"Trzy kobiety" - Joanna Jax [PRZEDPREMIEROWO]
Każda kobieta godna jest szacunku i dobrego życia, bez względu na pochodzenie".
Trzy kobiety z różnych światów, które pewnego dnia połączył wspólny cel – walka o godność i możliwość decydowania o własnym życiu w rzeczywistości zdominowanej przez męski punkt widzenia.
Karolina, córka znanego adwokata, nie może znieść tyranii ojca i uległości matki wobec męża brutala. Lucyna, służąca w zamożnym dworku, wdaje się w romans z młodym dziedzicem, który traktuje ją jak zabawkę. Paulina, bogata szlachcianka, wyjeżdża do Francji, gdzie odkrywa mroczny świat paryskiej bohemy i poznaje sławne skandalistki, które pokazują jej, że życie kobiety może wyglądać zupełnie inaczej niż dotąd sądziła. Czy zdołają pokonać lęk przed ostracyzmem społecznym i spełnią swoje marzenia? Czy będąc buntowniczkami, odnajdą miłość i szczęście? A może skazane są na samotność, ponieważ nie zechcą się przystosować do panujących obyczajów? Joanna Jax, mistrzyni powieści z historią w tle, zabierze was w podróż do początku XX wieku, kiedy emancypantki próbowały zrzucić sztywny gorset narzuconych zasad, które nie pozwalały im po prostu być sobą.
„Trzy kobiety” to podróż literacka do początków XX wieku, dzięki której obserwujemy losy tytułowych przedstawicielek płci pięknej. Poznajemy Karolinę, Lucynę oraz Paulinę, które musiały zderzyć się z ówczesnymi konwenansami, niesprawiedliwością oraz ograniczonymi prawami. Każda z nich pochodziła z innej rodziny i każdej przyszło doświadczyć bólu męskiej dominacji oraz życia w patriarchalnym świecie. Córka znanego adwokata, uboga służąca w zamożnym dworze czy bogata szlachcianka – to właśnie na ich przykładach autorka próbuje pokazać, że jeśli chodziło o możliwości życia według własnych zasad, a raczej ich brak, nie miał znaczenia status majątkowy.
Ciężko czyta się kobiecie XXI wieku o ograniczeniach, z jakimi musiały zmagać się przedstawicielki tamtej epoki. Bo nawet jeśli zgłębiana przez nas opowieść jest fikcyjna, to nie sposób wyzbyć się podczas lektury uczucia złości i poczucia niesprawiedliwości dla losów bohaterek. Początkowo myślałam, że Joanna Jax skupi się w głównej mierze na pokazaniu obrazu ówczesnych kobiet w zderzeniu z ograniczeniami natury prawnej i społeczno – obyczajowej. I choć ten wątek jest wiodący, to nie spodziewałam się zupełnie, że autorka wprowadzi do fabuły także elementy… kryminału. Jakaż była moja radość, kiedy od wściekłości, wywołanej wcześniejszymi wydarzeniami z życia bohaterek, na mojej twarzy mimowolnie pojawił się zawadiacki uśmieszek, zwiastujący uczucie triumfu. Od tego momentu akcja zaczęła przyspieszać, a ja z wypiekami na twarzy śledziłam poczynania kobiet w walce o swoje marzenia, godność, o zadośćuczynienie wyrządzonych krzywd, mimo wszystkich barier, które wynikały z czasów, w których przyszło im żyć. Spryt, siła, miłość, wiara w swoje możliwości, a także kobieca solidarność, stały się orężem skierowanym przeciwko męskiej dominacji. I musicie mi wybaczyć, drodzy panowie, ale kibicowałam im z całego serca. Miałam nadzieję, że uda im się wcielić wszystkie plany w życie. Czy zdołały tego dokonać? Tego nie zdradzę, sami się przekonajcie, sięgając po nową książkę Joanny Jax.
Podsumowując:
„Trzy kobiety” to kolejna świetna historia autorki, okraszona subtelnym humorem, która wzrusza, a także niesie ze sobą nadzieję, że nawet jeśli przeciwko sobie mamy cały (męski) świat, to wcale nie jesteśmy w „ciemię bite” i, jeśli zajdzie taka potrzeba, potrafimy walczyć o swoje. Mam wrażenie, że chociaż autorka osadziła akcję powieści na początku XX wieku, to ma ona wydźwięk uniwersalny. Bez względu na czasy, w których przyszło nam żyć, w których żyjemy, zawsze pojawi się na naszej drodze jakaś przeszkoda. Najważniejsze, abyśmy nigdy nie zapominały, że my – kobiety mamy tę moc! Że potrafimy się zjednoczyć w trudnych momentach, że kobieca solidarność może góry przenosić, niezależnie od przeciwnika, z którym przyjdzie nam się zmierzyć. Czytając o losach Pauliny, Lucyny i Karoliny nie mogłam wyzbyć się uczucia niesprawiedliwości, że kiedyś kobiety nie mogły decydować o sobie. Że musiały wpasować się w sztywne ramy konwenansów, że „zaklejano” im usta, odbierano możliwość rozwoju i nauki, sprowadzając je do roli podległej męskiej części społeczeństwa. I cieszę się, że to się zmieniło, że dziś możemy tak wiele. Dlatego nie zapominajmy o tym, że dzięki miłości własnej, i bliźniego, jesteśmy w stanie zrobić niemal wszystko!
Komentarze
Prześlij komentarz