przeszłości. Ale czy na pewno zapomniała? Czy
przeszłość można tak po prostu wymazać, udawać, że nigdy się nie
wydarzyła?
Alicja będzie musiała stanąć twarzą w twarz z ludźmi, którzy mieli
zapewnić jej poczucie bezpieczeństwa i szczęście, a zdradzili ją w
najdotkliwszy sposób. Będzie musiała też nauczyć się tego, czego nigdy
nie potrafiła – być sama.
Kiedy czytam tytuł najnowszej powieści Magdaleny Majcher, mimowolnie w mojej głowie pojawia się fragment utworu „Światło, nosisz je w sobie”. I trochę tak jest, że każdy z nas nosi w sobie swoistego rodzaju światło dopóty, dopóki nie zostanie zdmuchnięte. Przez złośliwy los lub ludzi, którzy złamią nam serce lub życie. W przypadku Alicji było podobnie. Wydarzenia z przeszłości sprawiły, że została zmuszona do tego, aby porzucić ukochane morze i wynieść się z rodzinnego Kołobrzegu. Relacje z najbliższymi zostały poniekąd zerwane, a kobieta postanowiła zacząć wszystko od nowa u boku Józefa.
Choć życie głównej bohaterki ułożyło się i wszystko zdawało się w końcu wychodzić na prostą, doczekała się upragnionej ciąży, zdarzyło się coś, czego nie spodziewała się po ukochanym mężu. Jedna chwila i lata oszustw zburzyły jej dotychczasowy spokój, zmuszając do powrotu do przeszłości, którą chciała zamknąć za sobą raz na zawsze. Choć wydaje się, że była z góry na przegranej pozycji. Bo czy można zapomnieć o najbliższych?
Magdalena Majcher stworzyła wielopłaszczyznową powieść. Niezmiernie podobało mi się to, w jaki sposób połączyła mnogość wątków, sprawiając tym samym, że każdy z nich jest ważny, stanowi istotny element układanki. Wykreowała pełnokrwistych bohaterów, choć w pierwszym tomie dylogii na pierwszy plan wysuwają się jednak Alicja i Józef. Autorka nie tylko zabrała nas nad piękny Bałtyk, dając możliwość, choć poprzez lekturę, odetchnąć morską bryzą. Bo choć Kołobrzeg stanowi ważne tło wydarzeń i jest poniekąd drugoplanowym bohaterem powieści, to autorka ponownie postawiła na relacje. Relacje w związku, który może z dnia na dzień rozsypać się jak domek z kart, jeśli jest budowany na kłamstwie. Relacje z rodzicami, które nie zawsze są łatwe, zwłaszcza kiedy rodzic, wydaje się, kocha bardziej jedno z dzieci. Relację siostrzaną, która, choć wzmocniona więzami krwi, może okazać się bardzo krucha. Aż wreszcie na relacje rodzinne, których zerwanie boli najbardziej. Zwłaszcza wtedy, kiedy coś, co miało być naszym fundamentem, zostaje zburzone, a człowiek traci poczucie bezpieczeństwa i przekonanie, że zawsze obok jest ktoś, na kogo może bezwarunkowo liczyć.
Podsumowując:
Czasami w życiu każdego z nas dzieje się coś, co sprawia, że wykrzyczane kiedyś nigdy, zmienia się w oklepane co bądź: nigdy nie mów nigdy. Nie możemy być bowiem pewni, że zawsze będziemy mieć wszystko pod kontrolą. Także, jeśli chodzi o uczucia i emocje. Przychodzi bowiem taki moment, w którym musimy ponownie otworzyć drzwi, które wolelibyśmy pozostawić na zawsze zamknięte i zmierzyć się niechcianymi wspomnieniami. Autorka stworzyła powieść, która uświadamia, jak łatwo można wszystko stracić, jeśli pogubimy się w pogoni za pieniędzmi i jak ważne jest, aby nie budować codzienności na kłamstwie. Bo kiedy wszystko się zawali, wsparcie najbliższej osoby może stać się naszym jedynym źródłem siły, aby zawalczyć o nowy start. Opowieść o rodzinnych relacjach, które raz zerwane trudno jest scalić. A także o tym, że nawet jeśli w naszym życiu aktualnie szaleje prawdziwy sztorm, to zawsze trzeba wierzyć, że gdzieś jest to światło, które nigdy nie gaśnie… Które prowadzi nas we właściwym kierunku, do bezpiecznej przystani. Czekam na ciąg dalszy. Polecam!
Książkę można zamówić tutaj: KLIK
Wpis powstał we współpracy z Wydawnictwem PASCAL.
Komentarze
Prześlij komentarz