"Jeszcze jeden rok" - Sylwia Markiewicz
To przyjaciele wspierają się w trudnych chwilach, bo gdy tryskamy szczęściem, mamy przy sobie mnóstwo znajomych, ale gdy czas jest gorszy, zostają tylko ci nieliczni, prawdziwi".
Beata nie ma łatwo w życiu – jest po rozwodzie, spłaca kredyt za ojca, zmaga się z nerwicą i dodatkowo nie może się porozumieć z rodziną. Jedyną odskocznią jest dla niej pielęgnowanie roślin, które dają jej ukojenie.
Czy relacja Beaty i Mikołaja przerodzi się w miłość? A może w życiu kobiety pojawi się ktoś inny?
Czasami wydaje nam się, że nasze życie jest pod kontrolą. Poukładana codzienność, praca, dom, stabilizacja, która daje nam względne poczucie bezpieczeństwa. Przez innych też jesteśmy odbierani jako ktoś, kto wykazuje się dobrą organizacją, kogo życie być może i nie jest pełne spontanicznych zrywów serca, ale jednak spokojne. Bywa i tak, że taka osoba wydaje nam się szczęśliwa, choć tak naprawdę ona sama czuje się pusta w środku. Pogodzona z losem, bojąca się oddychać pełną piersią. Pozory. Tak często im ulegamy, budując na ich podstawie czyjś wizerunek. Jednak prawda często okazuje się zupełnie inna…
Sylwia Markiewicz stworzyła wielowymiarową postać, której zmagania z codziennością śledzimy podczas lektury. Względnie ułożone życie, dobra praca – tak naprawdę poza sprawami uczuciowymi Beata nie ma na swoim koncie porażek. Pozornie. Kobieta jest po rozwodzie, dobiega czterdziestki, cierpi na nerwicę, a fakt, że musi borykać się z problemami finansowymi, nie poprawia jej samopoczucia i nie ułatwia walki z chorobą. Podobnie jak jej rodzinne relacje, które dalekie są od ideału. Gdy koleżanki z pracy wpadają na pomysł, by znaleźć jej mężczyznę, niechętnie się na to zgadza. Jeden rok, trzech potencjalnych kandydatów, z każdym trzy randki – być może to zwiększy jej miłosne szanse. Kiedy Beata poznaje Mikołaja, ten zdaje się dla niej idealnym partnerem. Problem w tym, że kobieta nie czuje do niego nic poza sympatią i traktuje go jak przyjaciela. Czy to się zmieni?
Nowa książka autorki to słodko-gorzka opowieść, która na początku ma dość smutny wydźwięk, bowiem postać Beaty wydaje się „chodzącym nieszczęściem”. Kiedy jednak zaczynamy ją poznawać, dochodzimy do wniosku, że jest to kobieta ciepła, dobra, ale niestety nieumiejąca zawalczyć o swoje. Zbyt skoncentrowana na tym, by mieć przysłowiowy święty spokój. By uciec od zamieszania, stresu i zaszyć się w swoim bezpiecznym mieszkaniu w otoczeniu kwiatów, które zdają się przynosić jej ukojenie. By być przykładną córką i siostrą, nawet gdyby miała się tym samym godzić na niesprawiedliwe traktowanie ze strony swoich najbliższych. To idealny przykład na to, jak wygląda życie człowieka samotnego w tłumie, zagubionego. Osoby, która każdego dnia próbuje sprostać wygórowanym oczekiwaniom, tracąc gdzieś w tym wszystkim samą siebie. Swoje potrzeby i pragnienia, marzenia, które w sytuacji, w jakiej tkwi, zdają się dla niej nieosiągalne. I mimo to ta bohaterka wzbudza naszą sympatię. Być może dlatego, że ma coś takiego w sobie, że chcielibyśmy się nią zaopiekować. Wyciągnąć w jej kierunku pomocną dłoń, powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, a nawet zasugerować pewne rozwiązania, aby mogła w końcu poczuć się szczęśliwa. A przede wszystkim, by przestała się bać i zagłuszać swoje uczucia.
Jednak poza ciekawą wiwisekcją zagubionej kobiety, Sylwia Markiewicz stworzyła dosyć nietypową opowieść o miłości. Zaczęła się od nietrafionego żartu, który przerodził się w plan idealny. A wszystko to z potrzeby serca przyjaciółek, które w tej trudnej codzienności, były dla Beaty jasnym punktem. Autorka pokazuje dzięki niej, że tak naprawdę w pewnym wieku, po przejściach, tak trudno nam uwierzyć w to, że możemy jeszcze spotkać kogoś, komu zaufamy, kogo obdarzymy uczuciem i zechcemy wpuścić go do swojego życia i… serca. To powieść, która uświadamia, że na miłość nigdy nie jest za późno, choć nie zawsze jest ona tożsama z motylami w brzuchu i z zauroczeniem od pierwszego wejrzenia. Bo czasami do miłości trzeba dojrzeć, a już na pewno nie ma na nią jednej recepty.
Podsumowując:
„Jeszcze jeden rok” to jedna z tych powieści, które wywołują wiele emocji. Wspólnie z bohaterką przeżywamy wzloty i upadki, od pierwszych stron książki staje się ona nam bliska i bardzo jej kibicujemy, trzymając kciuki, aby w końcu odnalazła siebie, ale także szczęście. To historia, która otuli Was swym ciepłem, nawet jeśli podczas lektury będą momenty gorzkie. To właśnie one staną się przyczynkiem do refleksji, być może nad własnym życiem. Może ktoś z Was żyje niejako poza sobą, zagubił się w codziennym pędzie, stale próbując sprostać cudzym oczekiwaniom. A nawet i swoim własnym, zapominając, że czasami warto postawić wszystko na jedną kartę, jeśli to oznacza, że poczujemy się spełnieni. To także opowieść, która pokazuje, jak destrukcyjny wpływ na rodzinne relacje mają źle podjęte decyzje z przeszłości. Słodko-gorzka i życiowa – taka jest nowa powieść Sylwii Markiewicz.
Komentarze
Prześlij komentarz