"Morderstwo na szlaku" - Jenny Blackhurst
Wystarczyły zaledwie trzy słowa, żeby moje życie po raz drugi legło w gruzach. „Znaleziono ludzkie szczątki...”.
Najnowszy thriller Jenny Blackhurst, jednej ze wschodzących gwiazd wśród angielskich autorek thrillerów.
Dwie osoby potrafią dochować tajemnicy. O ile jedna z nich jest martwa.
Młoda brytyjska turystka przepada bez śladu na malowniczym szlaku wycieczkowym.
Nikt nie wie, czy zaginiona jeszcze żyje.
Nikt. Oprócz Laury.
Dziewiętnastoletnia Maisie opuszcza dom rodzinny w Wielkiej Brytanii, żeby wędrować szlakiem West Coast Trail w Kanadzie. Wkrótce przyłącza się do spotkanego po drodze rodzeństwa, Sery i Ricka. Od razu się zaprzyjaźniają. Niestety, nie na długo… Wymarzona wędrówka w wesołym towarzystwie, wśród malowniczych krajobrazów, zmienia się w koszmar, kiedy pewnej nocy ktoś zostaje zamordowany. I choć nie ma ciała, zeznania świadka doprowadzają do uwięzienia – być może niewinnej osoby…
Dwadzieścia lat później kobieta o imieniu Laura wpada w panikę, gdy dowiaduje się, że w pobliżu kanadyjskiego szlaku turystycznego znaleziono ludzkie szczątki, a media zaczynają powoli wyjawiać szczegóły. Laura, dziś szczęśliwa żona i matka, ma na sumieniu śmierć człowieka i od lat ukrywa się pod zmienionym nazwiskiem. Wygląda jednak na to, że sekret, którego strzegła przez niemal ćwierć wieku, wkrótce wyjdzie na jaw. Ktoś jest zdeterminowany, by Laura zapłaciła za to, co się stało: obserwuje jej dom i wprowadza chaos w jej życie.
Jak daleko posunie się Laura, aby chronić swoje starannie pielęgnowane życie rodzinne? I co tak naprawdę wydarzyło się ponad dwie dekady temu w Kanadzie?
Byli młodzi i mogli wszystko. A tak przynajmniej myśleli i tego pragnęli, kiedy przemierzali malowniczy szlak, ciesząc się ze swojego towarzystwa. Rozdzielili się, a dwie dziewczyny zostały same. Ewidentnie między nimi iskrzyło, choć jedna z nich nie zdawała sobie sprawy, skąd wrogość ze strony koleżanki. Natura miała złagodzić niesnaski, jak i nowe towarzystwo, które spotkały po drodze. Nikt nie spodziewał się, że wieczór okraszony alkoholem i narkotykowym upojeniem, zakończy się tragedią. Ginie jedna z dziewczyn, a zeznania drugiej sprawiają, że nowo poznany przez nie mężczyzna zostaje skazany za morderstwo. Co takiego wydarzyło się na kanadyjskim szlaku? I czyje szczątki zostały znalezione ponad dwadzieścia lat później, burząc spokój pewnej kobiety, żony i matki?
To było moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki i muszę przyznać, że w moim odczuciu „Morderstwo na szlaku” to taki soft thriller. Autorka umiejętnie żongluje uwagą i emocjami czytelnika, kreśląc obraz z jednej strony, idealnego życia Laury, które zaczyna się zmieniać po usłyszeniu przez nią w radiu informacji o znalezisku na szlaku; z drugiej, opisując wydarzenia sprzed dwóch dekad, kiedy to doszło do tragedii. Jenny Blackhurst nie spieszy się z odkryciem kart, lawirując pomiędzy informacjami będącymi zapisem wspomnień uczestników wyprawy, procesu w sprawie tytułowego morderstwa, przekazując czytelnikowi te same wydarzenia z różnej perspektywy. Najmocniejszą stroną tej powieści jest plot twist, który autorka serwuje w finałowych scenach książki. I w tym miejscu, w moim odczuciu, tak naprawdę zaczyna się łamigłówka i próba ułożenia wszystkiego w całość. Choć nie ukrywam, że nie jest to takie proste w plątaninie domysłów i pytań pozostających bez odpowiedzi.
Autorka w nowej książce zdaje się uświadamiać, jak życie budowane na kłamstwie jest nietrwałe. Nawet jeśli uda nam się stworzyć swoją codzienność, która będzie idealna, to prędzej czy później prawda wyjdzie na jaw, a gra pozorów okaże się tylko spektaklem jednego aktora, które musi dobiec końca. Kłamstwo ma krótkie nogi? To powiedzenie wydaje się tutaj właściwe i dosyć brutalnie przekonuje się o tym jedna z bohaterek. Stopniowe odkrywanie elementów układanki przez autorkę, wywołuje niepokój w czytelniku, choć nie jest to strach czy zaniepokojenie o dużym natężeniu. Raczej zaciekawienie tym, jak dziś szczęśliwa żona i matka, poradzi sobie z demonami przeszłości, która postanowiła jej o sobie przypomnieć. Choć tak naprawdę tamte wydarzenia nigdy nie zostały przez nią zapomniane – były wciąż żywe, chociażby przez trawiące ją wyrzuty sumienia.
Podsumowując:
Komentarze
Prześlij komentarz