"Zostań u mnie na noc" - Anna Szczypczyńska [PRZEDPREMIEROWO] - rekomendacja NIEnaczytana

 

Im cięższy bagaż doświadczeń, tym więcej w nas niepokoju”. 

Opowieść o miłości, która nie przytrafia nam się, kiedy jej chcemy, ale zawsze wtedy, kiedy jej potrzebujemy. I że warto o nią walczyć, nawet jeśli wszystko wokół jest na nie.

Nina Szklarska, zapracowana dziennikarka i matka dwójki dzieci, nie może się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Jej mąż jest już tylko byłym mężem, a po ukochanym mieszkaniu, w którym jej córki stawiały pierwsze kroki, zostało jedynie wspomnienie. Na dodatek w pracy pojawia się nowa, charyzmatyczna szefowa i jak najszybciej chce wprowadzić zmiany w redakcji, a najchętniej też poza nią. Szybko znajduje z Niną wspólny język i usiłuje przekonać ją, by wreszcie otworzyła się na nowe. A jest na co! Nie dość, że po mieszkaniu Szklarskiej kręci się Oli, pomocny i przystojny stolarz, co przygotowuje jej bibliotekę, to jeszcze na horyzoncie pojawia się Jan Ogiński, dawna fascynacja, o której Nina tak naprawdę nigdy nie przestała myśleć…
To opowieść nie tylko o miłości czy namiętności, lecz także o przyjaźni. Mamy tu kilka charakternych kobiet, a każda z nich musi stawić czoło innym przeciwnościom losu. Jednak dzięki wzajemnemu wsparciu zaczynają wierzyć, że wszystko jest możliwe, a rozwód wcale nie musi oznaczać końca świata, tylko jego początek.
Czasami tkwimy w naszej codzienności, bo tak łatwiej. Czujemy się bezpieczni, kiedy każdy kolejny dzień jest podobny do poprzedniego. Wykonujemy określone zadania. Chodzimy do pracy, opiekujemy się dziećmi, prowadzimy dom. Nie mamy potrzeby lub usilnie próbujemy ją w sobie stłamsić, by otworzyć się na nowe. By rozłożyć skrzydła i złapać wiatr w żagle. Bo, choć poczucie bezpieczeństwa daje nam pewną stabilizację i spokój, to nie możemy pozbyć się wrażenia, że gdzieś w środku czujemy deficyt emocji, które porwą nas do działania; do tego, by z uśmiechem i nową energią witać nowy dzień. A może to poczucie to pierwszy sygnał do tego, że przyszedł moment na zmiany?
Nowa powieść Anny Szczypczyńskiej jest… kobietą. Na wskroś spójną z naszą naturą. Z naszymi bolączkami, troskami, obawami. Milion razy analizowanymi wątpliwościami, które każą nam zwolnić, bądź przeciwnie – biec i chwytać więcej, marzyć bardziej, pragnąć i nie wstydzić się swoich emocji. Nawet gdyby cały świat miałby postukać się w czoło, patrząc na to, co robimy. Eliza Orzeszkowa napisała, że „nikt nie zrozumie kobiety… ona sama siebie też nie”. A jednak Anna Szczypczyńska podjęła się tego wyzwania, kreśląc obraz na wzór i podobieństwo każdej z nas. Bo która z nas – kobiet nie ma potrzeby kontroli i poczucia, że panuje nad swoim życiem? Która nie tkwi w niepewności, czy jest dobrą matką, wciąż roztaczając nad swoimi dziećmi parasol bezpieczeństwa; której tak trudno jest zaufać komuś innemu, że będzie w stanie zaopiekować się nimi równie dobrze? Ile razy nie zastanawiałyśmy się nad tym, czy fakt, że pozwalamy sobie na odrobinę egoizmu, nie naruszy naszej pewności, że ktoś drugi na tym nie ucierpi? Że może wtedy powinnyśmy pomóc rodzicom, spędzić czas z dziećmi, wysłuchać przyjaciółki, że nie teraz, nie tak, a może potem…? Ile razy karmiłyśmy się wyrzutami sumienia, że zbyt wiele, w naszym odczuciu, poświęciłyśmy tylko dla siebie? A może wręcz przeciwnie, bo ostatecznie nie zdecydowałyśmy się na to, by coś dla siebie zrobić…? Nowa powieść Anny Szczypczyńskiej to w moim odczuciu niezwykle wiarygodna i trafna wiwisekcja kobiecej natury, która sprawia, że czujemy szczególną więź z główną bohaterką. Ale która uświadamia także, że mamy prawo do popełniania błędów. Do tego, by dać sobie czas na analizę wszystkiego, co nas nurtuje w głębi duszy. To jednak przede wszystkim opowieść o tym, że nigdy nie jest za późno, aby postawić na siebie. Co więcej, może się okazać, że to była najlepsza inwestycja w naszym życiu.
Zostań u mnie na noc. Nie na jedną, już na każdą. Nie musimy robić nic. Nie musimy mówić nic. Po prostu bądź. A jeśli nasze ciała zapragną być blisko, to znów poczuję twój zapach na mojej skórze. Nie będzie dla mnie ważne, że oto leżymy na podłodze, że twoje rozsypane włosy będą wszędzie. Będę chłonął cię całą i wciąż szczypał się, nie mogąc uwierzyć, że jesteś… Nowa książka Anny Szczypczyńskiej to także opowieść o miłości. Tak pięknie pisze ona o emocjach, nawet tych trudnych, tych, które każą nam nie odebrać przychodzącego połączenia… Maluje obraz zmysłowości, która rozpala wyobraźnię i sprawia, że chemia między bohaterami jest tak wyczuwalna. Że ich zażyłość jest namacalna; tak bardzo, że uśmiechamy się mimowolnie, czytając o drodze, którą przebyli… Opowieść, która uświadamia, że miłość nie jest łatwą materią, czasami wymaga czasu, by okiełznać demony przeszłości; tego, by się nad nią pochylić z czułością. Wszystko po ty, abyśmy zrozumieli, że warto o nią walczyć. Mimo strachu i obaw, które kotłują się w naszych głowach. I zapewne wciąż będą nam towarzyszyć, bo im więcej doświadczyliśmy w życiu, tym trudniej jest nam wyzbyć się niepokoju.

Podsumowując:

Po lekturze nowej powieści Anny Szczypczyńskiej słowa „zostań u mnie na noc” nabiorą nowego wydźwięku. Inaczej spojrzymy na to zaproszenie i będziemy uśmiechać się na jego wspomnienie. To opowieść o przyjaźni, miłości, namiętności, ale także macierzyństwie, kobiecości, poszukiwaniu siebie i długiej drodze do tego, by zrozumieć, że mimo strachu i wielu obaw, trzeba dać sobie szansę! By wykrzesać z siebie na tyle odwagi, by móc sprawdzić, samemu doświadczyć, zanim powie się, że to nie było dla mnie. Autorka zdaje się rozumieć kobiecą naturę, jak nikt inny, być może dlatego ta historia tak bardzo zapada w serducho. Wiele z nas zapewne odnajdzie w niej cząstkę siebie. Dla kogoś stanie się przyczynkiem do zmian i głęboko wierzę, że także do tego, by w końcu postawić na siebie. Bo na to zawsze jest dobry moment, niezależnie od tego, na jakim etapie życia jesteśmy. Dojrzała, życiowa i na wskroś kobieca - taka jest najnowsza książka autorki. Polecam!
 
Książkę można zamówić tutaj KLIK
 
 
[materiał sponsorowany przez Wydawnictwo LUNA]

 

Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana