"Sekretny dom" - Sabina Waszut [PREMIEROWO] - patronat medialny

 

Nikt jej nigdy nie zapyta. czego naprawdę pragnie. Dla narodu, dla Tysiącletniej Rzeszy to nie będzie miało znaczenia".

Pierwszy tom serii o kobietach i dzieciach, które stały się narzędziami w rękach nazistowskich przywódców.

Od 1936 roku Niemcy wdrażali politykę Lebensborn, czyli „źródło życia”. Zakładali ośrodki dla kobiet i dzieci, gdzie wychowywano idealnych aryjczyków. Sekretny dom opowiada o jednym z takich miejsc…
Gdy oczekująca narodzin dziecka Ruth staje przed monumentalnym budynkiem dawnego szpitala w Kunzendorfie, ma głowę i serce przepełnione ideami, które wpajano jej od kołyski. Wierzy w Trzecią Rzeszę i z dumą przyjmuje zadanie, jakie Himmler i Hitler wyznaczyli niemieckim kobietom. Chce urodzić dziecko i pomóc w wychowaniu kolejnego pokolenia aryjskich wojowników.
Tygodnie spędzone w domu matek weryfikują jej wyobrażenia. Poznaje Tobiasa Krausa, syna naczelnika miejscowego biura NSDAP, i odkrywa mroczną stronę programu Lebensborn, w który tak mocno wierzyła.
Czy w Kunzendorfie znajdzie upragniony spokój? Jakie tajemnice kryją mury ośrodka Lebensborn?

Masz być posłuszna. Oddana. Wierna. Ślepo zapatrzona w wodza i wierząca we wpajane ci od lat wartości. Nie powinnaś okazywać słabości, nie możesz wątpić. Powinnaś być dumna, że oto zostałaś wybrana, aby urodzić kolejnego czystej rasy Aryjczyka. Ty… Matka Rzeszy.
Kiedy sięgałam po powieść Sabiny Waszut, pojęcie Lebensbornu było mi znane, jednak nigdy nie pochylałam się dogłębnie nad tą tematyką. Być może dlatego też lektura „Sekretnego domu” wywołała we mnie tak wiele emocji. Pomimo posiadanej wiedzy, nie mogłam przestać się dziwić, jak można było postępować w ten sposób; jak niektóre kobiety mogły tak ślepo wierzyć w ideologię, czyniąc zło. Bo nie da się inaczej nazwać tego, czym parały się domy matek. Autorka utkała swoich bohaterów, poza wyjątkami umieszczonymi w przypisach, ze zlepków historii prawdziwych postaci, a jednak cienka granica między fikcją a prawdą zdaje się zacierać. I choć emocje grają w tej powieści główną rolę, to wciąż nie można przestać myśleć, że została ona napisana na kanwie prawdziwych wydarzeń.
Czytając, łapałam się na tym, że z jednej strony jestem wstrząśnięta, praktykami organizacji Lebensborn, a z drugiej… próbuję zrozumieć drugą kobietę. Wejść w rolę przyszłej matki – Ruth, która zamieszkała w domu matek, by oczekiwać przyjścia jej dziecka na świat. Niejako wraz z nią cieszyłam się pozornie idealnym porządkiem, troską, warunkami, które wydawały się wręcz wymarzone w tym wyjątkowym dla kobiety czasie. I razem z nią… zaczynałam dostrzegać to, czego nie było widać gołym okiem. Pierwsze wątpliwości, zderzenie ideałów, które niczym krew płynęły w jej żyłach, z brutalną prawdą, próba wyparcia domysłów, które coraz bardziej docierały do jej świadomości – ja też to w pewien sposób czułam. Było to dla mnie ciekawe z psychologicznego punktu widzenia, bo nie można zaprzeczyć, że na przykładzie kobiet, które pracowały lub znalazły się w Kunzendorfie, Sabina Waszut próbuje pokazać, jak wielka była siła manipulacji. Indoktrynacja, która była niczym innym, jak brutalnym narzędziem, które miało na celu stworzenie rzeszy „robotów”, bezkrytycznie zapatrzonych w swego wodza. Kobiety, które były objęte projektem Lebensbornu, przypominały mi żywe inkubatory, wyzbyte z uczuć i słabości, bo przecież niemiecka matka nie mogła jej okazywać. Wszystko było jakby… zaprogramowane. Perfekcyjny obrazek idealnego domu, który "gnił" od środka… I te odkrycia, jakie pojawiały się stopniowo z każdą przewracaną stroną, które docierały do Ruth, a tym samym do mnie, były przerażające.
Nowa książka autorki to opowieść, która nie tylko dostarcza wiedzy na temat Lebensbornu, ale także historia, która serwuje czytelnikowi wciągającą fabułę, osnutą na fundamencie tajemnic. Razem z Ruth będzie je odkrywał, zacznie dostrzegać fakty, które zebrane w całość staną się materiałem dowodowym na dwulicowość działalności tej organizacji. Idei, która z jednej strony, wielu napawała dumą poprzez możliwość spełnienia obowiązku wobec kraju, a z drugiej, była ohydnym procederem stanowiącym element nazistowskiej machiny, którego zadaniem było odnowienie krwi niemieckiej. 


 Podsumowując:

W nowej powieści Sabina Waszut zostawia czytelnika z wieloma pytaniami. Z jednej strony, otwiera ona drzwi domu w Kunzendorfie, dając możliwość zobaczenia go oczami przyszłych matek, a z drugiej, skłania do refleksji nad tym, jak daleko w głąb ludzkich umysłów docierała indoktrynacja? Czy zachowanie kobiet, które pracowały i były jego pensjonariuszkami, można w jakiś sposób zrozumieć, usprawiedliwić…? Jakie mroczne sekrety skrywały mury domu i czy Ruth znalazła w nim kogoś, kto potwierdził jej obawy? Jak wypadło zderzenie ideologii z brutalną prawdą, która, choć bardzo dobrze tuszowana, mimo wszystko próbowała wydostać się na światło dzienne? Część wątpliwości rozwieje lektura pierwszego tomu serii „Matki Rzeszy”, ale na niektóre pytania być może nie będziecie potrafili jednoznacznie odpowiedzieć. Ja nie umiałam… 

Książkę można zamówić tutaj: KLIK

 

[materiał sponsorowany przez Wydawnictwo Książnica]

https://www.facebook.com/Wydawnictwo-Ksi%C4%85%C5%BCnica-1712601658770030/

 

Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana